Nowych czytelników proszę o jedno - zanim zabierzecie się za pierwsze rozdziały, przeczytajcie ten najaktualniejszy (KLIK). Jeśli się Wam nie spodoba, nie zmarnujecie czasu, jeśli wręcz przeciwnie, będziecie mieć motywację do przebrnięcia przez fatalne początki. Z góry dziękuję.

sobota, 10 listopada 2012

22. Cause we're hotter when we don't give a damn

        Kiedy wróciłam do domu, od razu rzuciłam się na łóżko i zaczęłam płakać.
- Mary... - usłyszałam głos siostry.
- Czego? - rzuciłam chłodno.
- Dlaczego płaczesz?  - spytała, podchodząc bliżej.
- Nie twój interes. - Przykryłam głowę poduszką, a Lily wyszła z mojego pokoju. 
Byłam wściekła i smutna jednocześnie. Nienawidziłam go za to, że mnie okłamał. 
Kiedy byłam już w miarę trzeźwa, dotarło do mnie, że mój własny chłopak, który jeszcze niedawno mówił, że mnie podziwia, nazwał mnie dziwką. Miałam ochotę obić mu ten jego śliczny ryjek, swój zresztą też. Ze złości dosłownie we mnie wrzało i akurat wtedy do mojego pokoju znów weszła moja siostra. - Po co znów tu przylazłaś?
- Mary, dlaczego jesteś dla mnie taka niemiła?
- Bo tego, idź do siebie.
- Ale ja...
- Wynoś się stąd, ty tępa gówniaro! - nie wytrzymałam i wrzasnęłam, odrywając twarz od mokrej od łez poduszki. Usłyszałam jej szloch, a następnie trzaśnięcie drzwi. Z całych tych nerwów w końcu zasnęłam.
        Zaraz po przebudzeniu wstałam z łóżka i poczułam pod stopami coś, co zdecydowanie nie było podłogą. Spuściłam wzrok i ujrzałam białą kartkę. Podniosłam ją, odwróciłam i zobaczyłam na niej rysunek przedstawiający dwie osoby: małą i dużą, które uśmiechnięte trzymały się za ręce. Nad głową małej widniał napis Lily, a nad dużej Mary. Nagle poczułam okropny wstyd. Moja siostrzyczka przyszła tu, by na pocieszenie dać mi rysunek, a ja nazwałam ją tępą gówniarą i kazałam jej się wynosić. 
I kto tu jest tępy?
        Wyszłam z pokoju i zapukałam do drzwi Lily, a następnie nacisnęłam klamkę. Moja siostra leżała na łóżku w takiej samej pozycji, co ja chwilę wcześniej.
- Mogę wejść? - zapytałam, jednak nie usłyszałam odpowiedzi. Mimo to weszłam. - Znalazłam twój rysunek, bardzo ładny - powiedziałam, przysiadając na łóżku. Mój karaluszek nadal się do mnie nie odzywał. - Przepraszam, że na ciebie nakrzyczałam, nie gniewaj się na mnie - mówiąc to położyłam głowę na jej ramieniu.
- Odejdź - powiedziała, przesuwając swoje ciało.
- Nie odejdę, dopóki mi nie wybaczysz.
- Nie wybaczę.
- Nie?
- Nie. Idź sobie. 
Zamiast wstać i wyjść, zaczęłam ją łaskotać. Na początku udawała twardą, ale już po chwili zaczęło się głośno śmiać.
- Dalej się gniewasz, słoneczko? - spytałam, gdy leżała na plecach z potarganymi włosami i czerwoną twarzą.
- Już nie - odpowiedziała, uśmiechając się.
- Moja kochana małpeczka - rzuciłam i zaczęłam całować ją po policzkach. - Wiesz, że bardzo cię kocham?
- Wiem.
- A masz może ochotę na ciasteczka?
- Pewnie! - krzyknęła
- No to wstajemy. 
Oplotła moją szyję rękami i pas nogami. Ledwo co udało mi się ją podnieść. Zeszłyśmy do kuchni i zaczęłyśmy szykować składniki.
- Tatuś lubi ciasteczka, więc się ucieszy - powiedziała Lil, zakładając na ubranie mały fartuszek. 
Może na tyle, że dziś nie dostanę.
        Po półgodzinnej zabawie mąką i resztą składników, nasze ciastka wjechały do piekarnika.
- A teraz biegniemy do łazienki się umyć.
- Ja chcę się wykąpać w pianie! - rzuciła moja siostra, siadając na wannie. - Wykąpiemy się razem? 
 W sumie to kąpiel by mi się przydała. Zatkałam wannę korkiem i zaczęłam nalewać wodę.
 - Piana, piana ma być dużo piany!  - wykrzykiwała Lily, gdy wlewałam płyn do kąpieli, który całkiem nieźle się pienił. 
Kiedy kąpiel była gotowa, zdjęłyśmy ciuchy i weszłyśmy do wanny.
- Mary, a czy ja też będę miała takie duże cycuszki jak ty? 
Nie wiem dlaczego, ale to pytanie i sposób, w jaki je zadała, po prostu mnie powalił.
- No raczej tak.
- No to fajnie, bo wiesz w telewizji w jednym filmie mówili, że kobiety muszą mieć duże piersi, żeby mieć mężów.
- Co ty za filmy oglądasz?
- A takie tam filmy - odpowiedziała, robiąc sobie brodę z piany.


***


        - A teraz pobawmy się w podwieczorek.
- Znowu?
- Tak, znowu.
- A nie chcesz pooglądać telewizji? - spytałam z nadzieją w głosie.
- Nie. Chcę się bawić w podwieczorek. 
Chcąc nie chcąc, usiadłam przy małym stoliku w pokoju Lily i piłam wyimaginowaną herbatę z maleńkiego serwisu. 
 Zabawę przerwał dzwonek do drzwi.
- Baw się dalej, ja pójdę otworzyć. - Zeszłam na dół i otworzyłam drzwi.
- Fajnie wczoraj było z moim bratem? - rzucił wściekłym tonem Jared.
- Fajnie było z Cassie?

Nie spodziewał się tego. Moja riposta całkowicie zbiła go z tropu.
- Skąd...  - zaczął, jednak mu przerwałam.
- Skąd wiem? Twój brat, kiedy sobie ulży, robi się bardzo gadatliwy. Mnie wyzywasz od dziwek, a sam nie jesteś lepszy.
- Wiesz, to chyba nie ma sensu - odezwał się po chwili milczenia.
- Co nie ma sensu?
- Ten nasz cały związek.
- Zrywasz ze mną? 
Jared wziął głęboki oddech i zaczął mówić:
- Tak będzie najlepiej. Teraz już nic nas nie ogranicza. Możemy zaliczać, kogo tylko chcemy.
- Jasne. Jeśli to wszystko, to chyba możesz już iść.
- To na razie.
- Na razie - odpowiedziałam i zamknęłam drzwi. Byłam w szoku. Spodziewałam się kłótni, ale nie zerwania. Na co jak na co, ale na to nie byłam gotowa. 
Usiadłam na kanapie, podkuliłam nogi i zaczęłam płakać.
- Mary, dlaczemu znowu płaczesz? Coś przykrego się stało? - zapytała Lily, jednak nie byłam w stanie jej odpowiedzieć. Zrozumiała to i już o nic nie pytała. Zamiast tego weszła na kanapę i mocno się do mnie przytuliła. 


***


        - Tato, zrobiłyśmy z Mary ciasteczka, chcesz spróbować? - rzuciła Lily, gdy tylko nasz ojciec wszedł do salonu.
- Bardzo chętnie - odpowiedział, biorąc małą na ręce. - A tej co jest? - zapytał, wskazując na mnie.
- Jest bardzo smutna, nie wiem czemu - padło w odpowiedzi, po czym moja siostra pobiegła do kuchni.
- Co? Ktoś cie za mocno zerżnął? - zwrócił się do mnie tym swoim chamskim tonem. Nic mu nie odpowiedziałam tylko wstałam z miejsca. - Oj Mary, Mary, ciebie to już chyba zaliczyła połowa miasta.
- Przynajmniej nie muszę chodzić do burdelu. 
Już miał mnie uderzyć, gdy wróciła Lily. Wykorzystałam moment i wyszłam z domu.
- Gdzie idziesz?! - krzyknął za mną, jednak zupełnie go zignorowałam. Po wyjściu od razu poszłam do Lisy.
        - Chcę umrzeć. - Rzuciłam się bezwładnie na jej łóżko.
- Mary, nie on pierwszy i nie ostatni - rzuciła Lisa, podając mi papierosa.
- A właśnie, że ostatni. To jedyny chłopak dla mnie.
- O Oliverze mówiłaś to samo i co? Pojawił się Jared i nagle Oli przestał być twoją wielką miłością.
- Z Jerrym jest inaczej.
- Gadanie. Zaraz pożyczę ci jakieś fajne ciuchy i pójdziemy poszaleć.
- Nie mam ochoty - odpowiedziałam, wypuszczając dym nosem.
- Masz, masz, tylko jeszcze o tym nie wiesz. Pobawisz się, zaliczysz jakiegoś przystojniaczka i od razu ci przejdzie.
- Nie chcę zaliczać żadnego przystojniaczka.
- No to jakąś laseczkę - rzuciła półżartem i zajrzała do szafy.
- Wiesz co? - odezwałam się.
- Co?
- Cholernie tęsknię za Courtney. Gdyby tu teraz była, zamiast się załamywać, bawiłabym się.
- Też za nią tęsknię. Wszyscy za nią tęsknią, ale co się stało, to się nie odstanie. Życie płynie dalej i trzeba z niego korzystać, tak więc wbijaj się w tę sukienkę. - Podała mi czarny materiał, który obejrzałam ze wszystkich stron - Będzie na ciebie dobra. 
Zdjęłam swoje ciuchy i nałożyłam sukienkę Lisy, która idealnie przylegała do mojego ciała. 
- Gdybym była facetem, to bym cię przeleciała - dodała po dokładnym zlustrowaniu. Roześmiałyśmy się i zabrałyśmy za makijaż.
- Wątpię, że się wyluzuję bez koki - powiedziałam, upinając włosy w koczek.
- Komoda, druga szuflada od dołu. 
Poszłam za wskazówkami przyjaciółki i po chwili trzymałam już woreczek z narkotykiem.
- Myślałam, że już nie bierzesz.
- Bo nie biorę - odpowiedziała. - Trzymam to na tak zwaną czarną godzinę, ale spoko, bierz.  Wysypałam zawartość torebeczki na tafle lusterka, uformowałam idealną kreskę i powoli wciągnęłam wszystko, co do ostatniej drobinki.
 


***


        Lisa wyciągnęła mnie do nowego klubu, w którym jeszcze nie miałam okazji być. Wejścia pilnowali jej znajomi, więc nie miałyśmy problemu z dostaniem się do środka. Zostawiłyśmy kurtki w szatni i od razu ruszyłyśmy na parkiet. Zatańczyłam z kilkoma kolesiami, po czym usiadłam przy barze.
- Wódkę z sokiem żurawinowym - rzuciłam do barmana.
- Ja płacę - usłyszałam męski głos i spojrzałam w stronę, z której dobiegał. Jak się okazało, należał do około trzydziestoletniego mężczyzny.
- Dziękuję - powiedziałam i uśmiechnęłam się do nieznajomego.
- Cała przyjemność po mojej stronie. Jestem Alex - przedstawił się i podał mi dłoń.
- Mary - odpowiedziałam, wymieniając z nim uścisk rąk. Wtedy też zauważyłam obrączkę na jego palcu.
- Jesteś tu sama? - zapytał.
- Z koleżanką, ale gdzieś mi się zapodziała. - Upiłam łyk zamówionego trunku i zauważyłam, że mężczyzna wpatruje się w mój dekolt. - Twoja żona wie, że podrywasz młode dziewczyny w klubach?
- Skąd wiesz, że mam żonę? No tak, obrączka - dodał po chwili, patrząc na swoją dłoń. - Powiedzmy, że moja żona jest bardzo tolerancyjna i wie, że czasami potrzebuję odmiany. No wiesz, nie można jeść codziennie tego samego.
- I niby dziś ja mam być twoim posiłkiem?
- Jeśli byś chciała - rzucił i położył dłoń na moim kolanie. W sumie był niebrzydki, a ja pobudzona kokainą. - To jak będzie? Mogę na początek sprawdzić, jak smakują twoje usta?
- Możesz - odpowiedziałam kokieteryjnie, a on zaczął mnie całować. Był w tym całkiem dobry. 

Wraz z językiem rozruszała się również jego ręka, która przesunęła się po moim udzie i zaczęła dotykać materiału bielizny. Zaśmiałam się, a Alex zaproponował żebyśmy wyszli. Wstaliśmy z miejsc i opuściliśmy klub.
- Masz ochotę się zabawić?
- A jak myślisz? - odpowiedziałam pytaniem na pytanie i zaczęłam go całować.
- Tu niedaleko stoi moje auto. - Złapał mnie za rękę i zaprowadził do swojego Mercedesa. Rozsiadł się wygodnie na fotelu kierowcy i rozpiął spodnie.
- Najpierw weźmiesz go do buzi. 
Nieco się skrzywiłam. Nie lubiłam tego robić obcym facetom. 
- Przecież chciałaś się bawić. Nie martw się, odwdzięczę się. 
W końcu się przełamałam, nachyliłam nad jego kroczem i zabrałam do dzieła. W sumie to nie miał zbyt dużego, więc nie było tak tragicznie. 
- Nie wiedziałem, że dziewczyny w twoim wieku potrafią takie rzeczy.
- W takim razie mało wiesz.
- Ale dużo potrafię. - Zmienił pozycję, podciągnął sukienkę, którą miałam na sobie, zdjął figi i zanurzył głowę między moje uda. Szczerze mówiąc, nie wykazał się zbyt dużymi umiejętnościami, ale jakiś tam dreszcz poczułam. - Chodź do tyłu. 
Przeniosłam się na tylne siedzenie, a on w tym czasie wyjął ze schowka prezerwatywę. Od razu, gdy we mnie wszedł, czułam, że będzie to jeden z najgorszych stosunków w moim życiu. Nie miał zbyt dużego sprzętu i z techniką też było u niego kiepsko. Sama potrafiłam się lepiej zaspokoić. 
Żeby nie ranić jego ego, udałam orgazm, podczas gdy on faktycznie szczytował. Po małym przedstawieniu poprawiłam sukienkę i wyszłam. Poprosił mnie o numer, więc na szybkiego jakiś zmyśliłam. Nie miałam ochoty drugi raz marnować czasu na palanta z mikroskopijnym penisem. 



Jared:

        A więc to koniec. Już więcej jej nie dotknę. Musiałem z nią zerwać, przecież przespała się z moim bratem. Sam nie wiedziałem, na kogo byłem najbardziej wściekły: na Mary, na Shannona czy na samego siebie. W końcu sam swoimi durnymi gadkami zachęciłem ją do pójścia do łóżka z Shannem. Czułem zbyt wiele sprzecznych emocji, by racjonalnie myśleć.
        - Dobrze, że już jesteś, kochanie, właśnie nakładam obiad.
- Nie jestem głodny.
- Jak to nie jesteś? Zrobiłam twoje ulubione danie.
- Nie jestem głodny! - powtórzyłem, tym razem nieco dosadniej.
- Coś się stało, że jesteś taki zły?
- Tak, stało się. Zerwałem z Mary. Twoje największe marzenie właśnie się spełniło - rzuciłem i wszedłem do pokoju, trzaskając drzwiami.
- Zerwaliście? - Shannon wlazł do mnie bez pukania.
- Tak - rzuciłem chłodnym tonem.
- Ale dlaczego? - zapytał wielce zaskoczony.
- Ja pierdolę, ty jesteś jeszcze głupszy niż myślałem! Przespałeś się z moją dziewczyną i teraz pytasz, dlaczego z nią zerwałem?!
- Boże, Jerry...
- Nie mów do mnie Jerry! - wrzasnąłem, uderzając pięścią w biurko.
- Oboje byliśmy zalani i stało się.
- To was nie usprawiedliwia.
- Mi się jednak wydaje, że trochę tak. Mary zdradziła cię, będąc na haju, ty przespałeś się z Cassie na trzeźwo. Ty zdradziłeś świadomie, ona...
- Wyjdź stąd - przerwałem mu.
- Nie wyjdę.
- Wypierdalaj! - Zerwałem się z miejsca i zacząłem wypychać brata za drzwi. Nie udało mi się. Zamiast pozbyć się go z pokoju, wywołałem bójkę.
- Co tu się dzieje?! - Mama wpadła i zaczęła nas rozdzielać. - Co wy, do cholery, wyprawiacie?!
- To twój słodki syneczek się na mnie rzucił - odezwał się Shann.
- Jared, co cię znowu ugryzło?
- Twój brzydszy syn przespał się z moją dziewczyną - odpowiedziałem, wyrywając swój rękaw z uścisku mamy.
- Skoro ty nie umiałeś jej zaspokoić, to przyszła do mnie. 
To już była czysta złośliwość z jego strony.
- Cholera, chłopaki, przestańcie zachowywać się jak dzieci! - wrzask mamy natychmiast ostudził mój zapał do walki. - Shannon, jazda do siebie, a ty, Jay, masz szlaban!
- Za co?!
- Za to, że prowokujesz brata!
- Ja go prowokuję? Szmaciarz zerżnął moją dziewczynę!
- Wyrażaj się! 
Nie lubiła kiedy któryś z nas był wulgarny.
- To jego wina!
- Nie on zaczął tę bójkę tylko ty.
- Czyli to, że przespał się z moją dziewczyną to dla ciebie nic wielkiego?!
- Gdyby była porządna i naprawdę cię kochała, nie przespałaby się z twoim bratem.
- No tak, może jeszcze powiedź, że Mary go zgwałciła!
- Znając ją...
- Nienawidzę cię! Nienawidzę was obojgu! Zobaczysz, śmieciu, tak zerżnę tę twoją Cassie, że przez tydzień na dupie nie usiądzie! 
Po tych słowach po raz drugi w życiu zostałem spoliczkowany przez mamę.
- Nie spodziewałam się czegoś takiego po tobie. 
Oboje opuścili mój pokój, a ja uderzyłem zaciśniętą pięścią w drzwi, po czym rzuciłem się na łóżko. 


***


         - Pierdolę to! - Po trzech godzinach leżenia zerwałem się z miejsca i wyszedłem z pokoju.
- A ty dokąd? - zapytała mama, gdy zobaczyła, że ubrany w kurtkę zakładam buty.
- Wychodzę.
- Nie wolno ci, masz szlaban.
- Wiesz, gdzie ja mam twój szlaban?
- Jaredzie Josephie Leto, w tej chwili wracaj do swojego pokoju. 
Tylko się zaśmiałem. 
- Powiedziałam coś.
- Mów sobie dalej - rzuciłem i opuściłem dom.
- Jared, proszę cię! - krzyknęła za mną.
- Wrócę rano! - odkrzyknąłem i skierowałem się w stronę domu Daniela, który częściowo już odzyskał głos. - Gdzie mogę znaleźć twojego dilera? - spytałem, gdy tylko kumpel otworzył mi drzwi.
        Po dwóch godzinach byłem na totalnym haju i flirtowałem z kilkoma dziewczynami. Zwykle tego nie robiłem, ale po tym towarze poczułem niesamowitego kopa i szybko musiałem zaliczyć jakąś pannę. Już zabierałem jedną do łazienki, gdy pojawił się jej chłopak i zaczęliśmy się bić. Skończyło się na tym, że wylądowałem na tyłach baru z krwawiącym nosem.
        - Jak dobrze, że cię znalazłam. 
Podniosłem głowę i zobaczyłem nad sobą Cassie.
- Co ty tu robisz?
- Martwiłam się o ciebie.
- Ty? O mnie? - zapytałem zaskoczony.
- Tak. Chodź, pójdziemy do domu.
- Nie - odpowiedziałem, łapiąc jej rękę.
- Jared, jesteś pijany, nie możesz zostać na ulicy, bo coś ci się stanie.
- Nie jestem pijany. I dlaczego się tak o mnie martwisz?
- Bo cię lubię.
- Lubisz mnie?
- Tak - odpowiedziała, patrząc mi w oczy. - Nawet bardzo.
- No skoro tak, to obciągnij mi.
- Słucham? - spytała nieco zdezorientowana.
- Uklęknij, otwórz buźkę i do dzieła - powiedziałem, opierając się o ścianę budynku, po czym rozpiąłem rozporek. Byłem tak przymulony dragami, że miałem gdzieś to, że ktoś nas może zobaczyć.
- Dobrze. 
Już po chwili mój członek znalazł się w jej ustach. Nie robiła tego tak jak Mary, ale nie było najgorzej.
- Teraz zsuń bieliznę.
- Przecież jest zimno - rzuciła, wstając z kolan i poprawiła sukienkę.
- Jeśli mnie lubisz, zrób to. 
Znów mnie posłuchała, a ja sobie ulżyłem.
- Mam na imię Cassie, a nie Mary - powiedziała, gdy naciągnęła z powrotem czarne majtki i poszła w stronę mojego domu.

.......................................
Tytuł: Bo jesteśmy atrakcyjniejsi, kiedy mamy wszystko gdzieś. 



Data pierwotnej publikacji: 17.01.2011

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz