Nowych czytelników proszę o jedno - zanim zabierzecie się za pierwsze rozdziały, przeczytajcie ten najaktualniejszy (KLIK). Jeśli się Wam nie spodoba, nie zmarnujecie czasu, jeśli wręcz przeciwnie, będziecie mieć motywację do przebrnięcia przez fatalne początki. Z góry dziękuję.

sobota, 10 listopada 2012

04. Then you became like the devil himself

        - Mary, co tu się, do cholery, stało?! - usłyszałam głośny wrzask, a następnie w drzwiach mojego pokoju stanął cholernie zły ojciec. - Czy ty do reszty zgłupiałaś?! 
Chciałam mu odpowiedzieć, ale miałam tak sucho w ustach, że okazało się to niemożliwe. 
- No czekam na jakieś wyjaśnienia. Masz zamiar tak stać i gapić się na mnie jak jakaś idiotka?! - krzyknął i uderzył mnie w twarz. Zamarłam. To było do niego niepodobne. Gdy mama żyła, ani razu nie podniósł na mnie ręki. Mimowolnie się rozpłakałam. - Nie becz tylko zapierdalaj na dół i sprzątaj. Jak się obudzę, wszystko ma lśnić. Zrozumiałaś? 
Przytaknęłam, łapiąc się za policzek, który dosłownie pulsował z bólu.
        Gdy otrząsnęłam się z szoku, zeszłam po schodach, kilka razy potykając się o butelki. Gdy dotarłam do salonu, doznałam szoku. Nigdy w życiu nie widziałam takiego bałaganu. Po podłodze walały się butelki, porozdeptywane chipsy i paluszki. W kilku miejscach dywan miał dziury wypalone papierosami.
- Courtney, nie żyjesz. - rzuciłam pod nosem i zabrałam się za ogarnianie tego burdelu. Zajęło mi to równe pięć godzin, bo jak się okazało, ktoś o słabym żołądku zarzygał mi pół łazienki.
        Tata obudził się około trzeciej i pierwszym, co zrobił, była kontrola.
- Matka się teraz pewnie w grobie przewraca. Nie dość, że ją zabiłaś, to jeszcze po śmierci przynosisz jej taki wstyd... 
Nie mogłam uwierzyć własnym uszom. Właśnie stwierdził, że zabiłam mamę. 
- I co się znowu tak na mnie gapisz?
- Nie zabiłam mamy - powiedziałam drżącym głosem i próbowałam powstrzymać łzy przed wypłynięciem.
- Gdyby nie twoja pieprzona gimnastyka, Emily nigdzie by nie pojechała i nadal by żyła - mówiąc to, patrzył na mnie wzrokiem pełnym nienawiści.
- Przestań! - wrzasnęłam i ruszyłam w stronę drzwi, jednak zanim dotknęłam klamki, poczułam mocne szarpnięcie za włosy.
- Nigdzie nie pójdziesz i nie będziesz mówić do mnie takim tonem. - Z całej siły popchnął mnie na kanapę. - Najchętniej bym cię zabił, ale niestety jesteś moją córką. - Kiedy mówił słowo córką, na jego twarzy malowały się pogarda i obrzydzenie. - Jesteś zwykłym śmieciem! - wycedził przez zęby prosto do mojego ucha. - To ty powinnaś była wtedy zginąć.
- Błagam cię, przestań - mówiłam, płacząc i próbując zakrywać uszy. Nie mogłam już dłużej tego słuchać. On jednak złapał mnie za nadgarstki i nadal mówił te okropne rzeczy, przyciskając mnie swoim ciałem do kanapy. Czułam, jakby zaraz miał połamać mi wszystkie kości.
- Mogło ci tam urwać ten głupi łeb - rzucił na koniec i uderzył mnie dłonią w czoło, rozcinając  fragment skóry sygnetem, który miał na palcu.
- Ćo lobicie? - zapytała Lily, niezdarnie przechodząc z kuchni do salonu.
- Nic, kochanie, bawimy się - odpowiedział ojciec, wymuszając uśmiech.
- Boli? - zapytała, widząc, że jego dosyć dobrze zbudowane ciało przylega do mojego.
- Nie boli. Prawda, Mary? - zwrócił się do mnie, głaszcząc moją głowę.
- Nie - odpowiedziałam, co było ewidentnym kłamstwem, ale nie chciałam martwić młodszej siostry. 

Gdy tylko wstał, poczułam niesamowitą ulgę. Ledwo co się podniosłam i poszłam do łazienki. Prawy policzek był cały siny, a z czoła sączyła mi się krew. Otworzyłam więc szafkę, wyjęłam z niej wodę utlenioną i plaster i opatrzyłam swoją ranę.
Gdy wyszłam z łazienki, tata siedział na kanapie z małą na kolanach i oglądali jakąś bajkę.
- Maly, ciółko, buba - wydukała Lily, widząc mnie z opatrunkiem.
- Mary spadła ze schodów  - odpowiedział za mnie ojciec. Ja wzięłam jogurt z lodówki i poszłam do swojego pokoju. Tam położyłam się na łóżku i robiłam to, co potrafiłam najlepiej: płakałam. W tamtym momencie chciałam, żeby była tu mama i mocno mnie do siebie przytuliła. Potrzebowałam jej wtedy jak nikogo innego na świecie.

***

        - O dziewiątej położysz ją spać - powiedział ojciec, uchylając drzwi. - I masz nie wychodzić z domu, ani nikogo tu nie sprowadzać. Zrozumiałaś? 
Nic nie odpowiedziałam, tylko patrzyłam w przyklejony na ścianę plakat przedstawiający układ słoneczny. 
- Pytam, czy zrozumiałaś?!
- Tak - odpowiedziałam, a wtedy on trzasnął drzwiami i zbiegł po schodach. Czekałam tylko na dźwięk odpalanego silnika. Kiedy go usłyszałam, zerwałam się z miejsca, weszłam do pokoju Lily  i wzięłam ją na ręce.
- Dzie ciemy? - spytała, gdy znosiłam ją na dół.
- Pobędziesz troszkę u pani Robinson, ja muszę na chwilę wyjść - odpowiedziałam jej i po chwili stałyśmy już przed drzwiami sąsiadki.  - Dzień dobry, mogłaby pani zająć się przez chwilę Lily, bo muszę iść do koleżanki odrobić zadanie?
- Oj,  wy tak zawsze wszystko na ostatnią chwilę. No kto to widziała, żeby lekcje odrabiać w niedzielę. No zostaw ją i tak jest u mnie wnuczek to się razem pobawią.
- Dziękuję pani - powiedziałam i ruszyłam w stronę domu Courtney. Widziałam, że jej tam nie zastanę, ale i tak nie chciałam się widzieć z nią tylko z Oliverem.
        - Hej - przywitał mnie i wpuścił do środka. - A co cię tu sprowadza?
- Chciałam cię zobaczyć - powiedziałam i zaczęłam go całować.
- Co ci się stało? - spytał, gdy się od niego oderwałam i miał okazję zobaczyć obrażenia na mojej twarzy.
- Spadłam ze schodów. Ale nie rozmawiajmy o tym, lepiej chodźmy do twojego pokoju, bo mam ochotę na mały numerek - rzuciłam, łapiąc go za krocze. Musiałam jakoś odreagować to, co mnie spotkało ze strony ojca.
- Twoje życzenie jest dla mnie rozkazem - powiedział i pociągnął mnie za sobą.
- Ja na górze. - Zdjęłam ciuchy, a następnie popchnęłam Olivera na łóżko. Wiedziałam, jak to jest, gdy robi się to na stojąco i gdy jest się na dole, więc teraz chciałam zobaczyć, jak będzie w takiej pozycji. 

Usiadłam na nim, rozchylając uda i czekałam, aż będzie gotowy Zanim we mnie wszedł, trochę się z nim podrażniłam i kiedy to, co miało stanąć, stanęło, założył prezerwatywę, a ja powoli wprowadziłam go do swojego wnętrza. 
Jego penis nie był tak wielki, jak Josha, więc nie sprawiał mi bólu. Unosiłam się i opadałam, czując na swoim ciele jego ciepłe dłonie. Nie miałam jeszcze zbyt dużego doświadczenia, więc Oliver mówił mi, kiedy mam przyspieszyć, a kiedy zwolnić, aby czerpać z tego jak najwięcej przyjemności. Po ostatnim ruchu opadłam na jego klatkę piersiową, czując, jakbym nadal miała go w sobie, mimo iż zdążył się już ze mnie wyślizgnąć.
        Leżeliśmy tak już dłuższą chwilę. On zaczął przeczesywać palcami moje włosy, a ja językiem zataczałam kółka wokół jego lewego sutka.
- Moja niegrzeczna dziewczynka - powiedział, ściskając moje pośladki. - Uwierz mi, że mógłbym się tak z tobą bzykać całą noc.
- Wierzę - powiedziałam i przygryzłam jego brodę. Wtedy też ktoś zapukał do drzwi.
- Przepraszam, ale muszę otworzyć. 
Sturlałam się z niego, a on ubrał spodnie i poszedł w stronę wejścia. Nie wiem dlaczego, ale przy nim czułam się bezpieczna i mogłam zapomnieć o tych wszystkich złych rzeczach, które mnie ostatnio spotykały.
        - Tak, jak się umawialiśmy, pięć dych - usłyszałam męski głos i ubrana w koszulkę Olivera wyszłam z jego pokoju. Zobaczyłam, że ten daje nieznajomemu pieniądze w zamian za drobną paczuszkę.
- Co to jest? - zapytałam, gdy z powrotem byliśmy sami.
- Kokaina, słonko - odpowiedział i przeciął nożykiem pakunek, wsypując jego zawartość na stół. - Brałaś kiedyś?
- Nie.
- A chcesz spróbować? Mówię ci, faza jest dużo lepsza niż po alkoholu i na drugi dzień nie rzygasz.
- Nie wiem - powiedziałam niepewnie, patrząc, jak formuje kreskę z białego proszku.
- Zrobię ci taką małą ścieżkę - rzucił i uformował drugą, tym razem nieco mniejszą, następnie zwinął dolara w rulon i wciągnął narkotyk do nosa. - Teraz ty. - Podał mi banknot, a ja zrobiłam to samo, co on. Na początku nic nie czułam, ale już po chwili wszystko stało się... lepsze. - A teraz idziemy do sypialni - rzucił i zabrał mnie do swojego pokoju.

 
 ***

    Wyszłam od niego o czwartej, cały czas będąc w znakomitym nastroju. Podeszłam do swoich drzwi i zobaczyłam na nich karteczkę. 

Przyprowadzę Lily przed szóstą.

        Zerwałam ją, wyjęłam klucze i gdy tylko znalazłam się w środku, rzuciłam się na kanapę, choć nawet nie byłam zmęczona. Wręcz przeciwnie, miałam mnóstwo energii, nawet po kilku godzinach seksu. Puściłam sobie płytę Joan Jett i zaczęłam tańczyć.
        O piątej trzydzieści, zgodnie z zapowiedzią, pani Robinson przyprowadziła Lily. Mała cały czas spała, więc wyłączyłam muzykę i bardzo ostrożnie zaniosłam ją na górę.
O szóstej położyłam się do łóżka, żeby sprawiać przed ojcem pozory, jakobym cały czas była w domu. Po piętnastu minutach usłyszałam samochód, a następnie klucz przekręcany w zamku. Gdy tylko wszedł na górę, zajrzał do mojego pokoju, więc udawałam, że śpię. Kiedy zamknął się w swojej sypialni, wygrzebałam się spod kołdry i zaczęłam pakować plecak. Godzinę później zeszłam do kuchni. Jako że nie byłam zbyt głodna, chwyciłam tylko batonika, wzięłam trzy gryzy i resztę, nie wiedzieć czemu, wyrzuciłam do kosza.  

***

        - Courtney, chyba się zakochałam - rzuciłam do przyjaciółki, gdy tylko zajęłyśmy swoje miejsca w klasie od matematyki.
- W kim? - spytała, kończąc makijaż.
- W Oliverze - odpowiedziałam, patrząc na nią rozanielonym wzrokiem.
- W moim bracie?
- Zgadza się. 
Court spojrzała na mnie zszokowanym wzrokiem. 
- Tak mnie wczoraj zerżnął, że teraz ledwo siedzę. Kochaliśmy się prawię całą noc.
- Okey, przespałaś się z nim, co nie znaczy, że go kochasz.
- Nie, Court, ja go naprawdę kocham i nie chodzi tu nawet o seks. Przy nim czuję się bezpiecznie.
- Gówno prawda! - krzyknęła na całą klasę.
- Ravin, wyjdź! - odezwała się nauczycielka i Courtney opuściła salę.  

Wyjrzałam przez okno i zobaczyłam, że wyszła ze szkoły. Płakała. Nie miałam pojęcia, czemu tak zareagowała. Czyżby była zazdrosna o Olivera?

................................
Tytuł rozdziału: Później stałeś się taki, jak sam diabeł.  



Data pierwotnej publikacji: 9.10.2010 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz