Nowych czytelników proszę o jedno - zanim zabierzecie się za pierwsze rozdziały, przeczytajcie ten najaktualniejszy (KLIK). Jeśli się Wam nie spodoba, nie zmarnujecie czasu, jeśli wręcz przeciwnie, będziecie mieć motywację do przebrnięcia przez fatalne początki. Z góry dziękuję.

środa, 14 listopada 2012

36. I wish I was special, you're so fucking special

Claire:

        - Co ty tutaj robisz? - zapytałam, gdy Jared wszedł do mojego pokoju przez drzwi balkonowe.
- Chciałem cię zobaczyć - odpowiedział, uśmiechając się. 

Nieco zawstydzona podciągnęłam wyżej kołdrę, gdyż miałam na sobie tylko krótką koszulę nocną, a on usiadł na brzegu materaca. 
- Stęskniłem się za tobą. Od kilku dni myślę wyłącznie o tobie, nawet wtedy, gdy kocham się z Mary. Kiedy jestem w niej, wyobrażam sobie, że to ty. Ja dosłownie wariuję. Błagam, pozwól mi się chociaż pocałować!
- Nie wiem, czy powinnam, przecież masz dziewczynę.
- Ale jej nie kocham. Kocham ciebie, tylko ciebie. - Jego usta przywarły do moich. Czule muskał moje wargi i głaskał po policzku. Położyłam dłoń na jego dłoni i odwzajemniłam pocałunek.
- Ja też cię kocham, Jared. Bardzo cię kocham. - Rozchyliłam wargi, a on wsunął język do moich ust. Poruszał nim z ogromnym wyczuciem i delikatnością.
- Pragnę cię, Claire - wyszeptał mi do ucha i zrzucił zakrywającą mnie kołdrę. Zdjął ubranie i pozbył się mojej koszuli nocnej. Leżałam na łóżku w samych majtkach, a on pieścił mój biust. Jęknęłam i przygryzłam wargi. - Masz cudowne ciało, cała jesteś cudowna. Chcę cię mieć tylko dla siebie. Chcę, żebyś była moją królewną. 

Zsunął moje niebieskie figi i wprowadził we mnie swojego członka. Poczułam przyjemne łaskotanie i zaczęłam ruszać biodrami.
- Jared, kochanie, tak długo na to czekałam.
- Ja też. - Wbił się we mnie nieco głębiej i z moich ust wydobyło się głośne pojękiwanie. 

Po orgazmie opadł spocony na moje równie mokre ciało. 
- Nigdy wcześniej nie miałem tak cudownej kochanki, nigdy.
        - Claire. Claire, dzióbasku, wstawaj, bo spóźnisz się na francuski- głos mamy wyrwał mnie z tego niezwykle przyjemnego snu.
- Już wstaję - wydukałam i skopałam z siebie kołdrę. 

        Kiedy już rozbierałam się, by wziąć prysznic, zobaczyłam mokrą plamę na swojej bieliźnie. Przez chwilę myślałam, że może popuściłam, ale zorientowałam się, że to z podniecenia. Mimo iż sen się skończył, ja nadal czułam ciepło w środku. 
 Weszłam do kabiny, odkręciłam wodę, usiadłam w rozkroku i nakierowałam strumień na swoje krocze. Gdy woda uderzała o moje ciało, wyobrażałam sobie, że właśnie uprawiam seks z Jaredem. 
         Dużo bym dała, żeby naprawdę móc to robić. Od kiedy pojawił się w naszej szkole, nie mogłam przestać o nim myśleć. Kiedy przypadkiem na mnie wpadł, poczułam motylki w brzuchu. Nie mogłam oderwać wzroku od jego oczu. To spojrzenie prześladowało mnie do tego stopnia, że cały czas je rysowałam. Od pierwszego dnia jego pobytu w  Bellingham miałam nadzieję na bliższą znajomość. Niestety nie miałam odwagi, by do niego zagadać, a po miesiącu dowiedziałam się, że już ktoś zdobył jego serce. Tym kimś była Mary King, szerzej znana jako Bloody Mary. Ten pseudonim nadano jej po tym, jak kilka lat wstecz pobiła Nel Turpin za to, że podrywała Olivera Ravina. Nie była to jakaś drobna, dziewczęca bójka. Ruda po wszystkim miała złamane żebro, połamany nos i zwichnięty nadgarstek. Straciła też trochę włosów i zyskała kilkanaście siniaków na całym ciele. King biła ją tak, że później cała koszulka, którą na sobie miała, pokryta była krwią Nel, stąd też ta krwawa Mary. 
Kolejna ksywka to Mary Jane nadana z oczywistych powodów. Trzecie miano to Żyleta. Etymologie są dwie. Według jednej przezwisko wzięło się od tego, że przez jakiś czas miała pocięte ręce, a druga głosi, iż nadali ją jej faceci, którzy mieli okazję uprawiać z nią seks. 
         Życie erotyczne Mary było jednym z najczęściej omawianych tematów podczas plotek w damskiej toalecie. Mówiono różne rzeczy, między innymi to, że robiła dobrze Courtney Ravin podczas szkolnej wycieczki, że kochała się z trzema facetami naraz na jednej z imprez organizowanych przez Chrisa Moore'a, który później trafił do więzienia za to, że ją pobił, bo nie płaciła mu za narkotyki. 
Siedząc w kabinie, podsłuchałam wiele rozmów na temat jej podbojów i niesamowicie jej zazdrościłam. W odróżnieniu ode mnie miała niezwykle ciekawe życie i była bardzo ładna. Tak, strasznie zazdrościłam jej urody. Mało która dziewczyna w szkole ją lubiła, ale każda piekielnie zazdrościła jej wyglądu. Wysoka, szczupła blondynka z długimi nogami i talią osy. Co prawda biust miała mniejszy ode mnie, ale lepiej się prezentujący, plus kształtne pośladki, którymi potrafiła zakręcić tak, że nawet faceci, którzy nazywali ją głupią dziwką, zrobiliby dla niej wszystko. 
        Gdy pierwszy raz zobaczyłam, jak ona i Jared całują się na korytarzu, poczułam nieprzyjemne ukłucie w piersi. Nie był to jakiś niewinny całus. To był najbardziej namiętny pocałunek, jaki w życiu widziałam. Jej ramiona były splecione na jego szyi, a on masował jej pośladki. Byli skupieni wyłącznie na sobie i robili to tak długo, że dziwiłam się, że nie brakło im powietrza. 
Ten widok sprawił, że zazdrościłam Mary jeszcze bardziej. Zazdrościłam jej do tego stopnia, że codziennie przed snem modliłam się o to, by obudzić się w jej ciele. Niestety, budziłam się jako dziwaczka Claire Valley, która nigdy nie była z żadnym chłopakiem...



***


        Po zajęciach z francuskiego udałam się do klubu taty, by posłuchać próby zespołu Jareda.
- Będą dopiero za pół godziny - oznajmił mi barman, więc usiadłam przy stoliku ze szklanką coli i przez dwadzieścia minut jak mantrę powtarzałam odmianę czasownika etre.
- Je suis; tu es; il, elle, est; nous sommes; vous etes, ils elles, sont.
- Masz koszmarny akcent - usłyszałam i aż podskoczyłam. - Moja babcia, gdyby to usłyszała, pocięłaby sobie żyły - dodała Mary i usiadła na przeciwko mnie.
- Znasz francuski?
- Oui - odpowiedziała i z perfekcyjnym akcentem odmieniła czasownik być. Pierwszy raz widziałam jej twarz z tak bliska. Wcale nie była tak idealna, jak mi się wydawało. Jej górna trójka ulokowana była nieco wyżej niż pozostałe zęby i przypominała kieł, a jedynki nie były zbyt równe. Gdyby zobaczyła to moja mama, od razu posadziłaby ją na fotel i nałożyła aparat ortodontyczny. Poza tym miała kilka pojedynczych krost i przekrzywioną przegrodę nosową.
        - Już się bałem, że nie przyjdziesz. - Do stolika podszedł Jared i pocałował Mary w policzek.
- Skoro nie mogę być na występie, to przynajmniej posłucham was na próbie - odpowiedziała i wstała z miejsca.
- Idziesz z nami? - zwrócił się do mnie Jay.
- Nie. Posłucham stąd. 
Oboje ruszyli w kierunku sceny. Ile ja bym dała, by to moją dłoń wtedy ściskał...
        - Dobra chłopaki, zaczynamy. - Po tych słowach lokal wypełnił się dźwiękami, które niezbyt mi się podobały. Nigdy nie lubiłam takiego ciężkiego grania. Co innego mój tata. Sam kiedyś grywał na perkusji ale w porę zorientował się, że nie ma talentu i zaczął studiować zarządzanie.
        Po piętnastu minutach łomotu Jared wziął gitarę akustyczną i zaczął grać sam.
- Love me tender, love me sweet...* 
Kiedy się nie wydzierał, jego głos był naprawdę piękny. Głęboki i pełen emocji. 
Wstałam od stolika i podeszłam nieco bliżej. Gdy jego oczy nie były zamknięte, wpatrywały się w twarz Mary, która siedziała na niedziałającym wzmacniaczu. Oddałabym wszystko, by to na mnie patrzył w taki sposób. Wszystko.
         - Claire, twoja mama dzwoni - głos Sama wyrwał mnie z zamyślenia.
- Już idę. - Rzuciłam jeszcze jedno spojrzenie na Jareda i weszłam do gabinetu taty. - Słucham cię, mamo.
- Muszę dziś zostać dłużej w pracy, więc zjedź coś u taty, albo na mieście.
- Jasne. - Szczerze mówiąc, byłam już do tego przyzwyczajona. Ostatni raz domowy obiad jadłam pół roku wcześniej. Mama miała tylu pacjentów, że praktycznie codziennie robiła nadgodziny.
        Już miałam wracać na salę, gdy usłyszałam jakieś głosy za ścianą. Zbliżyłam się do drzwi prowadzących do garderoby i przyłożyłam do nich ucho.
- Jared, zabieraj tę łapę - rzuciła Mary, jednocześnie się śmiejąc.
- Przecież wiesz, że uwielbiam dotykać twoich seksownych pośladków.
- Zboczeniec. 
Pochyliłam się i zajrzałam przez dziurkę od klucza. Tata postawił te drzwi w swoim gabinecie, by móc podglądać przebierające się tancerki. Skąd wiedziałam? Kilka razy go na tym przyłapałam. 
Teraz doskonale widziałam, co działo się w pomieszczeniu obok. Jared siedział na kanapie, a Mary na nim. Całowali się i dotykali. 
King wstała i zsunęła bieliznę spod jeansowej spódniczki, a on w tym czasie rozpiął spodnie. Kanapa stała bokiem, więc dokładnie widziałam jego penisa. Wyglądał zupełnie inaczej niż w moich snach. Był zdecydowanie większy. Matko święta, on był ogromny! Patrzyłam na niego w wielkim szoku, dopóki nie zniknął między udami blondynki, której piersi właśnie uwolniły się spod zapinanej na guziki koszuli. Poruszała się na nim i pojękiwała tak zmysłowo, że mimowolnie rozpięłam jeansy i wsunęłam dłoń pod bieliznę. Moje krocze było bardziej wilgotne niż po przebudzeniu. Patrzyłam tak na kochającą się parę i wchodziłam coraz głębiej.         Dłonie Jareda zacisnęły się na pośladkach Mary, a usta przywarły do obnażonej piersi. Wygięła się do tyłu i zaczęła jęczeć coraz głośniej. Zrobiłam nieco większy rozkrok i zaczęłam szybciej poruszać palcami. Czułam zbliżający się orgazm, jednak nie byłam wstanie oderwać wzroku od tej dwójki. 
Z początku zmysłowy stosunek zaczął przeradzać się w ostry seks. Pierwszy raz widziałam coś takiego na żywo. Mary miała ruchy gwiazdy porno, a Jared wbijał się w nią tak głęboko, że nie było widać nawet milimetra jego męskości. 
Ja czułam ogromną rozkosz, mając w sobie dwa palce, więc jaką błogość musiała odczuwać Mary, mając w sobie takiego penisa? Nie byłam w stanie sobie tego wyobrazić...




***



- Nirvana?
- Nie.
- Led Zeppelin? 
Pokręciłam przecząco głową. 
- Pearl Jam?
- Nie.
- AC/DC? 
Po raz kolejny zaprzeczyłam. 
- No to może Journey?
- Nie.
- Boże, na jakim świecie ty żyjesz?
- Na tym samym, co ty, tylko nie słucham takiej muzyki.
- Nie wiesz, co tracisz.
- Wolę pop.
- No cóż, każdy w życiu błądzi.
- Nie bądź złośliwy - rzuciłam do Jareda, uderzając go lekko w ramię.
- Nie jestem.
- No właśnie słyszę. Mówisz, że pop to błądzenie, a Michaela Jacksona pewnie sam słuchasz.
- Billie Jean is not my lover, she´s just a girl who claims that I am the one but the kid is not my son** - zaśpiewał prześmiesznym falsetem i zanurzył dłoń w kieszeni. Wyciągnął z niej własnoręcznie skręcanego papierosa, włożył go do ust i odpalił.  - Chcesz macha?
- Nie palę. Nienawidzę papierosów. 
W tym momencie Leto głośno się zaśmiał. 
- Z czego się śmiejesz?
- To nie jest papieros.
- Palisz marihuanę?  - spytałam zaskoczona. Jared nie wyglądał mi na narkomana.
- Wszyscy palą. Spróbuj.
- Nie, dzięki. Nie kręci mnie to.
- Ty faktycznie jesteś z innego świata.

 


Jared:

        - A gdzie Shannon? - zapytała mama, gdy tylko wróciłem do domu.
- Został w klubie.
- No tak, przecież jak zwykle musi się nachlać. 
Przewróciłem oczami i poszedłem do swojego pokoju. Miałem już dosyć jej gadki na temat mojego brata. To, że lubił sobie od czasu do czasu wypić, nie robiło z niego alkoholika. Ale nasza mama i tak wiedziała swoje. 
        Nieco zmęczony występem rzuciłem się na łóżko, jednak poczułem, że jeśli nie wskoczę pod prysznic, to za nic w świecie nie zasnę.
        Kiedy byłem już odświeżony, poszedłem napić się wody. Wracając, usłyszałem głośny szloch dobiegający z salonu. Wszedłem tam i zobaczyłem, jak mama siedzi na kanapie z podkulonymi nogami i płacze. Ten widok sprawił, że coś we mnie drgnęło. Podszedłem bliżej i zapytałem, co się stało.
- Nic, kochanie, naprawdę nic - odpowiedziała, szybko przecierając oczy.
- Przecież widzę, że coś jest nie tak.
- Nie radzę sobie. Najzwyczajniej w świecie sobie nie radzę. Tak bardzo chciałam dać wam szczęśliwy dom, ale mi się nie udało. Jestem okropną matką - wydukała drżącym głosem i wylała kolejny potok łez.
- Co ty w ogóle mówisz? Jesteś wspaniałą mamą. Najlepszą na świecie - powiedziałem i usiadłem obok niej, mocno ją do siebie przytulając. - Bardzo cię kocham. Shannon też. Obaj cię kochamy.
- Więc dlaczego on tyle pije? Dlaczego tak mało czasu spędzamy razem?
- Nie wiem, ale to na pewno nie jest twoja wina. Jesteś cudowna i wiem, jak wiele dla nas poświęciłaś. - Przycisnąłem wargi do jej czoła i zacząłem lekko kołysać jej ciałem. Kilka lat wstecz robiła mi to samo, kiedy przychodziłem do niej z płaczem. W tamtym momencie dopadło mnie ogromne poczucie winy. Żałowałem każdego złego słowa na jej temat, każdej kłótni, wszystkiego, czym ją zraniłem.
- Dobry z ciebie chłopak, Jaredku. Dobry i zdolny. Jestem pewna, że wiele w życiu osiągniesz i pokażesz wszystkim, ile jesteś wart. Kocham cię, synku, bardzo cię kocham.
- Ja ciebie też, mamuś - dodałem ze łzami w oczach i pogładziłem ją po włosach. 

         Siedzieliśmy tam tak długo, aż w końcu zasnęliśmy. Po przebudzeniu zsunąłem z siebie koc, choć nie pamiętałem, bym się nim przykrywał.
- Ja was przykryłem - odezwał się Shann, widząc zdezorientowanie na mojej twarzy. - Jak wróciłem do domu, zobaczyłem was śpiących na kanapie, a że było dosyć chłodno, to wyjąłem koc z szafy.
- Dzięki - rzuciłem i wstałem tak ostrożnie, by nie obudzić mamy. Mimo iż kanapa nie była zbyt wygodna, czułem się w stu procentach wypoczęty, choć nieco bolał mnie kark. - Jadłeś już śniadanie? - spytałem brata.
- Jeszcze nie.
- To chodź, zrobimy coś dla siebie i dla mamy.
- Dla mamy? Od kiedy ty robisz mamie śniadania? Tak w ogóle, to byliście pokłóceni.
- No, ale wczoraj pogadaliśmy sobie tak od serca i muszę ci powiedzieć, że mamy szczęście, mając taką mamę.
- Wiem, bracie. Też ją kocham, choć czasami mnie wkurwia i to nawet bardzo. 
Zaśmiałem się i wyjąłem z lodówki masło. Shannon wyciągnął rogale i przygotowaliśmy mamie pyszne śniadanie. Była tak ucieszona, że nawet słowem nie wspomniała o pijaństwie Shannona...
        Po śniadaniu zaproponowała nam rodzinny spacer. Był słoneczny poranek, więc ochoczo na to przystaliśmy. Zaliczyliśmy kilka parków, cały czas wspominając nasze dzieciństwo. O kilku rzeczach nawet nie pamiętałem, więc miło było posłuchać.
        Po powrocie do domu skierowałem się prosto do swojego pokoju i o mało nie dostałem zawału, gdy zobaczyłem zakapturzoną postać na swoim łóżku. Dopiero po chwili zorientowałem się, że to Mary.
- Okno było otwarte, więc weszłam - powiedziała, łamiącym się głosem, więc od razu zorientowałem się, że coś jest nie tak. Nie myliłem się. Kiedy zdjąłem kaptur z jej głowy, zobaczyłem zaschniętą krew pod nosem, spuchniętą wargę i podbite oko. Od razu pomyślałem o Marku.  - Tym razem mu się udało - dodała i mocno wtuliła się w moje ramię. - Tym razem się nie obroniłam.

*Kochaj mnie delikatnie, kochaj mnie słodko.
**
Billie Jean nie jest moją kochanką, jest dziewczyną, która twierdzi, że jestem tym jedynym, ale ten dzieciak nie jest moim synem.
................................................................................
Tytuł rozdziału: Chciałabym być wyjątkowa, ty jesteś kurewsko wyjątkowy.

Utwory wykorzystane w rozdziale:
*Elvis Presley - Love me tender
*Michael Jackson - Billie Jean
 

Data pierwotnej publikacji: 30.04.2011 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz