Nowych czytelników proszę o jedno - zanim zabierzecie się za pierwsze rozdziały, przeczytajcie ten najaktualniejszy (KLIK). Jeśli się Wam nie spodoba, nie zmarnujecie czasu, jeśli wręcz przeciwnie, będziecie mieć motywację do przebrnięcia przez fatalne początki. Z góry dziękuję.

sobota, 10 listopada 2012

05. I'd rather be with jane than dick

     Zaraz po szkole poszłam do Courtney. Drzwi otworzył mi Oliver.
- Jest twoja siostra?
- Wyszła do sklepu, ale zaraz wróci, więc możesz na nią zaczekać.
- Ona jest chyba od ciebie zazdrosna - powiedziałam, siadając na sofie obok niego.
- O mnie? - zapytał zdziwiony.
- Tak. Kiedy powiedziałam jej o nas, to znaczy o naszej ostatniej nocy, strasznie się zdenerwowała i wyszła ze szkoły. Płakała.
- Ona nie jest zazdrosna o mnie, tylko o ciebie - powiedział, wciągając jedną z dwóch ścieżek kokainy.
- Co ty gadasz?
- Moja siostra jest w tobie zakochana.
- Ej, nawet tak nie żartuj. Przecież jestem dziewczyną - odpowiedziałam, a ten podsunął mi tackę, którą wyczyściłam z reszty białego proszku.
- A moja siostra lubi dziewczyny. Kiedyś przyłapałem ją ze swoją znajomą, a niedawno widziałem jej notes. Na prawie każdej stronie ma twoje imię w serduszku. 
Byłam w szoku. Przecież nie raz widziałam, jak Courtney zabawiała się z mężczyznami. 
- Jak mi nie wierzysz, to ją zapytaj.
- Kogo? O co? - zapytała Court, wchodząc z wielką torbą zakupów. - Oli, może byś tak ruszył dupę i mi pomógł, co?
- Się robi. - Wstał i pomógł jej postawić torbę na stole.
- A ciebie, co tu sprowadza? - zwróciła się do mnie, stukając lizakiem o zęby.
- Chciałam pogadać.
- Okey, to chodź do mnie, bo przecież ten zaraz będzie podsłuchiwał.
- Nie bój się, właśnie wychodzę - odpowiedział i opuścił mieszkanie.
- No więc, o co chodzi, małpeczko? - spytała, siadając na krześle i zapaliła papierosa.
- O to, co się stało w szkole.
- Zapomnij o tym.
- Nie, Court. Chcę to wyjaśnić. Najpierw myślałam, że jesteś zazdrosna o swojego brata, ale teraz myślę, że tu nie chodzi o niego, tylko o mnie.
- Co ten dupek ci nagadał? - zapytała, gasząc papierosa i wkładając do ust gumę truskawkową.
- Nic.
- Nie kłam. Pewnie mówił ci, że na ciebie lecę, co? - Była już nieco poddenerwowana.
- W zasadzie...
- Mary, nie kręć. Powiedział ci to, czy nie?
- Powiedział - odpowiedziałam, patrząc na nią. - Czy ty jesteś... - zaczęłam, jednak nie dokończyłam.
- Kim? - spytała, przerzucając gumę z jednego polika do drugiego.
- Tą,  no... - zaczęłam się strasznie jąkać.
 -Tak, jestem pieprzoną lesbijką. Teraz wiesz i możesz już wyjść.
- Czemu mam wyjść?
- Nie boisz się, że się na ciebie rzucę?
- Nie - odpowiedziałam, patrząc jej w oczy.
- Mary, mi naprawdę wystarczy to, że spędzasz ze mną tyle czasu. Nie musimy być razem, bo wiem, że ty jesteś hetero. Wystarczy, że mogę na ciebie patrzeć i z tobą rozmawiać. Jesteś bardzo piękna, wiesz? 
Strasznie wzruszyło mnie to, co powiedziała, więc podeszłam do niej i złapałam ją za rękę.
- Nikt nigdy tak do mnie nie mówił. To naprawdę miłe.
- Wiem - powiedziała, delikatnie przygryzając wargi i właśnie wtedy ją pocałowałam. Najpierw delikatnie, a potem coraz agresywniej. 

Usiadłam na niej, a nasze języki urządzały sobie gonitwy raz w moich, raz w jej ustach. Nasze ciała się stykały i zrobiło mi się bardzo gorąco, plus kokaina właśnie zaczęła działać. Serce waliło mi jak szalone, a Court zaczęła dotykać moich pośladków.
- Robiłaś to kiedyś z dziewczyną? - zapytałam, gdy przerwałyśmy pocałunek.
- Tak - odpowiedziała. - I bardzo chętnie to powtórzę. A ty?
- Nie, ale bardzo chętnie to zrobię. 
        Przyjaciółka zdjęła mi bluzkę i zaczęła dotykać mojego biustu przez materiał stanika, którego postanowiłam się szybko pozbyć. Ona w tym czasie zrzuciła swoją koszulę, pod którą nie miała już nic więcej. Dotykałyśmy się nawzajem. Byłam ogromnie nakręcona. Nie spodziewałam się, że to może być, aż tak przyjemne.
- Ściągaj spodnie - rzuciła. Zeszłam z niej i zaczęłam pozbywać się dolnej części ubioru. Ona zrobiła to samo, nawet nie wstając z krzesła. Siedziała tam z nagim biustem w samych majtkach. Uklękłam przed nią, zsunęłam z niej białe figi i rozszerzyłam jej nogi. Najpierw składałam czułe pocałunki na wewnętrznej stronie jej ud, co przyprawiało ją o delikatne dreszcze. W końcu zdecydowałam się dać jej ogromną przyjemność. Dotknęłam wargami jej wilgotnej waginy i muskałam ją tak, jakbym całowała jej usta. Robiłam to powoli i bardzo dokładnie, a ona jedną rękę trzymała na mojej głowie, a drugą przy ustach, co chwila wkładając do nich palec i odrywając plecy od oparcia. 

Kilkuminutową zabawą językiem zaprowadziłam ją na sam szczyt. Wstałam, a ona starała się dojść do siebie.
- Połóż się na łóżku i szykuj na rewanż.
Zrobiłam to, co powiedziała i wygodnie się ułożyłam, czekając na swoją dawkę rozkoszy. To było coś naprawdę dziwnego, bo nigdy w życiu nie kręciły mnie kobiety. Nie wyobrażałam sobie, bym mogła zaspakajać inną dziewczynę. Kiedyś raz coś takiego przeszło mi przez myśl, jednak zawstydziło do tego stopnia, że nawet do tego nie wracałam. Jednak mimo to właśnie to zrobiłam. Ile było w tym zdrowego rozsądku i świadomego pragnienia, a ile działania kokainy, nie miałam pojęcia. 
- No dobra, pokaż, co tam masz - rzuciła i weszła na łóżko, ściągając mi bieliznę. - Jest cudowna, taka ciepła i mokra - mruknęła,  po czym zanurzyła się między moje nogi. Jej język wykonywał kuliste, niezwykle precyzyjne ruchy. Starałam się nie krzyczeć, ale był mi zbyt dobrze. Dreszcze przechodziły całe moje ciało, aż w końcu doszłam. Court położyła się obok mnie i uśmiechnęła.
- Kocham cię, Mary - rzuciła po chwili i pogłaskała mnie po twarzy.
- Ja ciebie też - powiedziałam raczej pod wpływem chwili.
        Leżałyśmy tak jeszcze z piętnaście minut, co chwila wybuchając głośnym śmiechem.
- Dlaczego nie robiłyśmy tego wcześniej? - zapytałam, gładząc jej włosy.
- Nie wiem, słonko - odpowiedziała i znów złączyłyśmy się w namiętnym pocałunku. Leżała na mnie, a ja ściskałam jej pośladki. Zabawę przerwał nam telefon. - Słucham? Bzykam się z Mary. Nie wierzysz? - Tu zwróciła się do mnie: - Mary, powiedź Joshowi, co robimy. - Podała mi słuchawkę i znów zniżyła się do mojego krocza.
- No właśnie leżymy nago na jej łóżku.
- I co robicie? - spytał
- Całowałyśmy się, a ja bawiłam się jej pośladkami, ale nam przerwałeś.
- Przepraszam - powiedział wyraźnie nakręcony.
- Courtney właśnie zaczęła robić mi po raz drugi dobrze.
- Serio?
- Tak, serio - mówiłam już z przyspieszonym oddechem.
- Cholera, wy to tak naprawdę? - Słychać było, że go zamurowało.
- No, a co ty myślałeś? - odpowiedziałam z jękiem.
- Myślałem, że jaja sobie ze mnie robicie.
- My? Nigdy. - Nie mogłam już mówić.
- Tylko się teraz nie rozłączaj. Pojęcz mi trochę do słuchawki - poprosił i usłyszałam w tle dźwięk rozpinanego rozporka. Nie wiem dlaczego, ale świadomość, że Josh nas słuchał, podniecała mnie jeszcze bardziej. Courtney znów zajęła się mną tak jak powinna i na koniec moje ciało wygięło się w łuk. - Dziewczyny, jesteście niesamowite. Musimy umówić się kiedyś na trójkącik.
- Chciałbyś - odpowiedziałam i rozłączyłam się. - Boże, Courtney, on sobie walił! - wrzasnęłam, gdy tylko wróciły mi siły.
- Pieprzony zboczeniec. Dobra, starczy na dzisiaj - powiedziała, odpalając papierosa. Zgodziłam się, bo sama byłam już wystarczająco zaspokojona. Dzień wcześniej  przez jej brata, a potem przez nią.

***

        Nie byłam pewna, czy zrobiłabym to z nią bez dragów, ale jak się okazało, nie miałam z tym problemu. W ciągu trzech miesięcy powtórzyłyśmy to jeszcze kilkadziesiąt razy, zupełnie na trzeźwo, jednak moje myśli nadal krążyły wokół Olivera. To go kochałam i to z nim chciałam być. Nie chciałam ranić Court, więc spotykałam się z nim tylko pod jej nieobecność. Jako że często u nich bywałam, dali mi klucze. Któregoś dnia, gdy moja przyjaciółka była poza miastem, odwiedziłam jej brata. Gdy tylko weszłam, usłyszałam jednoznaczne odgłosy. Pomyślałam, że Oliver ogląda jakiś nieprzyzwoity film i tylko się do siebie uśmiechnęłam, po czym otworzyłam drzwi jego pokoju.
- Niespo... - zaczęłam, lecz przerwałam, widząc, jak Oliver posuwa od tyłu jakiegoś rudzielca z ogromnymi cyckami. Byłam w ogromnym szoku.
- Co tak patrzysz? Może chcesz się przyłączyć? - zapytał, a ja z płaczem wybiegłam na zewnątrz. Poczułam się okropnie. Nie mogłam zapanować nad swoimi emocjami. Zaczęłam kopać stojący przy furtce kosz na śmieci, a zaraz po tym z domu wyszedł Oliver.
- Jak mogłeś mi to zrobić?! - zapytałam, rzucając się na niego z pięściami.
- Spokojnie, malutka - powiedział, próbując zapanować na moimi rękami.
- Zdradziłeś mnie - rzuciłam łamiącym się głosem.
- Co ty w ogóle wygadujesz?!
- Myślałam, że jesteś moim chłopakiem, że jesteśmy parą.
- Za dużo myślisz - odpowiedział, siadając na krawężniku.
- Powiedź mi, czy ty mnie w ogóle kochasz? - spytałam, patrząc na niego ze spojrzeniem pełnym nadziei.
- Co ci strzeliło do tej ślicznej główki? Owszem, jesteś ładna i to nawet bardzo, uwielbiam się z tobą kochać, ale nie czuję do ciebie nic prócz sympatii. Słoneczko, nie jesteśmy parą. Nigdy nie byliśmy i nigdy nie będziemy.
- To dlaczego się ze mną kochasz?
- Bo jesteś w tym dobra - rzucił i próbował mnie pocałować, jednak odepchnęłam go od siebie i wstałam z miejsca.
- Nie chcę cię więcej widzieć! - wrzasnęłam i wybiegłam z ich podwórka. 

Właśnie wtedy po raz pierwszy w życiu  poczułam się jak zwykła, nic nie warta dziwka. 


***


        - Koniec z facetami. Zostanę lesbijką i będę wyrywać wszystkie najlepsze laski - żaliłam się Lisie przez telefon.
- Nie on jeden na świecie - powiedziała, próbując mnie pocieszyć, jednak nie najlepiej jej to szło.
- Mary! - usłyszałam głos ojca, pożegnałam się z przyjaciółką i zeszłam na dół.
- Słucham?
- Co to ma być? - zapytał, wskazując na talerz stojący przed nim na stole.
- Twój obiad - odpowiedziałam, strzelając z nerwów palcami. Nienawidziłam tego tonu.
- Ty to nazywasz obiadem?! Ziemniaki przesolone, kotlet przypalony i ja mam to jeść?! - Chwycił talerz i rzucił nim w moją stronę. Zdążyłam się schylić dosłownie w ostatniej chwili. - Nic nie potrafisz dobrze zrobić! A teraz sprzątaj to.
- Nie - powiedziałam i już tego żałowałam.
- Jak to nie?
- Ty to rzuciłeś, więc dlaczego ja mam to sprzątać?
- No i jeszcze pyskuje, niewdzięczna suka! - Jego dłoń zacisnęła się na moim karku i nagle moja twarz znalazła się milimetr nad sponiewieranym obiadem. - Albo to sprzątniesz, albo zeżresz. Mnie to gówno obchodzi, ma nie być po tym śladu - rzucił i otwartą dłonią uderzył mnie w tył głowy...
     Od owego wydarzenia minęły dwa lata. W ciągu tego okresu uciekłam z domu około pięćdziesięciu razy, lecz zawsze łapał mnie on, albo któryś z jego przydupasów, a potem standardowo: dziesięć lub więcej, nigdy mniej, pasów na gołe plecy, kilka ciosów pięścią w twarz. Pięć razy jeździłam na pogotowie ze złamanym lub stłuczonym nosem. O dziwo, zęby straciłam tylko dwa i to jeszcze w mało widocznych punktach szczęki. Tatuś, jak każdy policjant, wiedział, jak walić, by zadać ból, a nie zostawić widocznych śladów. Był w tym mistrzem. 

Oprócz bicia i picia, zajmował się prostytutkami, które zgarniał z ulicy. Pieprzył je za darmo, a raczej za zapewnienie wolności wykonywania zawodu. Jedną nawet znałam. Chodziła do mojej szkoły, miała siedemnaście lat. Nie był wobec niej delikatny. Słyszałam, jak wrzeszczała, ale nie były to wrzaski wydawane z rozkoszy, a z bólu. Ten sadysta lubił ciasne dziurki, więc zafundował tej biednej dziewczynie seks analny. Nic przyjemnego, zwłaszcza gdy facet ma wielkiego i robi to mocno i szybko.
        - Trzeba było odciąć mu kutasa - rzuciłam do niej, gdy zapłakana opuściła pokój mojego ojca.
- Gdybym miała czym, na pewno bym to zrobiła  - odpowiedziała i drżącymi dłońmi włożyła do stanika pięćdziesiąt dolarów. Taka rekompensata za ból i poniżenie.



...............................................
Tytuł rozdziału: Wolę być z laską, niż fiutem 



Data pierwotnej publikacji: 12.10.2010 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz