Nowych czytelników proszę o jedno - zanim zabierzecie się za pierwsze rozdziały, przeczytajcie ten najaktualniejszy (KLIK). Jeśli się Wam nie spodoba, nie zmarnujecie czasu, jeśli wręcz przeciwnie, będziecie mieć motywację do przebrnięcia przez fatalne początki. Z góry dziękuję.

sobota, 10 listopada 2012

19. The secret is out

Jared:

        - Jared, wstawaj!
- Człowieku, jest niedziela. Chcę się wyspać.
- Mamy gości  - rzucił mój brat, zdejmując ze mnie kołdrę.
- Jakich znowu gości? - spytałem, podnosząc się z łóżka.
- Przyjechali znajomi mamy z córką. Mówię ci, niezła laska.
- Jasne. - Nie wierzyłem zbytnio w gust Shannona. Dla niego każda dziewczyna, której biust był większy niż B była niezłą laską. 
        Nałożyłem na siebie ubranie i razem z bratem wszedłem do salonu.
- A to mój drugi syn, Jared - odezwała się mama, obejmując mnie ramieniem. Byłem nieco zaskoczony, bo jeszcze wczoraj była na mnie wściekła.
- Muszę przyznać, że obaj wyrośli na przystojnych młodzieńców. - Kobieta podeszła do mnie i pocałowała mnie w policzek. - Nie pamiętasz mnie, co?
- Jakoś nie bardzo - odpowiedziałem nieco zakłopotany.
- Zajmowałam się wami, jak mieliście po pięć i sześć lat. Shannon mnie pamięta. - Uśmiechnęła się do mojego brata.
- Oczywiście, że pamiętam. Tak pięknych kobiet się nie zapomina. 
Mina jej męża: bezcenna.
- No proszę, jaki z niego dżentelmen. - Kobieta usiadła z powrotem na kanapie.
- Ty i gdzie ta laska?  - spytałem cicho brata.
- W łazience - odpowiedział mi równie konspiracyjnym szeptem i już mieliśmy usiąść przy stole, gdy do pokoju weszła młoda, brązowowłosa dziewczyna.
- A to nasza córka Cassie - przedstawiła ją jej matka. Wymieniliśmy uściski dłoni i uśmiechy, po czym zajęliśmy swoje miejsca. 

Dziewczyna faktycznie była atrakcyjna, ale nie zrobiła na mnie jakiegoś wielkiego wrażenia.  Do mojej Mary było jej daleko.
- Cassie będzie u nas mieszkać przez dwa miesiące - oznajmiła nam mama.
- Naprawdę jesteśmy ci bardzo wdzięczni, że się zgodziłaś. Nasi pracodawcy nie pozwolili nam jej ze sobą zabrać. Niby ma szesnaście lat, ale lepiej, żeby nie zostawała sama na tak długi okres czasu.

- No pewnie, przecież ta młodzież teraz to ma takie pomysły, że aż strach ich zostawić samych. Akurat Cassie to mądra dziewczyna, ale nie wiadomo, na jakich ludzi trafi. Dziewczyny w jej wieku i te nieco starsze już są pouzależniane od narkotyków i alkoholu.  Dobrze wiedziałem, że piła do Mary i chciałem jej coś powiedzieć, gdy poczułem kopnięcie. Shannon zorientował się w moich zamiarach i w ten sposób mnie od nich odwiódł. 


***


        - Mam nadzieję, że to nie będzie dla was jakiś wielki kłopot - rzucił pan Owen, gdy już zbierali się do wyjścia.
- Mówiłam ci już chyba ze sto razy, że nie. Shann i Jared pokażą jej miasto. Na pewno nie będzie się z nimi nudzić, a oni nie będą robić żadnych głupot. 
 Mama razem z córką Owenów odwiozła ich na lotnisko, a ja z bratem sprzątnęliśmy ze stołu.
- Robimy zakład? - zapytał Shannon.
- Jaki zakład?
- O to, który ją pierwszy przeleci.
- Przestań, mam dziewczynę - odpowiedziałem mu, wkładając ostatni talerz do zlewu.
- No i co z tego? Przecież to będzie tylko w ramach zabawy i nie będzie się liczyło jako zdrada.
- Przestań, stary. Jak chcesz, to sobie ją pukaj. Mi jedna partnerka wystarczy.
 


***


        Wieczorem zabraliśmy nową znajomą na spacer po okolicy. Shann cały czas prawił jej komplementy i udawał wrażliwego i romantycznego gościa. Wyglądało to tak komicznie, że ledwo powstrzymywałem śmiech, ale laska najwyraźniej to kupiła, bo wpatrywała się w mojego brata jak w obrazek.
        Kiedy przechodziliśmy koło domu mojej dziewczyny, postanowiłem oddalić się od grupy.
- Wybaczcie, ale muszę zostawić was samych.
- A gdzie się wybierasz? - spytał Shannon.
- Idę do Mary - odpowiedziałem i wszedłem na jej podwórko. Drzwi otworzył mi jej ojciec. - Dobry wieczór, jest Mary?
- Nie - rzucił, mierząc mnie wzrokiem.
- A wie pan, kiedy wróci? - zapytałem nieco speszony tym przeszywającym na wskroś spojrzeniem.
- A kto ty w ogóle jesteś?
- Jared, jej chłopak.
- A, to ty ją posuwasz w swoim samochodzie. Kiepski masz gust, dzieciaku, no ale co porodzisz. Nie wiem, kiedy wróci i jakoś mnie to specjalnie nie obchodzi - powiedział i zatrzasnął mi drzwi przed nosem. Nie ma co, przyjemniaczek. Odwróciłem się i wolnym krokiem ruszyłem w stronę domu.
        Po powrocie wziąłem prysznic i rozłożyłem łóżko polowe, na którym przyszło mi sypiać co drugą noc. Mama oglądała swój serial, Shannona nie było w pokoju. Wrócił dopiero po dwóch godzinach, kiedy już zasypiałem.
- Człowieku, padniesz, jak ci coś powiem!
- Już padłem.
- Ona się nigdy nawet nie całowała.
- Bardzo ekscytujące - wydukałem i obróciłem się na drugi bok, mimo iż nadal we znaki dawał mi się ten przeklęty łuk brwiowy.
- Nie no, obczaj. Ja tu chciałem ją przelecieć, a ta mi tu wyskakuje z testem: Wiesz, że jeszcze nigdy się nie całowałam?  Masakra dosłownie.
- Nie każdy ma tak bujne życie erotyczne jak ty.
- No wiem, ale nadal jestem w szoku. Byłem pewien, że taką laskę obracał już nie jeden, a tu takie zaskoczenie. No i jej nie zaliczę.
- Nawet nie wiesz, jak płytko myślisz - rzuciłem, zmieniając pozycję na siedzącą.
- To znaczy? - Spojrzał na mnie pytającym wzrokiem.
- Będziesz jej nauczycielem. Wprowadzisz ją do świata dorosłych. Nauczysz ją wszystkiego, co związane z seksem. Zrobisz z niej prawdziwą kobietę!
- Ty, że ja na to nie wpadłem. Patrząc na to z tej strony, jej dziewictwo jest faktycznie ogromnym plusem.
- No pewnie. Do końca życia będzie pamiętać gościa, który rozdziewiczył ją swoją wielką, nieobrzezaną pałą.
- Obrzydliwy jesteś. - Jedna z jego poduszek właśnie wylądowała na mojej głowie. Wybuchnąłem głośnym śmiechem, po czym obaj zasnęliśmy.
 


***


        W pół do siódmej po pokoju rozniósł się dźwięk budzika. Bardzo niechętnie wygrzebałem się z ciepłej pościeli, wyprostowałem obolałe plecy i poszedłem do kuchni. Wstawiłem wodę na herbatę i poszedłem do łazienki pod prysznic.
        Zakręciłem wodę i kompletnie nagi wyszedłem z kabiny. Już miałem złapać za ręcznik, gdy zobaczyłem przed sobą Cassie. Z zszokowaną miną wpatrywała się w moje pozbawione okrycia krocze.
- Jezu Chryste! - niemal krzyknąłem i szybkim ruchem zasłoniłem swoje przyrodzenie.
- Przepraszam, chciałam tylko pomalować rzęsy. Myślałam, że zdarzę, zanim skończysz - wydukała nadal zaintrygowana tym, co przed chwilą zobaczyła.
- Następnym razem krzycz, jak będziesz wchodzić - dodałem, upewniając się, że ręcznik dobrze trzyma się na moich biodrach.
- Dobrze - rzuciła nieśmiało i wyszła. Na spokojnie wytarłem się i ubrałem, po czym poszedłem zjeść śniadanie. Mama właśnie kończyła smażyć jajecznicę.
        - Co się stało Cassie, że jest taka zawstydzona? - zapytała, stawiając przede mną talerz.
- Nie mam pojęcia - odpowiedziałem, biorąc do ręki widelec. Nie chciałem mówić mamie o tym, co zdarzyło się w łazience, bo było to żenujące zarówno dla mnie jak i dla naszej współlokatorki.
 


***


        Dzień w szkole minął mi wyjątkowo szybko. Zmartwił mnie jednak fakt, że nie spotkałem tam Mary.
- Pewnie jest chora - powiedziała Lisa, gdy skoczyliśmy razem na papierosa po lekcjach.
- Poszedłbym do niej, ale wolę nie pokazywać się jej staremu.
- Nie dziwię ci się. Dzisiaj jest jeszcze w domu, ale jutro pracuje, więc wtedy będziesz mógł ją odwiedzić.
- Znasz jego harmonogram? - spytałem, śmiejąc się.
- Prawdę powiedziawszy, to tak. Też nie lubię go widywać, więc chodzę do Mary tylko wtedy, gdy go nie ma.
- Ty i Mary jesteście przyjaciółkami, tak?
- No tak.
- Więc pewnie mówicie sobie o wszystkim, jak to przyjaciółki.
- Do czego zmierzasz? - zapytała, gasząc papierosa.
- Chciałem zapytać, czy wiesz, co się dzieje między nią, a jej ojcem. Mi nie chce nic na ten temat powiedzieć, a widzę, że raczej nie mają zbyt dobrych stosunków.
- Wiem, ale lepiej żeby ona ci to wszystko wyjaśniła. Wiem, że jesteś jej chłopakiem, ale mimo to głupio mi rozmawiać z tobą o jej prywatnym życiu.
- Nie no okey, nie ma sprawy. Dobrze cię rozumiem.
- To dobrze - odpowiedziała i poszliśmy w stronę swoich domów.
 


***


        Przez cały czas Shannon zgrywał wielkiego romantyka, co mnie śmieszyło, a mamę irytowało. Gdy tylko zobaczyła, że Shanny zaczyna podrywać pannę Owen, przeprowadziła z nim poważną rozmowę. Usłyszałem tylko jej fragmenty. Argumentacja mamy była po prostu zabójcza.
- Nie zrobisz dziwki z niewinnego dziecka. Jim cię powiesi, kiedy się dowie, że zdeprawowałeś jego ukochaną córeczkę. 
Braciszek przyjął pogadankę mamy z wielką pokorą, jednak czułem, że zbierał się w nim atak śmiechu. 
- Niech Jared się nią zajmie. Ty trzymaj się od niej z daleka.
Powoli zaczynałem rozgryzać jej plan. Jej celem nie było stanie na straży cnoty szesnastoletniej dziewczyny. Ona chciała mnie z nią zeswatać. Doprawdy komiczne. 
        Gdy tylko skończyła swój wykład, Shann wpadł do tymczasowo naszego pokoju i tak jak się tego spodziewałem, wybuchł głośnym, niekontrolowanym śmiechem.
- Przenieś łóżko polowe do mojej sypialni - rzuciła mama, stając w drzwiach.
- Po co? - spytałem, gdyż Shannon nie był w stanie opanować śmiechu.
- Twój brat od dziś śpi w moim pokoju. Muszę mieć pewność, że w nocy nie zakradnie się do Cassie. 
Śmiech od razu ucichł.
- Żartujesz, tak? - zapytał.
- Mówię poważnie - odpowiedziała mu i zamknęła drzwi.
- Ale jaja - rzuciłem, śmiejąc się.
- Zamknij się.
 



***


        W środku nocy usłyszałem skrzypienie drzwi. Podniosłem głowę i zobaczyłem Cassie.
- Nie pomyliłaś czasem pomieszczeń? - spytałem, myśląc że może omyłkowo zamiast do łazienki weszła do mojego pokoju. Takie coś się zdarza, gdy przebywa się w obcym miejscu.
- Nie - odpowiedziała i ni stąd ni zowąd usiadła na mnie okrakiem.
- Co ty robisz? - zapytałem zaskoczony, jednak zamiast mi odpowiedzieć, zaczęła mnie całować i to jak całować. Shannon najwyraźniej był wybitnym nauczycielem.
- Wybacz, ale mam dziewczynę, poza tym podobasz się mojemu bratu i gdybym teraz coś z tobą zrobił, to byłoby to świństwo - wydukałem, gdy oderwała się od moich ust.
- Ale mi się podobasz ty. 
Nieco zmieszany zdjąłem ją z siebie i zszedłem z łóżka.
- Muszę wstać rano do szkoły, więc będzie lepiej, jak wyjdziesz.
- Jesteś tego pewien? - W tym momencie zdjęła z siebie koszule nocną i moim oczom ukazało się jej nagie ciało. 

Rozum i serce mówiły stanowcze nie, jednak pierwotny instynkt okazał się od nich silniejszy. Już po chwili naga Cassie leżała pode mną i dotykała moich ramion. Zabezpieczyłem się i zacząłem w nią wchodzić. Przy moich parametrach i fakcie, że był to jej pierwszy raz, nie było to jednak łatwe. Jej ciało stawiało opór, najwyraźniej nie była na to gotowa, ale ja byłem już zbyt nakręcony, by się wycofać. Zdecydowałem się na silne pchnięcie. Cassie krzyknęła, jednak szybko ją uciszyłem. Cały czas trzymałem dłoń na jej ustach, by nie obudziła swoimi odgłosami pozostałych domowników. Jej jeszcze kilkadziesiąt sekund temu wyluzowane ciało było teraz sztywne. Wsunąłem się do samego końca i wysunąłem, tylko po to, by powtórzyć całą czynność. Nadal wydawała z siebie dziwne dźwięki, ale jej ciało znów robiło się luźne. Postanowiłem zdjąć dłoń z jej ust i kontynuować. Teraz już była cicho. 
        Zaspokojenie przyszło nagle. Jej ciało zadrżało, mięśnie zacisnęły, a ja opadłem na nią bezwładnie. Wtedy też zorientowałem się, że jej twarz jest mokra od łez.
- Pierwszy raz zwykle bywa bolesny - wyszeptałem jej do ucha, gdy już z niej wyszedłem.
- Nie było aż tak źle - odpowiedziała, ocierając słone krople. - Bolało tylko na początku.
- Okey, dostałaś to, co chciałaś i teraz wracaj do siebie. 
Zaskoczona moimi słowami nałożyła koszulę i wyszła. Pewnie myślała, że będę ją pieprzył przez całą noc. Nie, nie było takiej opcji. Sumienie by mi na to nie pozwoliło. Kilka minut wcześniej przejęło nade mną kontrolę podniecenie, a kiedy byłem już zaspokojony, czułem się jak świnia.  


***


        Na drugi dzień rano udało mi się uniknąć spotkania z Cassie. Pewnie odsypiała wrażenia.
A Mary znów nie było w szkole. Zacząłem się o nią poważnie martwić, więc wyszedłem trzy godziny wcześniej z lekcji i od razu poszedłem do niej do domu. Otworzyła mi drzwi z naciągniętym na głowę kapturem. Przywitałem się i zapytałem, co się z nią działo w ostatnim czasie.
- Wybacz, ale nie mam nastroju na rozmowy - odpowiedziała i już miała zamykać drzwi, gdy nieco przerażony jej zachowaniem złapałem ją za rękę. Jej reakcja przeraziła mnie jeszcze bardziej, bo był to głośny krzyk. Już dłużej nie myśląc, wszedłem do środka i zdjąłem jej kaptur. To co zobaczyłem kompletnie mnie przeraziło. Jej twarz była cała posiniaczona, miała szwy na łuku brwiowym i na brodzie.
- Boże, kto ci to zrobił? - zapytałem łamiącym się głosem.
- Mój ojciec - odpowiedziała i rozpłakała się. Opowiedziała mi o tym, co ten drań jej robił, a ja nie mogłem uwierzyć własnym uszom.
- Zabiję go, przysięgam, że go zabiję! Jak on mógł zrobić coś takiego własnej córce?! Dlaczego nie powiedziałaś mi o tym wcześniej?!
- Wstydziłam się - powiedziała przez łzy i przytuliła się do mnie. - Tak bardzo cię kocham.
- Obiecuję, że już nigdy, nikt cię nie skrzywdzi. Dopóki będę przy tobie, nie spotka cię nic złego.
- A jak długo będziesz? - zapytała, odrywając głowę od mojej szyi.
- Do samego końca - odpowiedziałem i delikatnie ją pocałowałem.

.......................................................................................
Tytuł rozdziału: Prawda wyszła na jaw.


Data pierwotnej publikacji: 29.12.2010  

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz