Po
pozbyciu się Shannona z jego własnego łóżka, wtuliłam się w poduszkę.
Czułam, że Jared będzie na mnie obrażony, ale zasłużył sobie na to.
Nawet jeśli byłam w tej głupiej ciąży, jeden papieros na pewno by mi nie
zaszkodził, a on go bezczelnie połamał. Musiałam się zemścić. Mimo iż
sama miałam piekielną ochotę na seks, postanowiłam się mu odwdzięczyć. Żałowałam tylko tego, że nie zostałam, żeby popatrzeć, jak wykonuje
swoje robótki ręczne. Ale i tak miałam satysfakcję, bo wiedziałam, jaką męką
jest dla mężczyzny masturbacja, podczas gdy mógłby kochać się z
kobietą...
Po przebudzeniu opuściłam pokój starszego Leto i zajrzałam do kuchni. Bracia siedzieli przy stole i jedli śniadanie. Bez pytania podeszłam do szafki, wyjęłam z niej miseczkę, wsypałam płatki kukurydziane, zalałam je ciepłym mlekiem z dzbanka stojącego na środku stołu i doprawiłam wszystko czterema łyżkami cukru.
- Cztery łyżki? Zemdli cię, dziewczyno, jak nic - zwrócił się do mnie Shannon, gdy zajęłam miejsce obok jego brata.
- I tak mnie będzie mdliło i tak, więc nie ma co sobie odmawiać - odpowiedziałam i wsadziłam do ust pierwszą porcję swojego bardzo słodkiego posiłku. - A ty co tak na mnie zerkasz? - zapytałam, widząc, że mój chłopak przygląda mi się kątem oka.
- Nie zerkam - rzucił wyraźnie zmieszany.
- No przecież widzę. Jeśli chcesz mnie pocałować, to się nie krępuj.
- Nie chcę cię całować.
- No tak, przecież jesteś śmiertelnie obrażony. Powinieneś być mi wdzięczny. Niedawno przeczytałam w artykule, że taka sporadyczna masturbacja jest bardzo zdrowa.
- Skończ już.
- No proszę, jaki drażliwy. - Zaśmiałam się i w tym momencie do kuchni weszła pani Leto. Obrzuciła mnie chłodnym spojrzeniem i przygotowała swój posiłek.
Przy stole panowała dosyć nieprzyjemna atmosfera, na którą duży wpływ miało to, że Constance mnie dosłownie nienawidziła. Gdyby mogła, zamordowałaby mnie, a moje zwłoki zakopała w ogródku. W końcu cieszę przerwał Shannon, pytając swoją mamę o jej ostatnie zlecenie. Ja w tym czasie próbowałam udobruchać swojego chłopaka, bo z tym lekkim zacięciem na twarzy wyglądał zbyt obłędnie, by móc się do mnie nie odzywać.
Niewiele myśląc, skierowałam dłoń w stronę jego krocza i zacisnęłam ją na wyraźnie rysującym się pod dresowymi spodniami penisie. Niczego niespodziewający się Jay podskoczył na krześle.
- A tobie co? - zapytała jego rodzicielka.
- Skurcz mnie złapał - wydukał i zepchnął moją kończynę. - Kompletnie zwariowałaś?! - niemal wrzasnął, gdy znaleźliśmy się sam na sam w jego pokoju.
- Przecież lubisz, kiedy to robię.
- Ale nie przy mojej mamie i nie wtedy, kiedy jestem na ciebie wkurzony.
- Już nie przesadzaj z tym wkurzaniem - rzuciłam i zbliżyłam się do niego, by go pocałować.
- Nawet o tym nie myśl. - Delikatnie mnie od siebie odepchnął, jednak, jak to ze mną bywało, potknęłam się o coś i straciłam równowagę. Całe szczęście wylądowałam na łóżku.
- Długo się będziesz jeszcze gniewał? - zapytałam, przykucając na brzegu materaca.
- Tak, długo.
- Nie uważasz, że jednak trochę przesadzasz?
- Ja przesadzam? Ja? To ty mnie zmusiłaś do masturbacji.
- Bo masturbacja to taka straszna i okropna rzecz. Nie mów mi, że gdy byłeś młodszy nie robiłeś sobie dobrze. Na pewno tak, więc nie wiem, czemu teraz tak dramatyzujesz.
- Bo miałem ochotę na seks, a nie na walenie konia.
- A ja mam ochotę teraz, więc mogę ci to wynagrodzić - powiedziałam zgodnie z prawdą.
- Teraz to ja nie mam ochoty - odpowiedział, siadając na stojącym przy biurku krześle.
- Masz, masz.
- Nie mam, nie mam.
- No, ale ja mam.
- Skoro masz, to proszę bardzo, ulżyj sobie sama.
- No i proszę cię bardzo. - Przeniosłam się na drugi koniec łóżka, zmieniłam pozycję na leżącą, zsunęłam majtki, gdyż nie lubiłam, jak coś ograniczało moje ruchy, podciągnęłam koszulkę, zwilżyłam palce śliną i wsunęłam prawą dłoń między uda.
Tego się nie spodziewał. W wielkim zaskoczeniu przyglądał się moim wyczynom.
Jedną ręką masowałam swoją pierś, a drugą łechtaczkę. Przygryzłam wargi i skierowałam palce do wejścia pochwy. Spojrzałam na swojego chłopaka, po czym wsunęłam je do środka. Pojękiwałam i poruszałam biodrami. Robiłam to nieco teatralnie, by pokazać Jaredowi, że potrafiłam zaspokoić się sama i nie potrzebowałam jego łaski.
- Wyciągnij palce. - Leto nie wytrzymał i podszedł do mnie ze swoim nabrzmiałym członkiem w dłoni. Wyjęłam z krocza wilgotne palce, a ten wszedł we mnie bardzo gwałtownie. Tak bardzo, że poczułam ból. Syknęłam, jednak szybko się z nim zsynchronizowałam.
Nie pamiętałam, kiedy ostatnio nasz seks tak wyglądał. Gdyby ktoś popatrzył na nas z boku, mógłby pomyśleć, że Jared mnie gwałcił. Ściskał mocno moje uda, wbijał się we mnie szybko i głęboko. Moje ciało było pod jego kontrolą, nie mogłam z nim nic zrobić. To Jay kontrolował ruchy moich bioder.
Ból mieszał się z niebotyczną rozkoszą, która wstrząsała moimi mięśniami i zmuszała mnie do głośnego krzyku. Kolejne silne pchnięcie i mięśnie mojej pochwy zacisnęły się na jego potworze.
Potwór, takie miano nadawałam penisowi Jareda, gdy ten decydował się na ostrą penetrację. Był wielki, naprawdę wielki i nawet tak doświadczonej osobie jak mi, sprawił niekiedy ból, więc taka nazwa idealnie się sprawdzała. No, ale jak to ktoś kiedyś powiedział: seks bez bólu jest jak jedzenie bez smaku.*
- Jared! - wykrzyczałam, a raczej wywrzeszczałam jego imię podczas orgazmu.
- O ja pierdolę - wydukał i bezwładnie opadł na moje spocone ciało - Mary, uwielbiam cię. Jesteś najgorętszą laską na całym świecie.
***
- Tak mnie
przerżnąłeś, że nie dam sobie nic wpakować w cipkę przez najbliższe
czterdzieści osiem godzin. Nie wiem, jak przeżyję jutrzejsze badanie -
rzuciłam, gdy w końcu do siebie doszłam i poczułam dyskomfort w kroczu.
Oprócz tego bolały mnie uda. Jak nic będę miała siniaki. Ten doktorek
pomyśli sobie, że przyszła do niego ofiara gwałtu. Wątpię by uwierzył,
że stosunkowo drobna osiemnastolatka lubi aż tak ostry seks, choć
pewnie jako ginekolog widział wiele.
- Boże święty, na śmierć zapomniałem! - Zerwał się z miejsca i przyłożył głowę do mojego brzucha. - Co jeśli zrobiłem krzywdę naszemu dziecku?
- Mówiłam ci, że nie wiadomo, czy to dziecko w ogóle jest.
- A jeśli jest i je uszkodziłem?
- To przez ciebie będzie upośledzone.
- Nawet tak nie żartuj!
- A ty nie panikuj. Pomartwiłbyś się lepiej moim biednym kroczem.
- Nim też się martwię - dodał troskliwym tonem i pocałował moje wargi sromowe, tak jakby były one moimi ustami.
- Boże święty, na śmierć zapomniałem! - Zerwał się z miejsca i przyłożył głowę do mojego brzucha. - Co jeśli zrobiłem krzywdę naszemu dziecku?
- Mówiłam ci, że nie wiadomo, czy to dziecko w ogóle jest.
- A jeśli jest i je uszkodziłem?
- To przez ciebie będzie upośledzone.
- Nawet tak nie żartuj!
- A ty nie panikuj. Pomartwiłbyś się lepiej moim biednym kroczem.
- Nim też się martwię - dodał troskliwym tonem i pocałował moje wargi sromowe, tak jakby były one moimi ustami.
***
Dom Jareda opuściłam tuż przed obiadem. Prosił bym została, ale
nie chciałam doszczętnie zepsuć niedzieli jego mamie. Wystarczyło, że
musiała mnie znosić przy śniadaniu i słuchać mojego orgazmu. Bo co do
tego, że to słyszała, nie miałam nawet najmniejszych wątpliwości...
***
- Ten
czerwony poproszę - zwróciłam się do kobiety, która sprzedawała znicze
przy cmentarnej bramie. Czerwień była ulubionym kolorem mojej mamy,
dlatego za każdym razem, gdy tam byłam, wybierałam znicze tylko w tym
kolorze. Choć tak szczerze mówiąc, ostatni raz odwiedziłam jej grób pół
roku wcześniej. Cmentarz nie nastrajał mnie zbyt pozytywnie, więc
starałam się unikać tego miejsca, tamtego dnia, jednak coś mnie tam
ciągnęło.
Dałam sprzedawczyni dolara i przeszłam przez otwarte wrota. Po krótkim spacerze betonową ścieżką otoczoną drzewami, za którymi kryły się pomniki, doszłam do grobu mamy. Wyjęłam z kieszeni zapalniczkę i podpaliłam sterczący knot.
- Przepraszam, że tak długo cię nie odwiedzałam, ale tak jakoś wyszło. Chyba zostanę mamą. Szczerze mówiąc, to się boję. Bardzo się boję. Nie jestem gotowa na macierzyństwo, nie jestem dobrym materiałem na matkę. Bo niby jaki ja mogę dać przykład dziecku? Żaden. Jestem narkomanką, którą wywalili ze szkoły. Nie tak wyobrażałaś sobie moje życie. Wiem, że wolałabyś, żebym szykowała się teraz do matury, lub egzaminów w szkole baletowej, ale nie poszłam wtedy na to przesłuchanie. Taniec przestał mnie cieszyć. Po twojej śmierci już nic mnie nie cieszyło, a potem pojawił się Jared i wszystko znów zaczęło mieć sens. Pokochałabyś go, jestem tego pewna. Świetnie byście się dogadywali. Ojciec go nienawidzi, zresztą on nienawidzi każdego, a szczególnie mnie. Uważa, że twoja śmierć to moja wina i gdyby nie Jerry, uwierzyłabym w to. Wiem, że gdybym wróciła wtedy na pieszo, to może nie ruszyłabyś się z domu i nie doszłoby do tego wypadku, ale to nie ja prowadziłam tamtą ciężarówkę. To nie ja wjechałam w nasz samochód. Nie ja cię zabiłam. Bardzo za tobą tęsknię i oddałabym wszystko, by móc się teraz do ciebie przytulić, posłuchać twojego głosu, zobaczyć cię...
Łzy spływały po mojej twarzy, a gula w gardle uniemożliwiła dalsze mówienie, więc po prostu patrzyłam na jej zdjęcie. Była piękna. Była najpiękniejszą kobietą na świecie. Najpiękniejszą i najmądrzejszą.
- Szkoda, że nie jestem taka jak ty. Ty byś się nie bała. Ty na moim miejscu cieszyłabyś się z ciąży. Dla ciebie byłaby cudem. Na pewno by tak było. Mam nadzieję, że to fałszywy alarm i że ja i Jared wcale nie zostaniemy rodzicami, no ale gdyby tak się stało, to zrobię wszystko, by być tak wspaniałą mamą jak ty. Przestanę robić te wszystkie obrzydliwe rzeczy i będę myśleć tylko o dziecku, tak jak robiłaś to ty. Poświęciłaś wszystko dla rodziny, no i dla tego pieprzonego skurwysyna, który teraz w waszym łóżku posuwa wszawe prostytutki. Dobrze, że babcia Heather zabrała Lily do Seattle. Tęsknię za nią i to bardzo, ale lepiej, że tego wszystkiego nie widzi. Może przynajmniej ona coś w życiu osiągnie i wyrośnie na porządną kobietę.
Dałam sprzedawczyni dolara i przeszłam przez otwarte wrota. Po krótkim spacerze betonową ścieżką otoczoną drzewami, za którymi kryły się pomniki, doszłam do grobu mamy. Wyjęłam z kieszeni zapalniczkę i podpaliłam sterczący knot.
- Przepraszam, że tak długo cię nie odwiedzałam, ale tak jakoś wyszło. Chyba zostanę mamą. Szczerze mówiąc, to się boję. Bardzo się boję. Nie jestem gotowa na macierzyństwo, nie jestem dobrym materiałem na matkę. Bo niby jaki ja mogę dać przykład dziecku? Żaden. Jestem narkomanką, którą wywalili ze szkoły. Nie tak wyobrażałaś sobie moje życie. Wiem, że wolałabyś, żebym szykowała się teraz do matury, lub egzaminów w szkole baletowej, ale nie poszłam wtedy na to przesłuchanie. Taniec przestał mnie cieszyć. Po twojej śmierci już nic mnie nie cieszyło, a potem pojawił się Jared i wszystko znów zaczęło mieć sens. Pokochałabyś go, jestem tego pewna. Świetnie byście się dogadywali. Ojciec go nienawidzi, zresztą on nienawidzi każdego, a szczególnie mnie. Uważa, że twoja śmierć to moja wina i gdyby nie Jerry, uwierzyłabym w to. Wiem, że gdybym wróciła wtedy na pieszo, to może nie ruszyłabyś się z domu i nie doszłoby do tego wypadku, ale to nie ja prowadziłam tamtą ciężarówkę. To nie ja wjechałam w nasz samochód. Nie ja cię zabiłam. Bardzo za tobą tęsknię i oddałabym wszystko, by móc się teraz do ciebie przytulić, posłuchać twojego głosu, zobaczyć cię...
Łzy spływały po mojej twarzy, a gula w gardle uniemożliwiła dalsze mówienie, więc po prostu patrzyłam na jej zdjęcie. Była piękna. Była najpiękniejszą kobietą na świecie. Najpiękniejszą i najmądrzejszą.
- Szkoda, że nie jestem taka jak ty. Ty byś się nie bała. Ty na moim miejscu cieszyłabyś się z ciąży. Dla ciebie byłaby cudem. Na pewno by tak było. Mam nadzieję, że to fałszywy alarm i że ja i Jared wcale nie zostaniemy rodzicami, no ale gdyby tak się stało, to zrobię wszystko, by być tak wspaniałą mamą jak ty. Przestanę robić te wszystkie obrzydliwe rzeczy i będę myśleć tylko o dziecku, tak jak robiłaś to ty. Poświęciłaś wszystko dla rodziny, no i dla tego pieprzonego skurwysyna, który teraz w waszym łóżku posuwa wszawe prostytutki. Dobrze, że babcia Heather zabrała Lily do Seattle. Tęsknię za nią i to bardzo, ale lepiej, że tego wszystkiego nie widzi. Może przynajmniej ona coś w życiu osiągnie i wyrośnie na porządną kobietę.
Powiedziałam wszystko to, co leżało mi na sercu i wróciłam do domu. Gdy
tylko otworzyłam drzwi, usłyszałam głośny jęk. Na kanapie w salonie
leżała naga kobieta. Między jej nogami znajdowała się głowa mojego ojca.
Odwróciłam wzrok i weszłam na schody. Nie uśmiechało mi się patrzenie
na to, jak mój ojciec strzela minetę jakieś pannie lekkich obyczajów.
Zatrzasnęłam drzwi swojego pokoju i rzuciłam się na łóżko.
Zatrzasnęłam drzwi swojego pokoju i rzuciłam się na łóżko.
***
- Zapraszam do
środka - rzucił doktor i przekręcił klucz w drzwiach. - Przyszykuj się
tam za parawanem.
Poszłam we wskazane miejsce, zdjęłam spodnie i
bieliznę i założyłam coś, co przypominało fartuszek. Miałam założyć
spódniczkę, żeby było łatwiej, ale po wczorajszym stosunku miałam kilka
siniaków na udach, co nie wyglądało zbyt estetycznie.
- Połóż się
wygodnie, rozluźnij się, nie będzie bolało.
Uśmiechnęłam się i
usadowiłam na fotelu, który wyglądał nieco przerażająco. Doktor
przygotował sobie rękawiczki i najpierw zaczął dotykać mojego
podbrzusza.
- Jak często uprawiasz seks?
- To zależy - odpowiedziałam, czując, jak jego palce wsuwają się w moją pochwę.
- No, a tak średnio?
- No to od czterech do sześciu razu w tygodniu.
- To zależy - odpowiedziałam, czując, jak jego palce wsuwają się w moją pochwę.
- No, a tak średnio?
- No to od czterech do sześciu razu w tygodniu.
Zrobił zaskoczoną minę i
wyjął ze mnie swoje palce, po czym skierował się do stolika z
narzędziami.
- Masz stałego partnera?
- Tak.
- Jaką metodę antykoncepcji stosujecie?
- Prezerwatywę.
- Teraz możesz poczuć lekkie zimno.
- Masz stałego partnera?
- Tak.
- Jaką metodę antykoncepcji stosujecie?
- Prezerwatywę.
- Teraz możesz poczuć lekkie zimno.
Poczułam, a on kontynuował.
- Ale chyba
nie zawsze się zabezpieczacie, skoro podejrzewasz, że możesz być w
ciąży.
- Czasami zdarza się, że o tym zapomnimy.
- No tak, chwila zapomnienia. Możesz już założyć dół, zaraz zbadam ci piersi.
- Czasami zdarza się, że o tym zapomnimy.
- No tak, chwila zapomnienia. Możesz już założyć dół, zaraz zbadam ci piersi.
Wróciłam za parawan, naciągnęłam figi i jeansy, a zdjęłam
bluzkę i stanik.
- Boli, jak cię dotykam?
- Nie - odpowiedziałam, patrząc jak dłonie mężczyzny zaciskają się na moim biuście.
- Piersi nie są nabrzmiałe, w pochwie i w macicy też nie widzę specyficznych dla ciąży zmian, ale w pierwszym miesiącu, podczas zwykłego badania ciężko jest rozpoznać ciążę, dlatego mogę skierować cię na badanie krwi, którego wynik jest w stu procentach pewny.
- A ile się na niego czeka?
- Kilka godzin. Jak zrobisz badanie teraz, wyniki będziesz mogła odebrać po południu. To jak, piszemy skierowanie?
- Tak. - Uśmiechnęłam się i usiadłam przy jego biurku.
- Boli, jak cię dotykam?
- Nie - odpowiedziałam, patrząc jak dłonie mężczyzny zaciskają się na moim biuście.
- Piersi nie są nabrzmiałe, w pochwie i w macicy też nie widzę specyficznych dla ciąży zmian, ale w pierwszym miesiącu, podczas zwykłego badania ciężko jest rozpoznać ciążę, dlatego mogę skierować cię na badanie krwi, którego wynik jest w stu procentach pewny.
- A ile się na niego czeka?
- Kilka godzin. Jak zrobisz badanie teraz, wyniki będziesz mogła odebrać po południu. To jak, piszemy skierowanie?
- Tak. - Uśmiechnęłam się i usiadłam przy jego biurku.
***
Do gabinetu wróciłam o drugiej. Moje wyniki leżały już na biurku Gevina.
- Siadaj, Mary. - Uśmiechnął się, otworzył żółtawą kopertę i spojrzał na wydruk. - Biorąc pod uwagę twój wiek, wnioskuję, że nie uśmiecha ci się bycie mamą.
- No tak nie bardzo - odpowiedziałam już odrobinę zestresowana.
- Tak więc mam dla ciebie dobrą wiadomość. Nie jesteś w ciąży.
- Całe szczęście. - Odetchnęłam z ulgą.
- Nie żebym się wtrącał, ale te siniaki...
- To nic wielkiego. Po prostu mnie i moje chłopaka trochę wczoraj poniosło. - Uśmiechnęłam się i nacisnęłam klamkę. Poczułam się, jakby właśnie spadł mi z serca dwutonowy kamień. Od razu poszłam do domu Jareda. Przywitałam się z Shannonem i weszłam do pokoju swojego chłopaka. Nie był tam jednak sam. Na podłodze obok niego siedziała jakaś niewydarzona blondynka.
- O, cześć, Mary. - Jerry wstał i cmoknął mnie czule w policzek. - To jest Claire. Robimy razem plakat na wychowanie seksualne.
- Jasne, ale muszę ci o czymś powiedzieć - rzuciłam, ignorując dziewczę mażące po brystolu.
- To mów.
- No, ale to delikatna sprawa.
- Nie szkodzi, możesz mówić przy niej.
- Byłam przed chwilą u ginekologa, no i mam dla ciebie dobrą wiadomość.
- Jesteś w ciąży? - zapytał z uśmiechem.
- No właśnie nie jestem - oznajmiłam i pocałowałam go w usta. - Nawet nie wiesz, jak się ucieszyłam, gdy facet powiedział, że jednak nie zostanę matką. W życiu nie czułam takiej ulgi.
- Nie, no, nie dziwię ci się. - Lekko się uśmiechnął i usiadł z powrotem na podłodze. Ja w tym czasie zajęłam krzesło przy jego biurku.
- Tutaj lepiej będzie pasował czerwony - odezwała się po raz pierwszy od mojego przyjścia koleżanka Jareda.
- Jak uważasz. Claire naprawdę świetnie rysuje - zwrócił się do mnie Jay.
- Ja też - odpowiedziałam, robiąc balona z gumy do żucia, którą znalazłam na biurku.
- Żartujesz sobie, tak? Przecież bazgrzesz jak małe dziecko.
- Ale inne rzeczy robię dobrze.
- Siadaj, Mary. - Uśmiechnął się, otworzył żółtawą kopertę i spojrzał na wydruk. - Biorąc pod uwagę twój wiek, wnioskuję, że nie uśmiecha ci się bycie mamą.
- No tak nie bardzo - odpowiedziałam już odrobinę zestresowana.
- Tak więc mam dla ciebie dobrą wiadomość. Nie jesteś w ciąży.
- Całe szczęście. - Odetchnęłam z ulgą.
- Nie żebym się wtrącał, ale te siniaki...
- To nic wielkiego. Po prostu mnie i moje chłopaka trochę wczoraj poniosło. - Uśmiechnęłam się i nacisnęłam klamkę. Poczułam się, jakby właśnie spadł mi z serca dwutonowy kamień. Od razu poszłam do domu Jareda. Przywitałam się z Shannonem i weszłam do pokoju swojego chłopaka. Nie był tam jednak sam. Na podłodze obok niego siedziała jakaś niewydarzona blondynka.
- O, cześć, Mary. - Jerry wstał i cmoknął mnie czule w policzek. - To jest Claire. Robimy razem plakat na wychowanie seksualne.
- Jasne, ale muszę ci o czymś powiedzieć - rzuciłam, ignorując dziewczę mażące po brystolu.
- To mów.
- No, ale to delikatna sprawa.
- Nie szkodzi, możesz mówić przy niej.
- Byłam przed chwilą u ginekologa, no i mam dla ciebie dobrą wiadomość.
- Jesteś w ciąży? - zapytał z uśmiechem.
- No właśnie nie jestem - oznajmiłam i pocałowałam go w usta. - Nawet nie wiesz, jak się ucieszyłam, gdy facet powiedział, że jednak nie zostanę matką. W życiu nie czułam takiej ulgi.
- Nie, no, nie dziwię ci się. - Lekko się uśmiechnął i usiadł z powrotem na podłodze. Ja w tym czasie zajęłam krzesło przy jego biurku.
- Tutaj lepiej będzie pasował czerwony - odezwała się po raz pierwszy od mojego przyjścia koleżanka Jareda.
- Jak uważasz. Claire naprawdę świetnie rysuje - zwrócił się do mnie Jay.
- Ja też - odpowiedziałam, robiąc balona z gumy do żucia, którą znalazłam na biurku.
- Żartujesz sobie, tak? Przecież bazgrzesz jak małe dziecko.
- Ale inne rzeczy robię dobrze.
Zaśmiał się i wrócił do robienia plakatu.
Kiedy w końcu ta laleczka sobie poszła, przyciągnęłam do siebie Jareda i zaczęłam go namiętnie całować.
- Jak dobrze, że to był fałszywy alarm - powiedziałam, rozpinając spodnie.
- Bardzo dobrze - dodał Jay niezbyt przekonująco i przyssał się ustami do mojego krocza. Bawiłam się jego włosami, a on dokładnie badał moją waginę językiem. Kant biurka wbijał mi się w plecy, jednak nie zwracałam na to uwagi. Siedziałam rozkraczona na krześle i rozkoszowałam się pieszczotami Jareda.
Przeciągle jęknęłam i szeroko się uśmiechnęłam.
Kiedy w końcu ta laleczka sobie poszła, przyciągnęłam do siebie Jareda i zaczęłam go namiętnie całować.
- Jak dobrze, że to był fałszywy alarm - powiedziałam, rozpinając spodnie.
- Bardzo dobrze - dodał Jay niezbyt przekonująco i przyssał się ustami do mojego krocza. Bawiłam się jego włosami, a on dokładnie badał moją waginę językiem. Kant biurka wbijał mi się w plecy, jednak nie zwracałam na to uwagi. Siedziałam rozkraczona na krześle i rozkoszowałam się pieszczotami Jareda.
Przeciągle jęknęłam i szeroko się uśmiechnęłam.
***
- Wszystko w porządku? - zapytałam, gdy doszłam do siebie po tym, jak jego penis spenetrował moje nieco jeszcze obolałe krocze.
- Tak. Po prostu nastawiłem się na tę ciążę i zaczynałem się przyzwyczajać do myśli, że zostaniemy rodzicami - odpowiedział, głaszcząc mnie po piersi.
- Na to jeszcze mamy czas. Obiecuję ci, że za kilka lat wydam na świat twojego potomka, ale to dopiero wtedy, gdy oboje będziemy na to gotowi. Kiedyś będziemy prawdziwą rodziną, obiecuję ci to - powiedziałam i cmoknęłam go w czubek nosa.
- Tak. Po prostu nastawiłem się na tę ciążę i zaczynałem się przyzwyczajać do myśli, że zostaniemy rodzicami - odpowiedział, głaszcząc mnie po piersi.
- Na to jeszcze mamy czas. Obiecuję ci, że za kilka lat wydam na świat twojego potomka, ale to dopiero wtedy, gdy oboje będziemy na to gotowi. Kiedyś będziemy prawdziwą rodziną, obiecuję ci to - powiedziałam i cmoknęłam go w czubek nosa.
*Autorem cytatu jest Donatien Alphonse François de Sade
..............................................
Tytuł rozdziału: Seks bez bólu jest jak jedzenie bez smaku.
..............................................
Tytuł rozdziału: Seks bez bólu jest jak jedzenie bez smaku.
Data pierwotnej publikacji: 16.04.2011
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz