Nowych czytelników proszę o jedno - zanim zabierzecie się za pierwsze rozdziały, przeczytajcie ten najaktualniejszy (KLIK). Jeśli się Wam nie spodoba, nie zmarnujecie czasu, jeśli wręcz przeciwnie, będziecie mieć motywację do przebrnięcia przez fatalne początki. Z góry dziękuję.

czwartek, 15 listopada 2012

40. Mary was the type of girl she always liked to fuck a lot

        Po wizycie u Claire postanowiłam odwiedzić Jareda. To, co mi powiedziała, upewniło mnie w tym, że on mnie kochał i nikt i nic nie było w stanie tego zmienić. 
        Wdrapałam się na śmietnik i zajrzałam przez jego okno. Jerry siedział na łóżku i grał na gitarze. Niepewnie zapukałam w szybę, czym zmusiłam go do zwrócenia wzroku w moją stronę. Położył instrument na poduszce i otworzył okno.
- Nie przeszkadzam?
- Nie - odpowiedział nieco obojętnym tonem.
- Byłam u Claire - rzuciłam, siadając na taborecie, który stał przy syntezatorze.
- Po co? Nacieszyć się swoim dziełem?
- Nie. Poszłam tam, żeby ją przeprosić. Mogę? - Wskazałam na klawisze.
- Możesz. 
Włączyłam sprzęt i przebiegłam palcami po klawiaturze.
- Wybaczyła mi. Trochę też sobie porozmawiałyśmy, to bardzo miła dziewczyna. - Gdy tylko skończyłam mówić, zaczęłam śpiewać. - Nothing's gonna change my love for you. You ought to know by now how much I love you. One thing you can be sure of. I'll never ask for more than your love*
- Źle to grasz - wtrącił się, przykucając obok mnie. - Po G jest D, a nie C.
- Wybacz, mistrzu. - Zaśmiałam się i Jared położył swojej dłoń na mojej. - Dalej jesteś na mnie zły? - spytałam, gdy nasze palce wygrywały melodię tej słodkiej do wyrzygania miłosnej balladki.
- Trochę - odpowiedział, nie odrywając wzroku od klawiszy.
- A co mogę zrobić, żebyś nie był zły nawet trochę?
- Już nigdy więcej nie śpiewaj tej piosenki, bo okropnie fałszujesz. - Spojrzał na mnie i posłał jeden ze swoich najcudowniejszych uśmiechów.
- Zraniłeś moje uczucia.
- Niezmiernie mi przykro. 

        Zanim się zorientowałam, pociągnął mnie za ręce i już po chwili leżeliśmy na podłodze.
- Skąd masz tego siniaka? - spytałam, przesuwając palec po jego lewym policzku.
- A taka jedna wariatka mi przyłożyła na parkingu.
- To naprawdę od tamtego uderzenia?
- Naprawdę. Bolało jak cholera.
- Przepraszam - powiedziałam, po czym zaczęłam składać delikatne pocałunki na jego twarzy. Jared zachichotał, po czym naprowadził mnie na swoje usta i złączyliśmy się w czułym pocałunku. 

        Podczas gdy nasze języki wirowały w miłosnym tańcu, dłonie mojego chłopaka wędrowały po moich pośladkach. Z niewiadomych przyczyn miał do nich słabość. Naprawdę nie wiedziałam, co w nich widział. Mój tyłek, podobnie jak reszta ciała, składał się głównie ze skóry i kości. Osobiście nie widziałabym nic fajnego w macaniu takiego siedzenia, ale cóż, różne są zboczenia.
- Przejdźmy na łóżko. 
Wstaliśmy z podłogi i Jay zdjął z pościeli gitarę. Położyliśmy się, jednak żadne z nas nie zaczęło rozbierać drugiego. Leżeliśmy na pościeli i wymienialiśmy się pocałunkami. Nasze dłonie ograniczały się do czułego dotykania twarzy i włosów. Przez chwilę czułam się jak dziewczyna, która swoje pierwsze kontakty seksualne ma dopiero przed sobą. Czułam się jak czysta dziewica, dla której pocałunek jest ważniejszy od seksu. Podobało mi się to uczucie i to nawet bardzo. 
       Uwielbiałam seks, szczególnie seks z Jaredem, ale wtedy wystarczało mi to, że mnie całował, że był przy mnie. On chyba czuł to samo, bo gdy tylko nasze usta się rozłączyły, położył się obok mnie, złapał za dłoń i po prostu tak leżeliśmy. Co chwila tylko łączyliśmy z powrotem wargi, by intensywniej czuć swoją bliskość. Nawet nie wiem kiedy, oboje zasnęliśmy wtuleni w swoje ramiona. 



***




        - Cześć, kochanie - wyszeptał Jared, całując mnie czule w policzek.
- Cześć - odpowiedziałam, nieco jeszcze zaspana i otworzyłam oczy.
- Chodź do kuchni, zrobiłem ci tosty i kakao.
- Kochany jesteś. - Cmoknęłam go w usta i powoli zaczęłam wygrzebywać się z pościeli. 
        Po zjedzonym posiłku dołączyliśmy do Shannona, który właśnie oglądał jakiś program w telewizji, którego motywem przewodnim był rozwój dzieci.
- Rodzice powinni śpiewać dzieciom do snu. Dziecko, słysząc głos matki czy ojca, czuje się bezpieczne, nawet gdy ów głos nie jest anielski - mówiła kobieta ubrana w czarną garsonkę.
- Jakie piosenki pani poleca? - zapytał prezenter.
- Kołysanki, najlepiej te klasyczne.
- A może być to? - zadał kolejne pytanie i w tym momencie zaczął śpiewać. - Hush little baby, don't you cry...** 
Moje ciało przeszedł silny dreszcz. Zrobiło mi się słabo, serce zaczęło walić jak młotem i poczułam okropne mdłości.
- Wyłącz to - wydukałam, drżącym głosem.
- Mary, co się dzieje? - zapytał zaniepokojony Jay.
- Wyłączcie to, do cholery! - wrzasnęłam i wyrwałam Shannonowi pilot z ręki.
- Popierdoliło cię?! 
Nie odpowiedziałam tylko pobiegłam do łazienki. Przekręciłam kluczyk i roztrzęsiona usiadłam na zamkniętej klapie muszli. Czułam nieprzyjemny ucisk w żołądku i miałam wrażenie, jakby zaraz miała mi eksplodować głowa.
- Mary - usłyszałam głos swojego chłopaka. - Coś się stało? 
Chciałam mu odpowiedzieć, ale nie mogłam. 
- Skarbie, otwórz, proszę. 
Na drżących nogach podeszłam do drzwi i wpuściłam go do środka. 
- Co jest?
- Ta piosenka... - zaczęłam i wzięłam głęboki oddech.
- Co z nią? Mama ci ją śpiewała? To dlatego tak zareagowałaś?
- Nie. Lopez. On ją zaśpiewał zaraz po tym, jak... - nie dokończyłam, bo Jared mocno mnie do siebie przytulił.
- Nie wracajmy do tego, proszę cię - powiedział, głaszcząc moje włosy.
- Chciałabym, ale nie potrafię. To samo wraca. Nie mogę się od tego uwolnić. Nawet nie wiesz, jak bardzo boję się być teraz sama w domu. Jeszcze niedawno cieszyłam się, gdy nie było mojego ojca, teraz nie mogę tego znieść. Za każdym razem, gdy wychodzi, paraliżuje mnie strach. Nie jestem w stanie wysiedzieć nawet pięciu minut w swoim własnym salonie - mówiłam, a po policzkach spływały mi łzy. - To mnie przerasta.
- Nie zapominaj, że nie jesteś sama. Masz mnie. Będę przy tobie za każdym razem, gdy będziesz się bała. Wystarczy jeden telefon i rzucam wszystko,  i jestem u ciebie.
- Powiedź szczerze, za co ty mnie tak kochasz?
- Za to, że jesteś sobą. Najwspanialszą osobą, jaką znam.
- Nie za to, że możesz się ze mną kochać, kiedy tylko chcesz?
- Myślałem, że już dawno udowodniłem ci, że moje uczucie nie ma nic wspólnego z seksem. Nawet nie wiesz, jak boli mnie, kiedy o coś takiego pytasz. 
W tym momencie zrobiło mi się okropnie głupio. Przecież Jared nieraz udowodnił, że seks nie był dla niego najważniejszy. Nie raz pokazał mi, że jego miłość miała solidne podstawy.
- Przepraszam - wydukałam, patrząc mu w oczy. - To jest naprawdę ciężki okres mojego życia i już sama nie wiem, co mówię.
- Rozumiem. A teraz chodź, pójdziemy do mnie trochę sobie pograć.
- Ja biorę gitarę - rzuciłam już z szerokim uśmiechem.
- Niech ci będzie. - Jay złapał mnie za dłoń i poszliśmy do jego pokoju. 



***


Miesiąc później:

         - Mary! - krzyknęła moja siostra, wybiegając z auta i zawiesiła mi się na szyi.
- Cześć, skarbeczku. - Cmoknęłam ją w policzek i okręciłam.
- A z tatusiem się nie przywitasz, moja mała królewno? 
Lily opuściła moje ramiona i przytuliła się do ojca. 
-Tęskniłem za tobą, ślicznotko.
- Ja za tobą też.
- Marie, weź te rzeczy, spieszę się - zwróciła się do mnie babcia, która stała przy taksówce.
- Już biorę. - Podeszłam do auta i wyjęłam z bagażnika dwie torby. Ojciec oczywiście nie pomyślał o tym, żeby mi pomóc, bo niby po co?
- Bądź grzeczna, Lilianne. - Heather ucałowała małą i wsiadła z powrotem do taksówki. 

Lily miała spędzić u nas cały lipiec, bo babcia wybierała się na pielgrzymkę do Rzymu, a potem do Jerozolimy. Ta kobieta miała bzika na punkcie religii, co mnie osobiście przerażało.

 

***



        - Mary, uważaj, żeby mi do oczu nie wleciało.
- Uważam, skarbie - odpowiedziałam i polałam głowę siostry ciepłą wodą. Mimo iż miała już siedem lat, nadal prosiła bym ją kąpała.
- A teraz zrób mi warkoczyki, żebym jutro miała kręciołki.
- Jak sobie życzysz. 
Wykąpana Lily usiadła na moim łóżku, a ja zaczęłam zaplatać jej wilgotne włosy. Kiedy na jej głowie pojawiły się cztery warkoczyki, szeroko się uśmiechnęła. 
- A teraz kładziemy się spać. - Odsunęłam kołdrę, jednak Lil nie miała zamiaru się kłaść.
- Mary, odmówisz ze mną paciorek?
- Słucham?
- Babcia zawsze odmawia ze mną paciorek, inaczej nie zasnę.
- A nie możesz odmówić go sama?
- Mogę, ale wolałabym z tobą.
- Skoro możesz, to zrób to sama. - Zajęłam swoje miejsce w łóżku, a moja siostra zaczęła się modlić. Nigdy wcześniej tego nie robiła, ale w końcu mieszkała z przewodniczącą kółka różańcowego, więc nie było co się dziwić.
        - Amen - rzuciła Lil i położyła się obok mnie. - Pomodliłam się też za ciebie. Zawsze się za ciebie modlę.
- Naprawdę?
- Tak. Proszę Bozie, żeby już nigdy nie było ci smutno.
- Kochana jesteś. - Pocałowałam ją w czoło i mocno przytuliłam.
- Modlę się nawet o to, żebym kiedyś była taka ładna jak ty. Bo ty jesteś bardzo ładna, Mary, wiesz?
- Wiem - odpowiedziałam, uśmiechając się.
- Jesteś najładniejsza na całym świecie i jak się spełni, to też będę taka i wtedy będę miała swojego Jareda.
- Na pewno się spełni. - Po raz kolejny musnęłam wargami jej czoło. 

To cudowne dziecko, bardzo ją kochałam i miałam nadzieję, że była i już zawsze będzie szczęśliwa. Zasłużyła na to. Moja cudna Lily zasłużyła na wszystko, co najlepsze.  



***


        - Więc jak, pójdziesz ze mną do jakiegoś klubu?
- Nie zapominaj o Lily.
- Przecież twój tata jest w domu - powiedział Jared, obejmując mnie w tali.
- Nie o to chodzi.
- A o co?
- Jakbyś nie zauważył, nie opuszcza mnie na krok. Chce, żebym cały czas z nią była.
- Jakoś jej tutaj nie widzę.
- Bo robi siku.
- Spokojnie, ja z nią pogadam. - Zdążył to powiedzieć i do pokoju weszła moja siostra. - Lily, nie obrazisz się, jeśli dziś wieczorem zabiorę Mary?
- A gdzie?
- Do klubu.
- A nie mogę iść z wami?
- Niestety, dzieci tam nie wpuszczają.
- No, a na jak długo miałbyś ją zabrać?
- No nie wiem. Tak na kilka godzin.
- Kilka godzin to dużo - rzuciła mała, siadając na łóżku.
- Może i tak, ale później będziesz ją miała tylko dla siebie.
- No dobra.
- Wiedziałem, że się zgodzisz - powiedział do Lil, po czym zwrócił się do mnie. - Ubieraj się, skarbie.
- Ykhm - chrząknęła moja siostra. - Nie zapomniałeś o czymś? - Tu wskazała na swój policzek.
- No tak, wybacz. - Jay się pochylił i cmoknął ją we wskazane miejsce.
- Już nigdy więcej nie umyję buzi - westchnęła rozmarzonym tonem i wyszła z mojego pokoju. Ja i Jared głośno się zaśmialiśmy, po czym zajrzałam do szafy.
- Która lepsza, turkusowa czy czarna?
- W tej czarnej wyglądasz zdecydowanie seksowniej. Zajebiście podkreśla twoje cudowne kształty.
- Cudowne kształty? Gdzie ty u mnie widzisz cudowne kształty?
- Już ci mówię. Masz cudne wcięcie w tali. - W tym momencie jego dłonie dotknęły boków mojego tułowia. - Niezwykle kobiece biodra, kształtne pośladki.
- Raczej płaskodupie - wtrąciłam się, gdy zaczął dotykać omawianą część mojego ciała.
- Głupoty gadasz. Masz śliczny, idealnie okrągły, malutki tyłeczek. No i oczywiście one. Jędrne, kształtne piersi, które mógłbym pieścić godzinami. Teraz już wiesz, jakie kształty, więc wskakuj w tę kieckę, zanim się na ciebie rzucę. 
Uśmiechnęłam się i nałożyłam obcisłą, kończącą się przed kolanami sukienkę. 
- Do tego szpilki i będziesz najgorętszą laską w klubie.
- No proszę, jaki stylista się z niego zrobił.
- Po prostu wiem, co lubię.
- Nie wytrzymam na imprezie w szpilkach.
- To je później zdejmiesz. Nie widzę problemu.
         Kiedy uporałam się z fryzurą i makijażem, opuściliśmy mój dom i na pieszo udaliśmy się do Exotic Garden. Gdyby nie fakt, że znałam bramkarzy, raczej by nas tam nie wpuszczono.
- Cześć, Mary.
- Hej, chłopaki. - Uśmiechnęłam się do dwóch ubranych na czarno mężczyzn, po czym razem z chłopakiem weszłam do środka. Muzyka była typowo klubowa, ale lokal nadrabiał klimatem i drinkami.
- After sex, dwa razy - rzucił Jay do barmana i oboje usiedliśmy na stołkach. - Zobaczymy, czy będzie lepsze niż twój.
- Wątpię. 
Facet podał nam zamówione trunki i powoli zaczęliśmy je sączyć.
- Dobry. Prawie to samo jak twój.
- Prawie robi wielką różnicę, ale ten jest naprawdę niczego sobie.
        Po opróżnieniu szklanek, ruszyliśmy na parkiet. Jared nie przepadał za tańcem, ale lubił oglądać moje ruchy, dlatego dosyć często wyciągał mnie w takie miejsca. 

Tańczyłam w okół niego w rytm Out of touch i co chwila ocierałam się o jego krocze. Przygryzał wtedy wargi i starał się dotrzymać mi kroku. Nie był jakimś tragicznym tancerzem, po prostu nie wierzył w swoje umiejętności i brakowało mu luzu na parkiecie. 
No cóż, nie każdy lubił być w centrum uwagi i nie każdy potrafił się wyluzować w dużej grupie ludzi. Najważniejsze, że gdy byliśmy sam na sam, był wyluzowany...



***


        Po dwóch godzinach zabawa w tym klubie już się nam znudziła, więc postanowiliśmy zmienić lokację. Właśnie zmierzaliśmy do Golden Rose, gdy moją uwagę przykuło całodobowe kino.
- Dzisiaj grają Beksę, chodźmy tam.
- A co to za film?
- Musical z tym przystojniakiem z 21 Jump Street.
- Myślisz, że ja wiem, co to jest jakieś 21 Jump Street.
- Taki serial. No chodźmy.
- Przecież mieliśmy iść do klubu.
- Ale ja wolę kino.
- Jak sobie życzysz. - Jerry objął mnie ramieniem i weszliśmy do niewielkiego budynku. Mieliśmy szczęście, bo seans zaczynał się za pięć minut. Kupiliśmy dwa bilety i weszliśmy na praktycznie pustą salę. Oprócz nas, były tam tylko cztery osoby, co bardzo mnie ucieszyło, bo nikt nie będzie mi zasłaniał. 

        Wygodnie usadowiłam się w fotelu i jak zahipnotyzowana patrzyłam w ekran. Uwielbiałam musicale, szczególnie w takich klimatach, z ogromną dawką poczucia humoru. Bardzo dużą niespodzianką była dla mnie obecność Iggy'ego Popa, którego wręcz ubóstwiałam. 
        Podczas gdy mnie wciągnęła akcja, Jaredowi zebrało się na czułości. Nie wiedziałam, czy to z nudów, czy po prostu nakręciła go scena, w której Walker uczył swoją wybrankę całowania. W każdym razie usta Jareda przyssały się do mojej szyi, a ręce zaczęły błądzić po udach.
- Ja oglądam - powiedziałam tak cicho, by nie zwrócić na siebie uwagi siedzących niżej osób.
- No to oglądaj.
- Kiedy nie mogę się przez ciebie skupić.
- To nie zwracaj na mnie uwagi. 
Po krótkiej wymianie zdań, moja uwaga znów skupiona była na filmie, którego akcja właśnie przeniosła się do sądu. Byłam tak skoncentrowana na obrazie, że nic nie było w stanie mnie od niego oderwać. A jednak. Moja uwaga rozproszyła się wraz z palcami włożonymi w moją bieliznę. W ostatniej chwili stłumiłam głośny okrzyk. Zamierzałam ochrzanić za to Jareda, jednak jego dotyk dawał mi tyle przyjemności, że wolałam tego nie przerywać. 
        Pieszczoty przybierały na intensywności, wargami tłumił cisnący się na moje usta jęk rozkoszy.
- Wariat z ciebie - wydukałam po rozkosznym i bardzo cichym orgazmie.
- Nie mogłem się powstrzymać - odpowiedział i złączyliśmy się w namiętnym pocałunku.
- No dobra, a teraz daj mi w spokoju dokończyć film.
- Twoje życzenie jest dla mnie rozkazem.
 



***


        Po skończonym seansie udaliśmy się do mnie. Nie musieliśmy bać się reakcji ojca, bo przy Lily trzymał nerwy na wodzy. 
Przekręciłam klucz i praktycznie na paluszkach przeszliśmy do mojego pokoju. Gdy tylko zamknęłam drzwi, Jared zaczął mnie rozbierać. Właśnie położył mnie na łóżku i już miał zsunąć dolną część bielizny, gdy w drzwiach stanęła Lily. 
Szybko zepchnęłam z siebie zdezorientowanego Jareda i nakryłam się kawałkiem kołdry.
- Dlaczego nie śpisz? - zapytałam małej.
- Śnił mi się straszny sen i bałam się zostać sama w pokoju. Mogę spać z wami?
- Możesz. - Wstałam z łóżka, narzuciłam na siebie koszulę nocną i już we trójkę wsunęliśmy się pod moją kołdrę. 
Czyli z upojnej nocy nici...
        Rano pierwsza obudziła się Lily i zaczęła skakać po łóżku, czym obudziła mnie i mojego chłopaka.
- Co ty wyprawiasz, ty mały wariacie? - rzuciłam i zaczęłam ją łaskotać. Po chwili zabawy wszyscy poszliśmy do kuchni. Na szczęście, ojciec pojechał już do pracy. Przyrządziłam śniadanie i po jego zjedzeniu Lily poszła wziąć prysznic, więc ja i Jared postanowiliśmy wykorzystać ten moment, by nadrobić to, co ominęło nas w nocy. 

Sprawnym ruchem posadził mnie na stole i by nie marnować czasu, od razu we mnie wszedł. Dotykałam jego ramion, a on ściskał moje pośladki. Oplotłam go mocniej udami i oboje zaczęliśmy szczytować. 
Przez chwilę trwaliśmy w bezruchu, po czym Jared wyjął ze mnie swojego członka.
- Kocham cię, Mary - wydukał jeszcze drżącym głosem i zaczął mnie całować.
- Też cię kocham - odpowiedziałam, gdy tylko wysunął język z moich ust.
- Jak uda nam się kiedyś nagrać płytę, napiszę o tobie piosenkę. Będzie to najlepszy kawałek na całym albumie.
- Już sobie wyobrażam piosenkę o Mary, która lubiła się dużo bzykać - rzuciłam i wybuchnęłam głośnym śmiechem. 



*
Nic nie zmieni mojej miłości do ciebie. Musisz wiedzieć, jak bardzo cię kocham. Możesz być pewna tego, że nigdy nie prosiłem o więcej, tylko o twą miłość.
**Cichutko skarbie, nie płacz.
........................................................
Tytuł rozdziału: Mary była typem dziewczyny, która zawsze lubiła się dużo pieprzyć.


Data pierwotnej publikacji: 28.05.2011 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz