- Mary, kochanie, podaj mi kakao.
- Już, mamo. - Podeszłam do szafki i wyjęłam z niej srebrną puszkę.
- Tata się ucieszy, kiedy wróci po służbie i na stole zobaczy ciastka - powiedziała i wsypała zawartość pojemnika do dużej miski.
- O ile od razu po wejściu nie uśnie - odpowiedziałam z szerokim uśmiechem.
- Jak tylko poczuje zapach swoich ulubionych ciasteczek, od razu się rozbudzi, a teraz bierz foremki i do roboty.
- Już, mamo. - Podeszłam do szafki i wyjęłam z niej srebrną puszkę.
- Tata się ucieszy, kiedy wróci po służbie i na stole zobaczy ciastka - powiedziała i wsypała zawartość pojemnika do dużej miski.
- O ile od razu po wejściu nie uśnie - odpowiedziałam z szerokim uśmiechem.
- Jak tylko poczuje zapach swoich ulubionych ciasteczek, od razu się rozbudzi, a teraz bierz foremki i do roboty.
Wycinałyśmy serduszka ze starannie
ugniecionego i rozwałkowanego ciasta, a mama wesoło nuciła.
Gdy duży zegar wiszący w salonie wybił czwartą, drzwi domu otworzyły się i stanął w nich tata. Od razu rzuciłam mu się na szyję, a on pocałował mnie w czoło. Razem weszliśmy do kuchni, gdzie moja rodzicielka wyciągała kolejną porcję ciastek z piekarnika.
- Czekoladowe. Jesteś moim aniołem. - Zaraz po skosztowaniu naszego wypieku tata czule objął mamę i pocałował jej usta.
- Podziękuj Mary, to ona namówiła mnie na pieczenie.
- Dziękuję ci, mój drugi śliczny aniołku. - Przytulił mnie, a potem znów podszedł do mamy. - No, a trzeci aniołek dołączy do nas już za siedem miesięcy. - Dotknął brzucha swojej żony i szeroko się uśmiechnął...
- Jak myślisz, dostanę się do tej szkoły? - zapytałam, opierając głowę o ramię mamy.
- Pewnie, że się dostaniesz. Tańczysz jak prawdziwa baletnica. Jesteś moją śliczną tancereczką. - Pocałowała mnie w czubek głowy, objęła ramieniem i zaczęła śpiewać jedną ze swoich ulubionych piosenek, a mianowicie "Tiny Dancer" Eltona Johna.
Jej głos brzmiał tak cudownie, że zamknęłam oczy i rozkoszowałam się każdym dźwiękiem.
- You'll marry a music man. Ballerina, you must have seen her dancing in the sand...*
Każde słowo, każdy dźwięk był jak balsam dla uszu, lecz nagle zaczął się zniekształcać. Przyjemny alt zdawał się być coraz bardziej odległy, a ja otworzyłam oczy. Nie siedziałam już na werandzie w objęciach mamy. Leżałam w łóżku i czułam przeszywający ból. Głośno syknęłam i wtedy obok mnie pojawił się Jared.
- Co się stało? Dlaczego tak cholernie bolą mnie nogi? - zapytałam swojego chłopaka.
- Poprzypalałaś je papierosami.
- Taa, jasne - rzuciłam, nieco się podnosząc. Zdarzało mi się robić głupie rzeczy, ale w życiu nie przypalałabym sobie skóry papierosem. I tak miałam już wystarczająco dużo blizn.
- Jak mi nie wierzysz, to sama zobacz.
Gdy duży zegar wiszący w salonie wybił czwartą, drzwi domu otworzyły się i stanął w nich tata. Od razu rzuciłam mu się na szyję, a on pocałował mnie w czoło. Razem weszliśmy do kuchni, gdzie moja rodzicielka wyciągała kolejną porcję ciastek z piekarnika.
- Czekoladowe. Jesteś moim aniołem. - Zaraz po skosztowaniu naszego wypieku tata czule objął mamę i pocałował jej usta.
- Podziękuj Mary, to ona namówiła mnie na pieczenie.
- Dziękuję ci, mój drugi śliczny aniołku. - Przytulił mnie, a potem znów podszedł do mamy. - No, a trzeci aniołek dołączy do nas już za siedem miesięcy. - Dotknął brzucha swojej żony i szeroko się uśmiechnął...
- Jak myślisz, dostanę się do tej szkoły? - zapytałam, opierając głowę o ramię mamy.
- Pewnie, że się dostaniesz. Tańczysz jak prawdziwa baletnica. Jesteś moją śliczną tancereczką. - Pocałowała mnie w czubek głowy, objęła ramieniem i zaczęła śpiewać jedną ze swoich ulubionych piosenek, a mianowicie "Tiny Dancer" Eltona Johna.
Jej głos brzmiał tak cudownie, że zamknęłam oczy i rozkoszowałam się każdym dźwiękiem.
- You'll marry a music man. Ballerina, you must have seen her dancing in the sand...*
Każde słowo, każdy dźwięk był jak balsam dla uszu, lecz nagle zaczął się zniekształcać. Przyjemny alt zdawał się być coraz bardziej odległy, a ja otworzyłam oczy. Nie siedziałam już na werandzie w objęciach mamy. Leżałam w łóżku i czułam przeszywający ból. Głośno syknęłam i wtedy obok mnie pojawił się Jared.
- Co się stało? Dlaczego tak cholernie bolą mnie nogi? - zapytałam swojego chłopaka.
- Poprzypalałaś je papierosami.
- Taa, jasne - rzuciłam, nieco się podnosząc. Zdarzało mi się robić głupie rzeczy, ale w życiu nie przypalałabym sobie skóry papierosem. I tak miałam już wystarczająco dużo blizn.
- Jak mi nie wierzysz, to sama zobacz.
Zsunęłam z siebie kołdrę i zamarłam.
Na nogach miałam ślady po oparzeniach, które wyglądały naprawdę
paskudnie. Gdy jedno z nich dotknęłam, ból się nasilił. Po raz kolejny
syknęłam i spojrzałam na prześcieradło. Wyglądało na to, że oprócz tego,
że zrobiłam sobie z nóg popielniczkę, to jeszcze się zlałam.
- Pięknie - rzuciłam i opadłam na poduszkę. - Co się ze mną działo?
- Lepiej, żebyś nie wiedziała - odpowiedział Jay i dotknął mojego czoła.
- Muszę wziąć prysznic.
- Pięknie - rzuciłam i opadłam na poduszkę. - Co się ze mną działo?
- Lepiej, żebyś nie wiedziała - odpowiedział Jay i dotknął mojego czoła.
- Muszę wziąć prysznic.
Leto pomógł mi wstać i poszliśmy razem do łazienki.
-
W szafce nad zlewem jest maść na oparzenia. Podaj mi ją - zwróciłam się
do szatyna i zaczęłam wycierać swoje ciało suchym ręcznikiem. Po
skończonej czynności nałożyłam świeżą bieliznę i zajęłam się swoimi
oparzeniami.
Przy śniadaniu Jared opowiedział mi, co się tak mniej więcej stało.
- Prawdę mówiąc, to nic nie pamiętam - powiedziałam i wzięłam łyk gorącej kawy.
- Nawet nie wiesz, jak się wystraszyłem, kiedy zobaczyłem cię w takim stanie. Bałem się, że spotka cię to samo, co przytrafiło się Courtney, a tego bym chyba nie przeżył.
- Aż tak bardzo ci na mnie zależy?
- Jesteś najlepszym, co mnie w życiu spotkało. Nigdy wcześniej czegoś takiego nie czułem. Mam wrażenie, że jesteśmy sobie...
- ... przeznaczeni? - dokończyłam za niego.
- Dokładnie tak.
Przy śniadaniu Jared opowiedział mi, co się tak mniej więcej stało.
- Prawdę mówiąc, to nic nie pamiętam - powiedziałam i wzięłam łyk gorącej kawy.
- Nawet nie wiesz, jak się wystraszyłem, kiedy zobaczyłem cię w takim stanie. Bałem się, że spotka cię to samo, co przytrafiło się Courtney, a tego bym chyba nie przeżył.
- Aż tak bardzo ci na mnie zależy?
- Jesteś najlepszym, co mnie w życiu spotkało. Nigdy wcześniej czegoś takiego nie czułem. Mam wrażenie, że jesteśmy sobie...
- ... przeznaczeni? - dokończyłam za niego.
- Dokładnie tak.
Delikatnie się uśmiechnęłam i skończyłam jeść swojego tosta. O
różnych porach zdarzało mi się jeść śniadanie, ale szósta w południe to był
absolutny rekord.
- Musisz mi coś obiecać - odezwał się Jay, gdy
staliśmy przy drzwiach.
- Co takiego? - zapytałam, bawiąc się jego palcami.
- Obiecaj, że już nigdy nie tkniesz heroiny.
- Obiecuję - powiedziałam, po czym czule go pocałowałam. Zamierzałam dotrzymać danego słowa. Nie miałam ochoty po raz kolejny wpaść w psychozę. Co prawda nie pamiętałam, co się działo, ale fakt, że zmoczyłam łóżko, poprzypalałam się papierosami, no i reakcja Jareda dały mi pewien obraz tego, co mogło się dziać. Nie był on zbyt przyjemny, więc wolałam drugi raz się w to nie pakować.
- Co takiego? - zapytałam, bawiąc się jego palcami.
- Obiecaj, że już nigdy nie tkniesz heroiny.
- Obiecuję - powiedziałam, po czym czule go pocałowałam. Zamierzałam dotrzymać danego słowa. Nie miałam ochoty po raz kolejny wpaść w psychozę. Co prawda nie pamiętałam, co się działo, ale fakt, że zmoczyłam łóżko, poprzypalałam się papierosami, no i reakcja Jareda dały mi pewien obraz tego, co mogło się dziać. Nie był on zbyt przyjemny, więc wolałam drugi raz się w to nie pakować.
***
Tydzień później:
Gdy tylko zadzwonił budzik, wygrzebałam się niezdarnie z łóżka. Na korytarzu minęłam się z młodą kobietą. Miała na sobie tylko bieliznę rodem z seks-shopu.
Weszłam do łazienki i robiłam wszystko, by nie spojrzeć w lustro. Opróżniłam pęcherz, wzięłam prysznic, ani razu nie patrząc na swoje odbicie. Celowo odwlekałam umycie zębów. Nakładanie balsamu, umycie włosów i w końcu przyszedł czas na higienę jamy ustnej. Nie miałam wyjścia, musiałam podnieść wzrok. Szafka, w której znajdowała się moja szczoteczka była jednocześnie lustrem.
Bardzo powoli otworzyłam oczy i... wcale nie było tak źle, jak myślałam. Lekko spuchnięta warga pokryta była skorupą zaschniętej krwi. Pod lewym okiem dopatrzyłam się lekkiego zaczerwienienia. Najwyraźniej moja twarz stała się ciosoodporna...
Gdy tylko zadzwonił budzik, wygrzebałam się niezdarnie z łóżka. Na korytarzu minęłam się z młodą kobietą. Miała na sobie tylko bieliznę rodem z seks-shopu.
Weszłam do łazienki i robiłam wszystko, by nie spojrzeć w lustro. Opróżniłam pęcherz, wzięłam prysznic, ani razu nie patrząc na swoje odbicie. Celowo odwlekałam umycie zębów. Nakładanie balsamu, umycie włosów i w końcu przyszedł czas na higienę jamy ustnej. Nie miałam wyjścia, musiałam podnieść wzrok. Szafka, w której znajdowała się moja szczoteczka była jednocześnie lustrem.
Bardzo powoli otworzyłam oczy i... wcale nie było tak źle, jak myślałam. Lekko spuchnięta warga pokryta była skorupą zaschniętej krwi. Pod lewym okiem dopatrzyłam się lekkiego zaczerwienienia. Najwyraźniej moja twarz stała się ciosoodporna...
Umyłam zęby, zrobiłam delikatny, maskujący makijaż i
wyszłam z łazienki. W kuchni przy stole siedziała kobieta. Miała na
sobie szlafrok mojego taty. Nie była to ta, którą mijałam godzinę
wcześniej. Zignorowałam ją i podeszłam do lodówki. Zdążyłam przyzwyczaić
się do widoku obcych kobiet w swoim domu, a w szczególności
prostytutek. Kiedyś jedna z nich chciała się ze mną zabawić. Odmówiłam.
Nie chciałam bzykać się z laską, którą wcześniej pieprzył mój ojciec.
- Nie powinnaś być w szkole? - odezwała się rudowłosa.
- Nie chodzę do szkoły - odpowiedziałam, wyciągając butelkę mleka.
- Też nie skończyłam szkoły.
- Domyśliłam się. - Zalałam płatki zimnym mlekiem i usiadłam na blacie. Nawet nie patrzyłam na tę dziwkę. Brzydziłam się. Za dwadzieścia dolarów dała wpakować sobie w dupę ośmiocalowego kutasa i w tym samym czasie wylizywała obspermione krocze swojej siostry. Najbardziej obrzydliwa rzecz, jaką kiedykolwiek widziałam.
- Nie powinnaś być w szkole? - odezwała się rudowłosa.
- Nie chodzę do szkoły - odpowiedziałam, wyciągając butelkę mleka.
- Też nie skończyłam szkoły.
- Domyśliłam się. - Zalałam płatki zimnym mlekiem i usiadłam na blacie. Nawet nie patrzyłam na tę dziwkę. Brzydziłam się. Za dwadzieścia dolarów dała wpakować sobie w dupę ośmiocalowego kutasa i w tym samym czasie wylizywała obspermione krocze swojej siostry. Najbardziej obrzydliwa rzecz, jaką kiedykolwiek widziałam.
Muszę powiedzieć ojcu,
żeby zaczął zamykać drzwi od swojej sypialni, szczególnie gdy są u niego
siostrzyczki.
Bliźniaczki Lenox, jak to bliźniaczki, wszystko robiły
razem, nawet się razem prostytuowały. To tak, jakbym ja miała zabawiać
się z Lily. Na samą myśl robiło mi się niedobrze.
Odstawiłam miskę do zlewu i zaczęłam ubierać buty.
- A ty dokąd się wybierasz? - spytał ojciec i podrapał się po kroczu. Nie zdziwiłabym się, gdyby złapał coś o tych pań.
- Jadę do Lily - odpowiedziałam, podnosząc się z pufy.
- No tak, zapomniałem. - Odwrócił się i wszedł do kuchni. Nawet nie zapytał, jak zamierzam tam dojechać, kiedy wrócę i czy może nie potrzebuję kasy na bilet. Miał to gdzieś. No, ale to nic nowego.
Odstawiłam miskę do zlewu i zaczęłam ubierać buty.
- A ty dokąd się wybierasz? - spytał ojciec i podrapał się po kroczu. Nie zdziwiłabym się, gdyby złapał coś o tych pań.
- Jadę do Lily - odpowiedziałam, podnosząc się z pufy.
- No tak, zapomniałem. - Odwrócił się i wszedł do kuchni. Nawet nie zapytał, jak zamierzam tam dojechać, kiedy wrócę i czy może nie potrzebuję kasy na bilet. Miał to gdzieś. No, ale to nic nowego.
Zanim nałożyłam kurtkę,
poszłam jeszcze raz do łazienki. Przed wyjściem z domu zawsze
załatwiałam się kilka razy, tak dla pewności. Właśnie zapinałam zamek,
gdy usłyszałam głośne jęki dobiegające z kuchni. Rżnął je całą noc i
jeszcze było mu mało. Nawet ja nie byłam, aż tak niewyżyta.
Zatrzasnęłam drzwi i ruszyłam w stronę przystanka autobusowego. Po kilku minutach stania na mrozie, zajęłam miejsce prawie, że na samym końcu autokaru. Za mną siedziały dwie, na oko czternastoletnie dziewczyny. Rozmawiały o imprezie, na której niedawno były. Zamiast wódki, piły tam colę, zamiast obmacywać się z chłopakami, tańczyły w kółeczku, no i grały w różne gry, zamiast bzykać się po kątach. Jedna ekscytowała się tym, że jakiś młodzieniec cmoknął ją w policzek. Wszystko, co mówiły, było takie niewinne.
Zatrzasnęłam drzwi i ruszyłam w stronę przystanka autobusowego. Po kilku minutach stania na mrozie, zajęłam miejsce prawie, że na samym końcu autokaru. Za mną siedziały dwie, na oko czternastoletnie dziewczyny. Rozmawiały o imprezie, na której niedawno były. Zamiast wódki, piły tam colę, zamiast obmacywać się z chłopakami, tańczyły w kółeczku, no i grały w różne gry, zamiast bzykać się po kątach. Jedna ekscytowała się tym, że jakiś młodzieniec cmoknął ją w policzek. Wszystko, co mówiły, było takie niewinne.
Niewinność, już nawet nie pamiętam, jakie to uczucie...
Z radia popłynęło Tiny Dancer i przypomniałam sobie swój niedawny sen. Śpiewająca mama to było coś, za czym tęskniłam najbardziej.
Zamknęłam oczy i mimowolnie zaczęłam śpiewać. Bardzo cicho, tak że mogły mnie słyszeć co najwyżej dziewczęta z tyłu i starsza kobieta z przodu.
- Panienko, jesteśmy już w Seattle.
Z radia popłynęło Tiny Dancer i przypomniałam sobie swój niedawny sen. Śpiewająca mama to było coś, za czym tęskniłam najbardziej.
Zamknęłam oczy i mimowolnie zaczęłam śpiewać. Bardzo cicho, tak że mogły mnie słyszeć co najwyżej dziewczęta z tyłu i starsza kobieta z przodu.
- Panienko, jesteśmy już w Seattle.
Poczułam lekkie szturchnięcie i usłyszałam
damski głos. Otworzyłam oczy. Wyglądało na to, że przysnęłam. Wstałam z
miejsca i ruszyłam w stronę wyjścia. Wyjęłam z kieszeni karteczkę,
odczytałam adres i wmieszałam się w tłum spieszących się dokądś ludzi.
- 4D, to tutaj. - Spojrzałam na tablicę zawieszoną na budynku, po czym podeszłam do drzwi. - Mieszkanie numer dwa. - Przycisnęłam odpowiedni guzik i drzwi się otworzyły.
- Mary! - Lily przywitała mnie już na klatce schodowej.
- Cześć, mała. - Pocałowałam ją w czoło i przekroczyłam próg mieszkania babci Heather.
- Mamy pyszne ciasto. Upiekłyśmy je specjalnie dla ciebie.
- 4D, to tutaj. - Spojrzałam na tablicę zawieszoną na budynku, po czym podeszłam do drzwi. - Mieszkanie numer dwa. - Przycisnęłam odpowiedni guzik i drzwi się otworzyły.
- Mary! - Lily przywitała mnie już na klatce schodowej.
- Cześć, mała. - Pocałowałam ją w czoło i przekroczyłam próg mieszkania babci Heather.
- Mamy pyszne ciasto. Upiekłyśmy je specjalnie dla ciebie.
Uśmiechnęłam się i
poczułam lekkie szarpnięcie.
- Ale najpierw musisz zobaczyć mój pokój! -
Lil zaprowadziła mnie do pomieszczenia pomalowanego na błękitno. Meble i
narzuta przykrywająca łóżko były żółte. Na półkach leżały zabawki i
książki. - Chodzę do nowego przedszkola, mam nowe koleżanki. Ogólnie
jest fajnie, ale bardzo za wami tęsknię.
- My za tobą też. - Przytuliłam ją i zawołane przez babcię, przeszłyśmy do salonu.
- Znalazłaś jakąś pracę? - spytała staruszka.
- Pracę?
- Skoro nie chodzisz do szkoły, to powinnaś pracować.
- Nigdzie mnie nie zatrudnią - odpowiedziałam, nakładając na talerzyk kawałek ciasta orzechowego.
- Na pewno by się coś znalazło.
- Wszystko jest zarezerwowane dla wykształciuchów.
- My za tobą też. - Przytuliłam ją i zawołane przez babcię, przeszłyśmy do salonu.
- Znalazłaś jakąś pracę? - spytała staruszka.
- Pracę?
- Skoro nie chodzisz do szkoły, to powinnaś pracować.
- Nigdzie mnie nie zatrudnią - odpowiedziałam, nakładając na talerzyk kawałek ciasta orzechowego.
- Na pewno by się coś znalazło.
- Wszystko jest zarezerwowane dla wykształciuchów.
Rozmowa zbytnio nam się nie
kleiła, więc babcia postanowiła odwiedzić swoją sąsiadkę, zostawiając
mnie i Lily same.
- I jak ci się żyje z tą wiedźmą?
- Babcia wcale nie jest taka zła, jak myślałam. Jest dla mnie bardzo miła. Nie pozwala mi oglądać telewizji, ale kupuje zabawki i słodycze.
- I jak ci się żyje z tą wiedźmą?
- Babcia wcale nie jest taka zła, jak myślałam. Jest dla mnie bardzo miła. Nie pozwala mi oglądać telewizji, ale kupuje zabawki i słodycze.
Szczerze mówiąc, nie takiej odpowiedzi się spodziewałam. Liczyłam na
to, że siostra powie, że życie z Heather to istny koszmar, że będzie
prosić, bym ja stamtąd zabrała. Brakowało mi jej i to bardzo.
- Nawet przyzwyczaiłam się do tego, że babcia mówi na mnie Lilianne.
- Super - rzuciłam ze sztucznym uśmiechem. Nie wiedzieć czemu, w tym momencie poczułam się zdradzona. Moja własna siostra przeszła na ciemną stronę mocy. Dała się przekupić, ale przecież to tylko dziecko. Najważniejsze było to, że była szczęśliwa.
- Nawet przyzwyczaiłam się do tego, że babcia mówi na mnie Lilianne.
- Super - rzuciłam ze sztucznym uśmiechem. Nie wiedzieć czemu, w tym momencie poczułam się zdradzona. Moja własna siostra przeszła na ciemną stronę mocy. Dała się przekupić, ale przecież to tylko dziecko. Najważniejsze było to, że była szczęśliwa.
***
Po
czterech godzinach spędzonych z siostrą, postanowiłam odwiedzić Courtney.
Wsiadłam w autobus i pojechałam na drugi koniec miasta. Wolnym krokiem
weszłam do białej sali. Moja przyjaciółka leżała w łóżku.
- Cześć, Court. - Cmoknęłam ją w policzek i usiadłam na brzegu materaca.
Po piętnastu minutach leżałam już obok niej, obejmowałam ją ramieniem i płakałam.
- Tak bardzo za tobą tęsknię - wyszeptałam i dotknęłam ustami jej przesuszonych warg. Liczyłam na to, że jakimś cudem odwzajemni pocałunek, ale tak się nie stało.
Kiedy już się ogarnęłam, wstałam i zaczęłam szykować się do wyjścia.
- Tylko jak wyzdrowiejesz, nie mów nikomu, że ci się tu wypłakiwałam. Nie chcę wyjść na mięczaka.
- Cześć, Court. - Cmoknęłam ją w policzek i usiadłam na brzegu materaca.
Po piętnastu minutach leżałam już obok niej, obejmowałam ją ramieniem i płakałam.
- Tak bardzo za tobą tęsknię - wyszeptałam i dotknęłam ustami jej przesuszonych warg. Liczyłam na to, że jakimś cudem odwzajemni pocałunek, ale tak się nie stało.
Kiedy już się ogarnęłam, wstałam i zaczęłam szykować się do wyjścia.
- Tylko jak wyzdrowiejesz, nie mów nikomu, że ci się tu wypłakiwałam. Nie chcę wyjść na mięczaka.
Oprócz tego, że trochę przy niej popłakałam,
opowiedziałam jej o tym, jak byłam bliska podzielenia jej losu, o tym, co
wyprawiał mój ojciec i o Jaredzie. Powiedziałam jej, jak bardzo chciałabym
za niego wyjść i mieć z nim gromadkę dzieci.
Czułam, że tak się właśnie stanie. Weźmiemy ślub, rzucimy ćpanie i założymy prawdziwą, szczęśliwą rodzinę. No i spełni się wers You'll marry a music man, tak często śpiewany przez moją mamę...
Czułam, że tak się właśnie stanie. Weźmiemy ślub, rzucimy ćpanie i założymy prawdziwą, szczęśliwą rodzinę. No i spełni się wers You'll marry a music man, tak często śpiewany przez moją mamę...
Shannon:
Cztery miesiące później:
- Spóźnię się, jak nic się spóźnię.
- To trzeba było ustawić sobie budzik - odezwał się mój brat, który właśnie opuścił łazienkę.
- Nie wymądrzaj się tak.
- A czy ja się wymądrzam?
- Ty się zawsze wymądrzasz.
Cztery miesiące później:
- Spóźnię się, jak nic się spóźnię.
- To trzeba było ustawić sobie budzik - odezwał się mój brat, który właśnie opuścił łazienkę.
- Nie wymądrzaj się tak.
- A czy ja się wymądrzam?
- Ty się zawsze wymądrzasz.
Nie odpowiedział, tylko zniknął za drzwiami
swojego pokoju, a ja wskoczyłem pod prysznic. Siódma czterdzieści pięć,
nawet nie zdążę zjeść śniadania. Trudno, wolę być głodny niż spóźnić się
do pracy, szczególnie pierwszego dnia.
Wyszedłem z domu i niemal biegiem przemierzałem ulice miasta. Na plac budowy dotarłem o siódmej pięćdziesiąt osiem. Nie spóźniłem się. Przywitałem się ze współpracownikami. Najmłodszy z nich miał trzydzieści trzy lata i tylko on zwrócił na mnie uwagę.
- Tu masz ciuchy i kask. Będziesz pracował przy betoniarce.
- A na co mi kask przy betoniarce? - zapytałem, patrząc na czerwone nakrycie głowy.
- Takie przepisy. Poza tym z góry zawsze może coś spaść, więc lepiej go mieć.
Przebrałem się i udałem na stanowisko pracy. Wsypałem worek z cementem do wielkiego bębna wypełnionego wodą. Mieszało się samo, więc z nudów zaczęłam stukać pręcikami w wiadra.
- No widzę, młody, że rozpiera cię energia.
- Nudzę się.
- Nudzisz się, powiadasz. W takim razie mam dla ciebie idealne zajęcie. Widzisz tamte pustaki? - Kierownik wskazał palcem na stos betonowych bloczków stojących kilkanaście metrów dalej.
- Widzę.
- Poprzenosisz je.
- Dokąd?
Wyszedłem z domu i niemal biegiem przemierzałem ulice miasta. Na plac budowy dotarłem o siódmej pięćdziesiąt osiem. Nie spóźniłem się. Przywitałem się ze współpracownikami. Najmłodszy z nich miał trzydzieści trzy lata i tylko on zwrócił na mnie uwagę.
- Tu masz ciuchy i kask. Będziesz pracował przy betoniarce.
- A na co mi kask przy betoniarce? - zapytałem, patrząc na czerwone nakrycie głowy.
- Takie przepisy. Poza tym z góry zawsze może coś spaść, więc lepiej go mieć.
Przebrałem się i udałem na stanowisko pracy. Wsypałem worek z cementem do wielkiego bębna wypełnionego wodą. Mieszało się samo, więc z nudów zaczęłam stukać pręcikami w wiadra.
- No widzę, młody, że rozpiera cię energia.
- Nudzę się.
- Nudzisz się, powiadasz. W takim razie mam dla ciebie idealne zajęcie. Widzisz tamte pustaki? - Kierownik wskazał palcem na stos betonowych bloczków stojących kilkanaście metrów dalej.
- Widzę.
- Poprzenosisz je.
- Dokąd?
Tu wskazał mi miejsce oddalone o sto metrów.
- No już, zasuwaj.
- No już, zasuwaj.
Jako że nie było żadnej wolnej taczki, musiałem
przenosić je ręcznie. Pojedynczo, jeden po drugim. Nie były jakoś
specjalnie ciężkie, ale kilkanaście stumetrowych rundek i byłem
wykończony. Bolały mnie ręce, plecy, a w dodatku byłem głodny jak wilk, a
do przerwy została jeszcze godzina.
- Panowie, trzydzieści minut przerwy.
- Dzięki ci, Boże - rzuciłem i otarłem pot z czoła. Wróciłem do kontenera, w którym zostały moje rzeczy i wyjąłem z plecaka kanapki przygotowane przez mamę.
- Nasz dzieciak się chyba trochę zmęczył. - Obok mnie właśnie usiadł jedyny mężczyzna, który mnie tu nie ignorował.
- Trochę? Padam na twarz, a nie przeniosłem nawet połowy.
- Fakt, takie przenoszenie pustaków to nic przyjemnego, zwłaszcza w taki upał.
- Panowie, trzydzieści minut przerwy.
- Dzięki ci, Boże - rzuciłem i otarłem pot z czoła. Wróciłem do kontenera, w którym zostały moje rzeczy i wyjąłem z plecaka kanapki przygotowane przez mamę.
- Nasz dzieciak się chyba trochę zmęczył. - Obok mnie właśnie usiadł jedyny mężczyzna, który mnie tu nie ignorował.
- Trochę? Padam na twarz, a nie przeniosłem nawet połowy.
- Fakt, takie przenoszenie pustaków to nic przyjemnego, zwłaszcza w taki upał.
Jak na kwiecień było naprawdę gorąco.
- W sumie skończyłem już swoją
robotę, więc pomogę ci w twojej. Tak w ogóle to Alex jestem.
- Shannon - odpowiedziałem i uścisnąłem jego wyciągniętą dłoń.
- A nimi się nie przejmuj. Mnie też na początku ignorowali.
Przez resztę dnia pracowałem w towarzystwie Alexa, który okazał się być równym gościem. Gadało nam się na tyle dobrze, że umówiliśmy się na piwo.
Wróciłem do domu, wziąłem prysznic, ogoliłem się, czego nie zdążyłem zrobić rano i poszedłem do baru Steviego. Mój nowy kumpel już tam na mnie czekał. Mimo iż był trzynaście lat starszy, traktował mnie jak równego sobie.
- Mary, słonko, przynieś nam jeszcze dwa piwa - zwróciłem się do dziewczyny brata, która od jakiegoś czasu pracowała tam jako kelnerka.
- Wybacz, słonko, ale właśnie skończyłam swoją zmianę - odpowiedziała mi ze złośliwym uśmieszkiem i poszła na zaplecze
- Małpa - rzuciłem pod nosem.
- Znasz ją? - zapytał mój kompan.
- To laska mojego brata.
- Bzykałem ją.
- Ja też - rzuciłem i jakby dopiero po chwili doszło do mnie to, co powiedział Al. - Bzykałeś ją?
-Tak. Poznałem ją w Golden Rose. Po jakichś dziesięciu minutach siedzieliśmy w moim samochodzie i laska ssała mi fiuta, i to jak ssała. To dziewczę potrafi zadowolić faceta.
- Oj potrafi, potrafi - wtrąciłem nieco rozmarzonym tonem.
- Później przeszliśmy na tylne siedzenie i dopiero zaczęło się dziać. Swoją drogą twój brat ma fart. Chciałem to powtórzyć, ale niestety suka podała mi fałszywy numer.
- Kiedy to było?
- Jakoś w grudniu.
- Którego roku?
- No zeszłego.
- Shannon - odpowiedziałem i uścisnąłem jego wyciągniętą dłoń.
- A nimi się nie przejmuj. Mnie też na początku ignorowali.
Przez resztę dnia pracowałem w towarzystwie Alexa, który okazał się być równym gościem. Gadało nam się na tyle dobrze, że umówiliśmy się na piwo.
Wróciłem do domu, wziąłem prysznic, ogoliłem się, czego nie zdążyłem zrobić rano i poszedłem do baru Steviego. Mój nowy kumpel już tam na mnie czekał. Mimo iż był trzynaście lat starszy, traktował mnie jak równego sobie.
- Mary, słonko, przynieś nam jeszcze dwa piwa - zwróciłem się do dziewczyny brata, która od jakiegoś czasu pracowała tam jako kelnerka.
- Wybacz, słonko, ale właśnie skończyłam swoją zmianę - odpowiedziała mi ze złośliwym uśmieszkiem i poszła na zaplecze
- Małpa - rzuciłem pod nosem.
- Znasz ją? - zapytał mój kompan.
- To laska mojego brata.
- Bzykałem ją.
- Ja też - rzuciłem i jakby dopiero po chwili doszło do mnie to, co powiedział Al. - Bzykałeś ją?
-Tak. Poznałem ją w Golden Rose. Po jakichś dziesięciu minutach siedzieliśmy w moim samochodzie i laska ssała mi fiuta, i to jak ssała. To dziewczę potrafi zadowolić faceta.
- Oj potrafi, potrafi - wtrąciłem nieco rozmarzonym tonem.
- Później przeszliśmy na tylne siedzenie i dopiero zaczęło się dziać. Swoją drogą twój brat ma fart. Chciałem to powtórzyć, ale niestety suka podała mi fałszywy numer.
- Kiedy to było?
- Jakoś w grudniu.
- Którego roku?
- No zeszłego.
Zamurowało mnie. Byłem pewien, że facet zrobił to z nią, zanim ta poznała mojego brata.
A to suka!
Nie mogłem ukrywać tego faktu przed Jaredem. Kiedy wróciłem do domu, ten już spał, więc postanowiłem odłożyć rozmowę do rana.
A to suka!
Nie mogłem ukrywać tego faktu przed Jaredem. Kiedy wróciłem do domu, ten już spał, więc postanowiłem odłożyć rozmowę do rana.
***
- Śpisz? - zapytałem, wchodząc o dziewiątej do pokoju Jareda.
- Śpię - odpowiedział, przewracając się na drugi bok.
- To się obudź, bo muszę ci powiedzieć coś bardzo ważnego.
- Nie możesz z tym poczekać do chociażby dwunastej?
- Chodzi o Mary.
- Śpię - odpowiedział, przewracając się na drugi bok.
- To się obudź, bo muszę ci powiedzieć coś bardzo ważnego.
- Nie możesz z tym poczekać do chociażby dwunastej?
- Chodzi o Mary.
Gdy tylko usłyszał imię swojej dziewczyny, zmienił pozycję na siedzącą.
- No to wal.
- Ona cię zdradza.
- Co?! - niemal krzyknął.
- Mary cię zdradza.
- Co ty pierdolisz?
- Nie pierdolę. Wczoraj rozmawiałem z kumplem i powiedział mi, że bzyknął ją w swoim samochodzie, kiedy już byliście parą.
- Odpuść sobie takie głupie żarty, bo wcale nie są śmieszne.
- Stary, ja nie żartuję. On naprawdę ją zaliczył.
- No to wal.
- Ona cię zdradza.
- Co?! - niemal krzyknął.
- Mary cię zdradza.
- Co ty pierdolisz?
- Nie pierdolę. Wczoraj rozmawiałem z kumplem i powiedział mi, że bzyknął ją w swoim samochodzie, kiedy już byliście parą.
- Odpuść sobie takie głupie żarty, bo wcale nie są śmieszne.
- Stary, ja nie żartuję. On naprawdę ją zaliczył.
Jay pobladł. Chyba zrozumiał, że wcale sobie z niego nie żartowałem.
- Nie wierzę - wydukał po chwili milczenia.
- W takim razie możemy do niego pójść i sam ci to powie.
- To idziemy.
- Nie wierzę - wydukał po chwili milczenia.
- W takim razie możemy do niego pójść i sam ci to powie.
- To idziemy.
Byłem nieco zaskoczony tym, że mój brat się na to zdecydował, ale skoro mi nie wierzył...
- Ubieraj się - rzuciłem i sam poszedłem się przebrać.
Niech Jared pozna prawdę i z nią zerwie, bo żadna laska nie będzie zdradzać żadnego Leto. Co to, to nie.
Owszem na tej imprezie Maxa sam ją posuwałem, ale była wtedy pijana, więc można było jej wybaczyć. Kiedy rżnęła się z Alexem, była trzeźwa jak niemowlę, więc to była zdrada z premedytacją.
Aby dojść do Ala, musieliśmy przejść obok domu Mary. Pech chciał, że na nią wpadliśmy. Zamierzała się odezwać, jednak Jared zawczasu ją uciszył.
- Nie teraz, Mary.
- Ubieraj się - rzuciłem i sam poszedłem się przebrać.
Niech Jared pozna prawdę i z nią zerwie, bo żadna laska nie będzie zdradzać żadnego Leto. Co to, to nie.
Owszem na tej imprezie Maxa sam ją posuwałem, ale była wtedy pijana, więc można było jej wybaczyć. Kiedy rżnęła się z Alexem, była trzeźwa jak niemowlę, więc to była zdrada z premedytacją.
Aby dojść do Ala, musieliśmy przejść obok domu Mary. Pech chciał, że na nią wpadliśmy. Zamierzała się odezwać, jednak Jared zawczasu ją uciszył.
- Nie teraz, Mary.
Spojrzała na niego wzrokiem pełnym zaskoczenia.
- Wydało się, dziwko - rzuciłem do niej, po czym wypruliśmy do przodu. Moje słowa kompletnie ją zagięły. Stała w miejscu i nie była w stanie nic powiedzieć.
Po piętnastu minutach byliśmy już u Alexa i ten potwierdził moje słowa.
*Wyjdziesz za muzyka. Balerina, musiałeś widzieć, jak tańczyła na piasku...
................................
Tytuł rozdziału: Wyjdziesz za muzyka
- Wydało się, dziwko - rzuciłem do niej, po czym wypruliśmy do przodu. Moje słowa kompletnie ją zagięły. Stała w miejscu i nie była w stanie nic powiedzieć.
Po piętnastu minutach byliśmy już u Alexa i ten potwierdził moje słowa.
*Wyjdziesz za muzyka. Balerina, musiałeś widzieć, jak tańczyła na piasku...
................................
Tytuł rozdziału: Wyjdziesz za muzyka
Data pierwotnej publikacji: 05.03.2011
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz