Nowych czytelników proszę o jedno - zanim zabierzecie się za pierwsze rozdziały, przeczytajcie ten najaktualniejszy (KLIK). Jeśli się Wam nie spodoba, nie zmarnujecie czasu, jeśli wręcz przeciwnie, będziecie mieć motywację do przebrnięcia przez fatalne początki. Z góry dziękuję.

czwartek, 22 listopada 2012

44. How can we start all over when we never began? How can you be a father, when you're not even a man?

Jared:

        - Chyba macie gościa - rzuciła Mary, gdy tylko zauważyła czarne auto na naszym podjeździe.
- Chyba tak - odpowiedziałem, przyglądając się uważniej pojazdowi. Nie miałem pojęcia do kogo należał.
- Dobra, już się tak nie gap, tylko chodź, bo mi zaraz tyłek odmarznie. - King pociągnęła mnie za rękę.
- To po co zakładałaś spódniczkę, skoro wiedziałaś, że wieje?
- Lubię nosić spódniczki. Są bardzo praktyczne, kiedy człowieka nachodzi niekontrolowana ochota na seks.
Zaśmiałem się i mocniej ścisnąłem jej zmarznięta dłoń. Nawet jak na październik było cholernie zimno. 
- Teraz marzę tylko o gorącej herbacie - odezwała się, gdy przekroczyliśmy już próg domu.
- Ja te... - tu przerwałem i stanąłem jak wryty.
- Cześć, Jared.
- Co ty tutaj robisz?! - wydukałem zaskoczony.
- Przyjechałem się z wami zobaczyć. Nie cieszysz się?
- Kto to jest? - spytała szeptem Mary.
- Nie przywitasz się ze starym ojcem? - Mężczyzna zaczął się do nas przybliżać. - A to pewnie twoja dziewczyna. No, no, gust masz znakomity, nie powiem.
- Mary. - King wyciągnęła dłoń w stronę mojego ojca, a ten złożył na niej delikatny pocałunek. Kto by pomyślał, że niego taki wielki dżentelmen.
- A z ciebie, synu, to niezły przystojniak wyrósł. Ale to nic dziwnego przy tak urodziwych rodzicach. - Wyciągnął ramiona w celu uściskania mnie, jednak szybko się odsunąłem. - No co ty, synu?
- Teraz to synu, tak? Co, nagle zachciało ci się bawić w tatusia?
- Jared - wtrąciła się mama - zachowuj się.
- Zachowuj się? Po tym wszystkim, co nam zrobił, mam się do niego przytulić, jak gdyby nigdy nic? Nie ma mowy! - odpowiedziałem i ruszyłem w stronę swojego pokoju, kompletnie ignorując zdezorientowaną Mary. 

Przez siedemnaście lat nie odezwał się ani słowem, a potem przyjeżdża tu i myśli, że rzucę się mu w ramiona? Niedoczekanie... 
         Trzasnąłem drzwiami i stanąłem na środku pokoju. Kompletnie nie wiedziałem, co mam robić. Miałem ochotę coś rozwalić, szczególnie dlatego, że mama zdawała się cieszyć z jego przyjazdu. Z tego co zauważyłem, przyszykowała dla niego jedzenie i jeszcze próbowała mnie uspokajać. Po tym, jak ją potraktował, ona mu usługiwała. 
Co się z nią, do cholery, dzieje?!
- Jaredku, wpuścisz mnie? - usłyszałem głos swojej dziewczyny, po czym przekręciłem klucz. - Co jest? Dlaczego się tu schowałeś? - spytała, gdy zamknąłem za nią drzwi.
- Nie mam zamiaru oglądać tego zasrańca.
- Zasrańca? Twój tata to miły gość.
- Bo pocałował cię w rękę i stwierdził, że jesteś ładna? Widzę, że niedużo potrzeba, by wkupić się w twoje łaski.
- Co ty wygadujesz?
- Co ja wygaduję? Ten łajdak zostawił moją mamę z dwójką małych dzieci dla jakieś małolaty. Przez te wszystkie lata nawet do nas nie zadzwonił. Nie interesował się ani mną, ani Shannonem, a ty mi mówisz, że to miły gość! Ciekawe czy tobie by było miło, gdybym zaczął rozpływać się nad twoim ojcem.
- Wiesz co? W ogóle nie da się z tobą dzisiaj gadać. Zwal sobie, to może ci przejdzie.
- Pierdol się. - Po tych słowach do moich uszu doszedł głośny trzask drzwi. Najpierw tych od mojego pokoju, potem wejściowych, jednak w tym momencie miałem to gdzieś. Byłem pewien, że Mary stanie po mojej stronie, a ona co? Broniła tego dupka! To się nazywa wsparcie...
        Włączyłem radio i rzuciłem się na łóżko. Nie miałem zamiaru rozmawiać z tym złamasem. 



***


        - Jared, proszę cię otwórz. - Mama już od piętnastu minut namawiała mnie na rozmowę, jednak ja twardo odmawiałem. - Twój brat siedzi z nami i jakoś żyje.
- Bo to jebana ciota - odpowiedziałem, odbijając kauczukową piłeczkę od ściany. Nawet Shannon okazał się być zdrajcą. Wszystkiego się po nim spodziewałem, ale nie tego. Poczułem się bardziej dotknięty niż wtedy, gdy dowiedziałem się, że przespał się z Mary. Poczułem się zdradzony. Zdradzony przez własnego brata.
- Jared, nie wydurniaj się, chodź tutaj.
- Nie będę przebywał z nim w jednym pomieszczeniu.
- To twój ojciec.
- Co najwyżej dawca nasienia - rzuciłem i odbiłem piłeczkę o sufit.
- I zamierzasz tak cały czas tam siedzieć?
- Dopóki on stąd nie wyjdzie.
- Nie mam do ciebie siły - wydukała mama i w końcu dała sobie spokój.
        - Stary, wpuść mnie. Chcę tylko pogadać. - Tym razem to ojciec próbował dostać się do mojego pokoju.
- Nie mamy o czym.
- A właśnie, że mamy, Jared.
- Nie chcę z tobą gadać, nie rozumiesz tego?
- No to będę tak siedział pod tymi drzwiami.
- To sobie siedź - burknąłem i ledwo powstrzymałem się przed kopnięciem w drzwi.
- Słyszałem, że grasz na gitarze i śpiewasz. Mama i Shannon mówią, że masz świetny głos. Chciałbym cię usłyszeć.
- Nie stać cię na to.
- Widzę, że masz cięty język, to dobrze. Tak w ogóle to też kiedyś miałem swój zespół. Grałem na perkusji. Wszystkie laski na to leciały. Bycie muzykiem to był kiedyś prestiż, a ja byłem całkiem niezły. Śpiewać niestety nie umiałem, więc szczerze zazdroszczę ci tej umiejętności. To, plus fakt, że jesteś piekielnie przystojny, sprawia pewnie, że kręci się koło ciebie wiele lasek. Pewnie mógłbyś w nich przebierać, ale chyba tego nie robisz, skoro masz dziewczynę i to jaką dziewczynę. Sam bym się takiej nie powstydził. Ładna sztuka. Szczuplutka, wysoka blondynka i te nogi. Jak stąd do nieba. Pewnie zna się na rzeczy, co? Pukasz ją? Na pewno tak. Widać, że jest dopieszczona.
- Jesteś obrzydliwy - rzuciłem i otworzyłem drzwi. Jako że ojciec był o nie oparty, po ich otwarciu wleciał do środka.
- Jednak zdecydowałeś się pogadać.
- Nie. Idę się odlać. - Wyminąłem go i udałem się do łazienki. Kiedy już opróżniłem pęcherz, poszedłem z powrotem do swojego pokoju. Niestety, on tam był i na dodatek trzymał moją gitarę.
- Miałem kiedyś podobną. Potrafiłem na niej grać całymi dniami, a później przez kilka następnych chodziłem z pęcherzami na palcach. - Po ty słowach zaczął wygrywać nieznaną mi melodię. - Jestem kiepski w graniu konkretnych utworów, ale świetnie się sprawdzam w improwizacjach. 
Faktycznie nieźle mu szło to brzdąkanie, ale to nie znaczyło, że nagle będę dla niego miły.   
- Rozumiem, że masz do mnie żal, ale tak wyszło. Wiem, że to, co zrobiłem było okropne, ale czasami człowiek nie ma innego wyjścia. Zrozumiesz to, gdy będziesz starszy.
- Jasne.
- Czy mogę coś zrobić, by chociaż trochę zmniejszyć twój gniew?
- Tak. Możesz stąd wyjść.
- Widzę, że jednak się nie dogadamy. A szkoda, bo z tego, co widzę, mamy wiele wspólnego. No, ale jeśli zmieniłbyś zdanie, to mama ma adres hotelu, w którym się zatrzymałem. - Odłożył instrument i opuścił mój pokój, a następnie nasz dom.
        - Myślałam, że jesteś dojrzalszy - usłyszałem od mamy, gdy wszedłem do salonu.
- A ja myślałem, że masz więcej godności. Skakałaś wokół niego i szczerzyłaś się jak w reklamie pasty do zębów. Po tym wszystkim, co ci zrobił, ty byłaś dla niego milutka. Zachowywałaś się jak pieprzona małolata, która moczy gacie na widok faceta.
- Zamknij się, debilu - warknął groźnie Shannon.
- A ty wcale nie lepszy. Gadałeś z nim jak stary kumpel. Szkoda, że jeszcze nie zaczęliście wymieniać się doświadczeniami seksualnymi. Pewnie miałby wtedy wiele do powiedzenia.
- Ostrzegam cię po raz ostatni.
- No już się, kurwa, boję.
- Doigrałeś się, gnoju. 
Brat rzucił się na mnie jak lew na swoją ofiarę. Mama próbowała nas jakoś rozdzielić, ale nie dała rady. Waliliśmy się na oślep. Raz ja miałem przewagę, raz on.
- Przestańcie, do cholery jasnej! - usłyszałem wrzask rodzicielki i poczułem silne szarpnięcie. Nie ma co, mama w nerwach miała naprawdę dużo siły. 

 Zatrzymałem się przy stoliku, lądując boleśnie na tyłku. Shannon nadal leżał na podłodze z krwawiącym nosem. 
- Czy wam się kompletnie we łbach poprzewracało?!  Co wy sobie, do cholery, wyobrażacie?!
- On zaczął! - próbowałem się bronić. - Sama widziałaś, jak się na mnie rzucił.
- Bez powodu tego nie zrobił.
- No właśnie, baranie - odezwał się mój brat, wycierając krew zebraną nad górną wargą.
- Jak ty mówisz do brata?! - skarciła go mama.
- Nazywam rzeczy po imieniu. Obrażał cię, więc zasłużył. Myśli gnojek, że jak jest ładny, to mu wszystko wolno.
- Obaj do swoich pokoi i to biegiem!
- Lepiej dzisiaj nie zasypiaj, zasrańcu - zwrócił się do mnie Shann półszeptem.
- Pierdol się, parówo - odpowiedziałem mu o wiele głośniej.
- Jared! - wrzask mamy niemal przebił mi bębenki. Obrzuciłem ich oboje morderczym spojrzeniem i zamknąłem się w pokoju. Nie dość, że wkurwili mnie ci zdrajcy, to jeszcze Mary się gdzieś zapodziała. Dochodziła jedenasta, a jej nadal nie było, choć tego dnia nie pracowała. Jak jeszcze ta się na mnie obraziła, to nie wiem, co zrobię. Zły dzień, cholernie zły dzień...

 


Mary:

        Tytuł dupka roku wędruje do... Jareda Leto! Patrząc na jego  zachowanie, zdecydowanie na niego zasłużył. 

Zastanawiałam się, dlaczego zawsze, kiedy ktoś go wkurzył, on wyżywał się na mnie. Pierdol się? Przysięgłam sobie, że jeśli jeszcze raz tak do mnie powie, już nigdy więcej nie będzie mnie pierdolił. Nienawidziłam, kiedy tak do mnie mówił. Nienawidziłam, kiedy ktokolwiek tak do mnie mówił.
- Jeszcze raz to samo - rzuciłam do Laury i podsunęłam jej pusty kieliszek.
- Aż tak się pokłóciliście?
- Weź przestań, szkoda gadać. Wyżywa się na mnie z byle powodu.
- Tylko mi nie mów, że cię uderzył.
- Nie, no coś ty. Po prostu czasami mówi o słowo za dużo i to wtedy, gdy jestem dla niego miła.
- Faceci już tak mają - rzuciła koleżanka i podała mi kolejny kieliszek czystej. Po chwili ktoś usiadł po mojej lewej i otworzył usta z zamiarem odezwania się do mnie, jednak ja byłam szybsza.
- Tak, jestem pełnoletnia. Nie, nie prześpię się z tobą.
- Mary, tak? 
Spojrzałam na faceta i dopiero wtedy zdałam sobie sprawę z tego, że to tata Jareda.
- Tak - wydukałam nieco zmieszana. - Przepraszam pana, myślałam, że to kolejny zboczeniec.
- Rozumiem - powiedział z uśmiechem. Już wiedziałam, po kim Jared odziedziczył swój. - Często nękają cię tacy zboczeńcy?
- Zbyt często.
- Nie jesteś czasem za młoda na to, by pić w barach?
- Pracuję tutaj, więc mój wiek nie jest problemem.
- Pracujesz? Na jakim stanowisku?
- Zależy od dnia. Raz stoję za barem, raz biegam z tacą.
- I dużo zarabiasz?
- Wystarczająco. - Uśmiechnęłam się i sięgnęłam po orzeszki. - Rozmawiał pan z Jaredem?
- Tylko przez chwilę. Myślałem, że znaleźliśmy wspólny język, ale się pomyliłem. Chyba nigdy do niego nie trafię.
- Jerry, to znaczy Jared, to wbrew pozorom, bardzo wrażliwy chłopak. Przez siedemnaście lat nie dawał pan żadnych znaków życia i nagle ta niespodziewana wizyta. Zaskoczył go pan. Myślę, że on potrzebuje czasu.
- Widzę, że dobrze go znasz.
- W końcu to mój chłopak. Jesteśmy bardzo blisko, więc wiemy co nieco o sobie.
- Cieszę się, że mój syn trafił na taką dziewczynę. Nie dość, że jesteś ładna, to jeszcze inteligentna i widać, że darzysz go prawdziwym uczuciem.
- Zaraz się zaczerwienię - rzuciłam, po czym Laura postawiła przed nami dwa drinki żurawinowe.
- Tak więc mieszkacie razem, tak?
- Tak. Póki co z panią Constance i Shannonem, ale planujemy kupić własne mieszkanie.
- Naprawdę? - zapytał zaskoczony.
- Tak. Delikatnie mówiąc, mama chłopaków nie bardzo za mną przepada, więc sam pan rozumie.
- Tak to już jest z tymi matkami, że boją się się stracić swoich kochanych syneczków. No, a twoi rodzice nie mieli nic przeciwko twojej wyprowadzce z domu?
- Moja mama nie żyje, a ojciec... - tu przerwałam, nie bardzo wiedząc, co powiedzieć. - Powiedzmy, że nie żywimy wobec siebie zbyt gorliwych uczuć.
- Gdybym to ja miał taką córkę, byłaby moim oczkiem w głowie. Na krok bym jej nie odstępował i zabronił jakiemukolwiek gówniarzowi się do niej zbliżać. 
Roześmiałam się i zamieszałam słomką w pustej już szklance.
- Miło się gawędzi, ale muszę już lecieć, choć i tak nie mam pewności, czy będę miała, gdzie spać.
- Jak to?
- Jak pan pewnie zauważył, posprzeczałam się nieco z Jaredem i nie chcę dziś u niego nocować. Miałam spać u koleżanki, ale mówiła, żebym była najpóźniej o jedenastej, a dochodzi pierwsza, więc nie wiem, czy mnie wpuści.
- Mam lepszy pomysł. Przenocujesz w moim pokoju hotelowym. Weźmiesz łóżko, ja zadowolę się kanapą.
- No nie wiem, nie chcę sprawiać kłopotu.
- To żaden kłopot. Zbieraj się i idziemy.
- Jest pan aniołem - rzuciłam i cmoknęłam go w policzek. Nałożyłam z powrotem bluzę i wyszłam z baru w towarzystwie taty Jareda. 

To naprawdę przyjemny facet, Jared powinien wyluzować.



 ***


        Kiedy byliśmy już w hotelu, usiadłam na kanapie, a szatyn uraczył mnie buteleczką whiskey z minibaru.
- Jesteś zadowolona z mojego syna? - zapytał, siadając obok.
- W jakim sensie?
- No w sferze intymnej.
- Pyta pan o seks?
- Dokładnie.
- Nie narzekam. - Na bardziej treściwą wypowiedź raczej bym się nie zdobyła.
- W takim razie Jared wdał się we mnie. - W tym momencie mężczyzna przysunął się bliżej. - Skoro syn jest dobry, wyobraź sobie, jak znakomity musi być ojciec.
- Co pan robi? - zapytałam gdy jego dłoń znalazła się na moim udzie.
- A jak myślisz? Gwarantuję ci, że nie będziesz zawiedziona. - Jego palce przesunęły się po materiale moich figów i mocno nacisnęły na łechtaczkę.
- Zabieraj te łapy! - Odepchnęłam go od siebie i zerwałam z miejsca.
- Przecież widzę, że tego chcesz. Mary, będzie bardzo przyjemnie. Uwierz mi, że potrafię się obchodzić z takimi ślicznotkami. - Przycisnął mnie do ściany i przysunął twarz do mojego ucha. - Dam ci taką rozkosz, o jakiej nawet nie marzyłaś.
- Chyba w snach, zboku! - wycedziłam przez zęby i kopnęłam go w krocze. Doskonale potrafiłam się obchodzić z takimi frajerami. 

Skulił się i wtedy szybko wybiegłam z hotelu. Jared miał rację, ten facet to pierdolona łajza.
        Szłam ulicą, zastanawiając się dokąd mogę teraz pójść. Było dziesięć po drugiej, więc wolałam już nie iść do Lisy. Do Jareda też nie bardzo chciałam wracać, głównie ze względu na jego mamę. Nie dość, że zwaliłam się jej na głowę, to jeszcze wracam sobie w środku nocy. Nie, zdecydowanie wolałam uniknąć kazania.
        Po piętnastu minutach spaceru znalazłam się na podwórku Leto, lecz nie zamierzałam wchodzić do domu. Użyłam nabytej kilka lat wcześniej umiejętności i otworzyłam auto Jareda. Zwinęłam się w kłębek na tylnym siedzeniu i zasnęłam.  



***



        - Gdzie byłaś przez całą noc? Martwiłem się o ciebie - zapytał Jared, kiedy rano pojawiłam się w jego pokoju.
- Najpierw w barze, a potem u Lisy. Jednak miałeś rację.
- Z czym?
- Z tym, że twój ojciec to zasraniec - odpowiedziałam, siadając na łóżku.
- Skąd ta nagła zmiana zdania?
- Spotkałam go w barze. Widziałam, jak podrywał jakąś małolatę i wciskał jej takie kity, że głowa mała. - Nie chciałam mówić mu prawdy. Wolałam, żeby nie wiedział, że jego ojciec próbował zaliczyć jego dziewczynę. No, ale musiałam jakoś  uargumentować zmianę swojej opinii.
- Zawsze kręciły go młode dziewczyny. Mam nadzieję, że nigdy nie będę taki jak on.
- Na pewno nie będziesz.
- Skąd ta pewność? Skąd wiesz, że za kilka lat nie będę sypiał z młodszymi dziewczętami? Że nie będę typową, szowinistyczną, męską świnią?
- Stąd, że za kilka lat będziesz moim mężem i będziesz zajmował się mną i naszym synkiem. No i oczywiście będziesz zbyt zajęty płodzeniem córeczki, by zaliczać inne panny.
- Piękna wizja - odpowiedział, przykucając przy łóżku.
- I przede wszystkim prorocza.
- Oby. - Uśmiechnął się i musnął wargami moje udo, a ja mówiłam dalej.
- Ja już to wszystko widzę. Będziemy mieć dom z pięknym ogrodem, pośrodku którego będzie basen. Będziemy mieć psa. Dużego husky'ego, który będzie ganiał się z naszym małym Ethanem. 
Usta Jareda przesuwały się coraz wyżej, sprawiając, że zaczynałam czuć przyjemne dreszcze. - Widzę jak przekładasz kiełbaski na grillu, a ja siedzę na huśtawce i trzymam na rękach naszą maleńką, niedawno co urodzoną córeczkę. Jest podobna do mnie, a Ethan wygląda zupełnie jak ty. Zmachany podbiega do mnie i zaczyna składać delikatne pocałunki na czółku swojej siostrzyczki, po czym podbiega do ciebie i mocno się przytula. Prosi, byś wziął go na ręce i kręcił nim dookoła. - Tu cicho jęknęłam, gdyż Jared przesunął materiał mojej bielizny i musnął łechtaczkę językiem.
- Mów dalej - zachęcił mnie i wrócił do pieszczot.
- Robisz to, a potem zmęczony siadasz obok mnie z naszym synkiem na kolanach. Robisz śmieszne miny do naszej córeczki, rozśmieszając przy tym mnie i Ethana. 
Dalej już nie mogłam mówić. Moje plecy dotknęły materaca i zacisnęłam dłonie na kołdrze. Robiłam wszystko, by nie wydawać z siebie zbyt głośnych dźwięków.
         Już prawie dochodziłam, gdy w drzwiach stanęła mama Jaya.
- Ja wy... - jej głos się urwał, a oczy niemal wyskoczył z orbit. Widok syna klęczącego na podłodze z głową zanurzoną między udami znienawidzonej przez nią dziewuchy, która wiła się na łóżku i cicho pojękiwała, był chyba ostatnią rzeczą, jaką chciała zobaczyć. Kompletnie zmieszana wyszła. Jared chciał jej coś powiedzieć, bo oderwał usta od mojego krocza, jednak szybkim ruchem z powrotem przycisnęłam jego twarz do swojej waginy. Nie mogłam pozwolić, by przerwał tuż przed samym orgazmem.
 



***


        - Cholera, nie za ciekawa sytuacja - rzucił, siadając na brzegu materaca, podczas gdy ja dochodziłam do siebie.
- Mama przyłapała cię na lizaniu cipki twojej dziewczyny, wielkie mi halo.
- No mnie to jednak krępuje.
- A nie powinno. Niech wie, że jej syn potrafi zadbać o swoją ukochaną.
- Ciekawe, jak ty byś zareagowała, gdyby twoja mama weszła do pokoju i zobaczyła cię z moim penisem w ustach. - W tym momencie na jego twarzy pojawiło się zakłopotanie. - Przepraszam. Zapomniałem, że...
- Dobra, nic się nie stało - przerwałam mu. - A tak w ogóle, to gdyby moja mama żyła i przyłapałaby nas w takiej sytuacji, kazałaby mi przepłukać usta płynem dezynfekującym, a potem własnoręcznie szorowałaby mi zęby przez pół godziny - zaśmiałam się i położyłam głowę na ramieniu swojego chłopaka. - Tęsknię za nią.
- Domyślam się.
- Niemal każdego dnia myślę o tym, co by było, gdyby żyła.
- Na pewno byłoby inaczej. - Pogłaskał moją dłoń i cmoknął w czoło.


................................................................
Tytuł rozdziału: Jak możemy zacząć od nowa, skoro nie było żadnego początku? Jak możesz być ojcem, skoro nawet nie jesteś mężczyzną?

        Wykreowany ojciec Jareda nie ma nic wspólnego z jego prawdziwym ojcem. Podobnie jest z jego matką. Obie te osoby ( nie licząc imienia pani Leto) są wymyślone przeze mnie. Nie mam pojęcia, jacy są naprawdę i jak wyglądają ich stosunki z synami. 

Data pierwotnej publikacji: 26.06.2011   

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz