Nowych czytelników proszę o jedno - zanim zabierzecie się za pierwsze rozdziały, przeczytajcie ten najaktualniejszy (KLIK). Jeśli się Wam nie spodoba, nie zmarnujecie czasu, jeśli wręcz przeciwnie, będziecie mieć motywację do przebrnięcia przez fatalne początki. Z góry dziękuję.

czwartek, 15 listopada 2012

42. You taught my heart a sense I never knew I had

1985 r.

        Otworzyłam oczy i zobaczyłam przed sobą ramię Patricka. Dzień wcześniej zasnęłam wtulona w jego plecy i w takiej samej pozycji się obudziłam. Na mojej talii spoczywała ręka Courtney. Delikatnie się obróciłam i ponownie zasnęłam. 

        Kiedy kolejny sen się zakończył, naszego nowego znajomego już nie było, a ja leżałam twarzą w twarz z Court, która już nie spała.
- Dzień dobry, ślicznotko - wyszeptała i czule musnęła moje usta wargami.
- Dzień dobry. - Szeroko się uśmiechnęłam i dotknęłam dłoni Ravin, która głaskała mój policzek.
- Tak pięknie wyglądasz, kiedy śpisz, że nie miałam serca cię budzić.
- I długo się tak na mnie patrzyłaś?
- Może z dziesięć minut. Jesteś taka piękna, moja Mary - powiedziała i znów mnie pocałowała. Tym razem namiętniej. 

Wplątałam palce w jej włosy, a ona ujęła w dłoń moją lewą pierś. Położyłam się na plecach, a Courtney na mnie. Jej usta błądziły po mojej szyi, a dłonie po ramionach. 
        Court była jedyną osobą, która całowała i dotykała mnie tak delikatnie i czule. Po raz kolejny chwyciła w dłonie moje piersi i zaczęła muskać je ustami. Zamknęłam oczy i rozkoszowałam się ciepłem jej warg, zaciskających się na moich sutkach. 
Do warg dołączył język, którym nie raz doprowadziła mnie do szaleństwa. Z piersi przeniosła się na brzuch, na którym znajdowały się jeszcze ślady zaschniętego nasienia naszego  zeszło nocnego partnera, po czym zeszła do krocza. Rozłożyłam szerzej uda, tak by moja przyjaciółka zmieściła tam głowę i poddałam się jej pieszczotom. Pieszczotom tak cudownym i tak intensywnym, że jęk sam wyrywał mi się z gardła. 
Ostatni ruch jej ust, był ruchem ssącym, po którym moje ciało wygięło się w łuk, a łechtaczka zaczęła pulsować. 
         Położyła się obok mnie i patrzyła, jak dochodzę do siebie po porannym orgazmie. Uśmiechnęłam się do niej, po czym podniosłam się i położyłam na wysokości krocza brunetki. Rozsunęłam jej uda i ujrzałam mokrą od podniecenia waginę, która błagała o dotyk. 
Court przesunęła dłoń po mojej twarzy. Znów się uśmiechnęłam, po czym pocałowałam jej łechtaczkę. Położyłam dłonie na jej udach i krążyłam językiem po strefie intymnej.
         - Odwróć się - powiedziała już nieco drżącym głosem. Wiedziałam, o co jej chodziło, więc bez odrywania ust, obróciłam się o sto osiemdziesiąt stopni. Znów poczułam jej wargi na swoim kroczu. Jej palce wbijały się w moje pośladki, a mi coraz trudniej było się skupić na pieszczotach.
         Court doszła pierwsza. Musiała się ode mnie oderwać, by wykrzyczeć swój orgazm. Nieco już wyczerpana, dokończyła to, co zaczęła, zaprowadzając mnie na drugi już szczyt...

        - Dobra, ja lecę po towar, a ty czekaj tu na mnie. Jak wrócę, pobawimy się moim nowym dildo.
- Już nie mogę się doczekać. 
Złączyłyśmy się w pocałunku, po czym Court opuściła swoje mieszkanie. Ja postanowiłam wziąć prysznic, by zmyć z siebie resztki nasienia. Naprawdę nie lubiłam, kiedy facet spuszczał mi się na brzuch, lub plecy, bo cała się później kleiłam. Poza tym spermę wolałam widzieć w gumce, nie na swojej skórze.
          Podniosłam koszulkę z podłogi i poszłam do łazienki. Odkręciłam wodę, zmoczyłam włosy i wtedy poczułam, jak czyjeś silne ramiona zaciskają się wokół mojego pasa. Na sto procent nie była to Court.
- Nie mogłem się doczekać, kiedy wreszcie wyjdzie - powiedział Oliver i odwrócił mnie w swoją stronę. Uśmiechnęłam się i zaczęliśmy się całować. 
- Czuję na twoim języku cipkę swojej siostry.
- Zabawiałyśmy się trochę przed chwilą.
- Lubisz lizać cipki?
- Zależy czyje - odpowiedziałam, łapiąc w dłoń jego członka.
- Mojej siostry?
- Lubię.
- I pewnie lubisz być lizana.
- Owszem.
- Ale założę się, że zamiast języka wolałabyś mieć w dziurce prawdziwego kutasa. 
Nie odpowiedziałam, tylko nakierowałam jego członka na swoją pochwę, a ten jednym pchnięciem go we mnie zatopił i przycisnął mnie do ściany. Zaczęłam pojękiwać prosto do ucha faceta, w którym byłam zakochana na zabój. 
- Głośniej, malutka, głośniej.  
Olivera bardzo podniecały odgłosy wydawane przez kobietę podczas stosunku, więc zaczęłam jęczeć coraz głośniej, aż w końcu krzyknęłam pod wpływem ogromnej fali rozkoszy. Podbił jeszcze raz, po czym klepnął mnie w pośladek. 
- Jak zwykle się spisałaś, moje maleństwo.
- Ty też.
- Się wie. - Szeroko się uśmiechnął, po czym mnie pocałował. - No kto by pomyślał, że będę kiedyś pieprzył to samo cudeńko co moja siostra...
            Godzinę później wróciła Courtney, jednak nie sama. Przyszła z nią jakaś dziewczyna.
- Mary, to jest Ruth. Ruth, to jest Mary.
- Hej - przywitałam się z nią, a chwilę później razem z Court pieściłyśmy całe jej ciało. 

Ruth była pierwszą kochanką Ravin i była naprawdę atrakcyjna. No i robiła nieziemskie minety. Kiedy obie z Courtney dobrały się do mojej cipki, byłam w raju. Pierwszy raz pieściły ją dwie dziewczyny na raz. Doznania był niesamowite. Nigdy wcześniej nie doświadczyłam takiej błogości...



***


1990 r.

         - Ruth została wtedy na noc. Uprawiałyśmy seks do białego rana.
- Jezu, dziewczyno, swoimi doświadczeniami zawstydziłabyś niejedną gwiazdę porno.
- Wiem - odpowiedziałam, wtulając się w ramię Jareda.
- Ty naprawdę robiłaś takie rzeczy?
- Pewnie, że robiłam. Jak każda nastolatka miałam dzikie fantazje i jako jedna z niewielu miałam odwagę je spełniać. Miałam to szczęście, że nie miałam problemu z partnerami. Jeśli miałam ochotę na normalny seks, szłam do Oliver, jeśli na lesbijski to do Courtney, a jeśli na trójkąt lub orgię, szłam z Court na imprezę. Ale już z tego wyrosłam.
- Wyrosłaś?
- Teraz więcej przyjemności niż trójkąt czy orgia, daje mi seks z jednym, wspaniałym chłopakiem.
- Mówisz o mnie? - zapytał, przesuwając palec po moim ramieniu.
- Nie, o twoim bracie. No pewnie, że o tobie, głuptasie. - Zerwałam się z miejsca i usiadłam na nim okrakiem. - To ty pokazałeś mi, że seks to nie jest zwykła czynność, tylko najintymniejszy sposób wyrażania uczuć. 
Jared się uśmiechnął i zaczął masować moje uda. 
- Teraz nie mogłabym się już kochać z nikim innym. I nie jest to nawet kwestia wierności, a emocji i uczuć. Kiedy uprawiasz seks z obcą osobą, jest miło, ale czegoś brakuje. Kiedy kocham się z tobą, czuję zaspokojenie fizyczne i psychiczne. To jest o wiele milsze.
- Mów kim jesteś i co zrobiłaś z Mary!
- Przestań się zgrywać.
- Nie zgrywam się, po prostu nigdy wcześniej nie mówiłaś tak mądrze i dojrzale.
- Sugerujesz, że jestem niedojrzałą idiotką?  - zapytałam już nieco poirytowana.
- Nic takiego nie powiedziałem.
- Ale to miałeś na myśli. Potrafię czytać między wierszami. Zabieraj łapy. - Zepchnęłam jego dłonie ze swoich nóg i wstałam z jego ciała.
- Wcale tak nie pomyślałem.
- Dobra, już się nie tłumacz. Idę do domu.
- O czwartej nad ranem?
- Tak. - Zebrałam swoje rzeczy, naciągnęłam jeansy, nałożyłam białą koszulkę i podeszłam do okna.
- Mary, źle mnie zrozumiałaś. Nie obrażaj się! - rzucił niemal błagalnym tonem, jednak zupełnie to zignorowałam i zeskoczyłam z parapetu na trawnik. Na zewnątrz uderzył mnie dosyć nieprzyjemny chłód. Nawet w sierpniu zdarzają się chłodne dni i noce. 

        Pochyliłam się by nałożyć trampki, po czym spojrzałam na pustą ulicę. Roztarłam ramiona, na których pojawiła się gęsia skórka i ruszyłam przed siebie. Niebo już powoli się rozjaśniało, a powietrze wypełniał zapach wilgoci. Weszłam na chodnik, kopnęłam leżącą na nim puszkę po piwie i wolnym krokiem szłam dalej.
- A niech mnie kule biją! - usłyszałam i zobaczyłam przed sobą trzech zakapturzonych mężczyzn. - Mary! - Mówiący osobnik zdjął nakrycie głowy i dopiero wtedy go rozpoznałam.
- Josh?
- A któż by inny? Niech cię uściskam! - Znajomy porwał mnie w ramiona i mocno do siebie przytulił. 

Dwa lata wcześniej  trafił do więzienia za włamanie i pobicie, i albo zwiał, albo wyszedł na warunkowym. 
- Wypuścili mnie za dobre sprawowanie - zaspokoił moją ciekawość, po czym zwrócił się do swoich kolegów. - Chłopaki, a to jest właśnie Mary King, najgorętsza laska w mieście.
- No już nie przesadzajmy. Mary. - Wyciągnęłam rękę i wymieniłam uścisk z dwoma facetami. Ben i Will, podobnie jak Josh, cieszyli się urokami świata po latach spędzonych za więziennymi murami. 

        Po krótkiej pogawędce dałam się namówić na piwo. Brunet zaopatrzył nas w alkohol, który z braku lepszej lokacji wypiliśmy na terenie opuszczonego budynku, w którym niegdyś mieściła się szkoła. Spotkaliśmy tam dwie naćpane małolaty, które szybko zaprzyjaźniły się z kumplami Josha, a dokładniej mówiąc, ich cipki zaprzyjaźniły się z kutasami byłych więźniów.
        - W więzieniu najbardziej brakowało mi kobiet. Dwa lata bez seksu to była prawdziwa męka, która, na szczęście, już się skończyła - powiedział Jo i zanurzył twarz w moich włosach. Kiedy poczułam jego wargi na swojej skórze, szybko się odsunęłam.
- Wybacz, ale mam chłopaka.
- Kiedyś związek nie był dla ciebie przeszkodą.
- Ale teraz jest. Zabaw się z którąś z nich - powiedziałam, wskazując na dwie dziewczyny, które siedziały na stercie cegieł.
- No widzę, że nasza Mary Jane dojrzała. Kim jest ten szczęściarz, który cię ujarzmił?
- Ma na imię Jared. Przeprowadził się tu, kiedy ty już siedziałeś.
- Ile ma lat?
- Jest w moim wieku.
- W twoim wieku? Myślałem, że wolisz starszych, bo mają większe doświadczenie.
- Uwierz mi, że jemu mimo wieku doświadczenia nie brakuje. Cali też nie.
- Na pewno nie ma tak dużego jak ja.
- Prawdę mówiąc, to ma większego. 
W tym momencie Josh wypluł piwo, które miał w ustach.
- Muszę go poznać, koniecznie.
- On nie lubi chłopców - rzuciłam ze śmiechem, po czym odstawiłam pustą butelkę na ziemię. Will i Ben cały czas zabawiali się z obcymi laskami tuż za naszymi plecami. Nie wiedzieć czemu, obrzydzało mnie to, że uprawiają seks, mimo iż się nie znają, a myśl, że jeszcze dwa lata wcześniej sama coś takiego praktykowałam, obrzydzała mnie jeszcze bardziej. 

- Dobra, na mnie już czas - oznajmiłam, wstając z pozostałości po zburzonej ścianie.
- Odprowadzę cię.
Gdy opuściliśmy budynek, na dworze było już jasno. Musiało być coś koło szóstej lub siódmej. Nie byłam do końca pewna, gdyż żadne z nas nie miało zegarka. 
- Twojemu chłopakowi nie przeszkadza to, że pijesz ze starymi kochankami?
- Pokłóciliśmy się. To znaczy, to ja się na niego obraziłam i z tego, co teraz widzę, niesłusznie. Źle zinterpretowałam jego słowa i zrobiłam scenę.
- Cała Mary... - Zaśmiał się i gdy doszliśmy już do mojego domu, pożegnał mnie całusem w policzek. - Gdyby wam nie wyszło, to pamiętaj, że ja chętnie...
- Do zobaczenia, Josh. - Odwróciłam się i weszłam na swoje podwórko.
        - Cześć, Mary - usłyszałam męski głos.
- Cześć, Bruce - odpowiedziałam najmłodszemu synowi pani Robinson, który przyjechał do domu na wakacje. Brucie studiował w Europie i do domu przylatywał tylko na wakacje i święta. - Gdzie się tak wcześnie wybierasz?
- Jadę z ojcem na ryby. A ty pewnie po imprezie.
- Powiedźmy. - Uśmiechnęłam się i ruszyłam w kierunku drzwi. 




 ***




        Po przebudzeniu usłyszałam głośny śmiech Lily. Wyjrzałam przez okno i zobaczyłam, że moja siostra i ojciec grają w kosza.
- Chodź, Mary, pograsz z nami! - krzyknęła Lil, gdy tylko mnie przyuważyła.
- Grajcie sami.
- Tato, powiedź jej, żeby z nami zagrała.
- Mary, nie każ się prosić - rzucił ojciec przyjaznym tonem. Jak dla mnie, zbyt przyjaznym.
- Tylko się ubiorę! - odkrzyknęłam i nałożyłam na siebie stare dresy.
        - Łap. 
W ostatniej chwili udało mi się złapać pomarańczową piłkę. Zaczęłam nią kozłować i przesuwać się w stronę kosza. Byłam już prawie u celu, gdy poczułam silne pchnięcie. Straciłam równowagę. Lewy bok mojego ciała przesunął się po betonie, wywołując okropne pieczenie na biodrach, żebrach i twarzy.
- Mary! - Wystraszona Lily szybko do mnie podbiegła.
- Koszykówka bywa brutalna - powiedział z szyderczym uśmiechem ojciec i wyciągnął dłoń w moją stronę. Zrobił to specjalnie. Celowo na mnie wpadł. To było oczywiste. Przy Lil nie mógł mnie uderzyć, więc wykorzystał zabawę do tego, by mi coś zrobić. To coś było naprawdę nieprzyjemne. Zignorowałam dłoń tego łajdaka i dałam radę wstać sama.
- Pomogę. - Lily złapała mnie za rękę i pomogła bezpiecznie dojść do łazienki. 

Spojrzałam w lustro i nieco się wykrzywiłam. Skóra po lewej stronie mojej twarzy była starta, podobnie jak łokieć i cały bok. 
Wiedziałam, że to bydle coś kombinuje, po prostu wiedziałam. 
        Zdjęłam koszulkę, chwyciłam wodę utlenioną, gaziki i zaczęłam oczyszczać powstałe rany.
- Aua - mówiła za mnie siostra, gdy biały materiał dotykał przetartego, pokrytego cienką warstwą krwi ciała. Nie było to nic przyjemnego, ale nie wydobyłam z siebie nic prócz cichego syknięcia. Nie chciałam okazywać bólu przy małej, żeby nie wzięła mnie za mięczaka. 

Ona była pewna, że tata zrobił to zupełnie niechcący, ja wiedziałam swoje. To nie był pierwszy raz, gdy niby przypadkiem mnie faulował. 
        Nałożyłam z powrotem bluzkę i razem z siostrą poszłam do kuchni. 
- Tato, przeproś Mary. Panowie na meczach zawsze się przepraszają, jak któryś przewróci drugiego - zażądała Lily.
- Skoro sobie tego życzysz. Przepraszam, Mary - rzucił, przytulając mnie do siebie - za to, że tak słabo cię popchnąłem. Następnym razem postaram się pchnąć tak, żebyś rozwaliła sobie ten głupi łeb - wycedził mi prosto do ucha, tak, żeby nie usłyszała tego moja siostra. Nie omieszkał również ścisnąć mojego boku, tak, by jak najmocniej zabolało. 

Zacisnęłam powieki i czekałam, aż w końcu wypuści mnie z pułapki swojego silnego uścisku. Wiedziałam, że Lily chciała dobrze, więc wcale jej za to nie winiłam.


*** 



         - Nadal jesteś obrażona? - usłyszałam głos swojego chłopaka tuż przy prawym uchu, gdy szykowałam Lily kolację. Nie czekając na odpowiedź, musnął mój policzek wargami i oplótł mnie w pasie. Głośno syknęłam, kiedy jego lewa dłoń dotknęła jeszcze świeżej rany.
- Jared, puść ją! - niemal krzyknęła moja siostra. - Ją to boli!
- Boli? Mary, spójrz na mnie. - Jay odwrócił mnie w swoją stronę. Jego źrenice się rozszerzyły, a skóra zrobiła bledsza.
- Graliśmy dzisiaj w koszykówkę i tatuś przypadkiem wpadł na Mary, i ona się przewróciła.
- Jasne, że przypadkiem - powiedział zdenerwowany Jerry.
- Ale ją przeprosił, więc Mary się nie gniewa, prawda?
- Prawda, kochanie - odpowiedziałam, siląc się na niezbyt naturalnie wyglądający uśmiech.
         Po kolacji, którą zjedliśmy we trójkę, ja i Jared poszliśmy do mojego pokoju.
- A nie uszkodziłaś sobie oka? - zapytał, przyglądając się uważnie lewej stronie mojej twarzy.
- Nie. Bardziej niż twarz poturbowany jest tułów.
- Pokaż. 
Zdjęłam koszulkę, tak by mógł obejrzeć moje obrażenia. Syknął i nieco się skrzywił. Wiedział, jak bolesne były otarcia spowodowane bliskim spotkaniem z asfaltem. 
- Twój ojciec to naprawdę pieprzony sadysta.
- Mi to mówisz? - rzuciłam i wtuliłam się w jego ramiona. Tylko w nich czułam się bezpieczna. Nie były jakoś wybitnie silne, ale dla mnie były jak tarcza ochronna. Wiedziałam, że kiedy jestem z nim, nie spotka mnie nic złego. Przy Oliverze owe bezpieczeństwo było złudne, przy Jaredzie, jak najbardziej realne. 

- Dziękuję - wyszeptałam, zaciągając się zapachem jego skóry. - Dziękuję za to, że tu jesteś. 
W odpowiedzi pocałował mnie w skroń, co wymusiło na mnie pierwszy tego dnia szczery uśmiech.
- I będę do samego końca...

...........................................................
Tytuł rozdziału: Nauczyłaś me serce czuć rzeczy, których bym się po sobie nie spodziewał.
 

Data pierwotnej publikacji: 11.06.2011  

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz