Nowych czytelników proszę o jedno - zanim zabierzecie się za pierwsze rozdziały, przeczytajcie ten najaktualniejszy (KLIK). Jeśli się Wam nie spodoba, nie zmarnujecie czasu, jeśli wręcz przeciwnie, będziecie mieć motywację do przebrnięcia przez fatalne początki. Z góry dziękuję.

piątek, 23 listopada 2012

45. Your honesty, like a back that hides a knife

        Zaraz po porannym prysznicu wróciłam do pokoju Jareda. Rzuciłam swoją koszulę nocną na łóżko i podeszłam do wieży. Włączyłam przypadkową stację radiową i gdy tylko usłyszałam wokal Patti Smith, szeroko się uśmiechnęłam. Ustawiłam głośność na full i zaczęłam śpiewać razem ze swoją ulubioną wokalistką, podchodząc do siedzącego przy biurku Jareda:
- Take me now, baby, here as I am. Pull me close, try and understand*
- Mary, proszę cię, nie teraz. Jestem zajęty. I wyłącz to albo chociaż ścisz.
- A co niby robisz?
- Przeglądam oferty pracy.
- Faktycznie to jest bardziej interesujące niż ja i ta genialna piosenka - rzuciłam i zaczęłam śpiewać refren. Jednocześnie seksownie tańczyłam tuż przed nosem swojego chłopaka.  - Because the night belongs to lovers. Because the night belongs to lust. Because the night belongs to lovers. Because the night belongs to us.** Zatańcz ze mną. - Wyciągnęłam ręce, jednak on to kompletnie zignorował.
- Prosiłem cię o coś. Wyłącz to pieprzone radio! - krzyknął i zerwał się z krzesła. Odskoczyłam do tyłu, a on podszedł do wieży i ją wyłączył.
- Widzę, że królewicz znowu ma muchy w nosie. Sztywniak z ciebie i tyle - fuknęłam i opuściłam pokój. Weszłam do kuchni, gdzie Shannon przygotowywał sobie śniadanie, słuchając tego samego utworu, co ja wcześniej. - Twój brat to świnia. Nie chciał ze mną zatańczyć do tej piosenki.
- Za to ja chętnie zatańczę. 

Zanim się zorientowałam, byłam już w ramionach starszego Leto. Może i nie był tak urodziwy jak młodszy brat, ale tańczył o niebo lepiej. 
        Poruszaliśmy się w rytm muzyki, starając się ją przekrzyczeć swoim śpiewem. Szaleliśmy tak, dopóki nie poczułam jego dłoni na swoich pośladkach.
- Shannon! - pisnęłam i odepchnęłam go od siebie.
- Co się drzesz, kobieto?!
- Przestań mnie obmacywać!
- Nie obmacuję cię!
- To ciekawe, jak wytłumaczysz to, że twoje łapy przykleiły się do mojego tyłka!
- To nie moje łapy przykleiły się do twojego tyłka, tylko twój tyłek do moich łap. To ty obmacywałaś mnie!
- Weźcie się ludzie w końcu zamknijcie - warknął Jerry, stając u progu kuchni.
- A ty co taki drażliwy, okres masz? - zwrócił się do niego Shanny.
- Taa, kurwa, trzy okresy.
- Bardziej PMS - wtrąciłam się.
- Ile razy mam powtarzać, że szukam pracy? Potrzebuję chwili spokoju, czy to tak dużo?
- No już dobra, dobra, nerwusku. Uspokój się, bo ci żyłka pęknie.
- Ty chyba bardzo chcesz mieć bliskie spotkanie z moją pięścią. Mamy nie ma, więc tym razem cię nie obroni.
- Młody, nie zaczynaj!
- Chłopaki, spokój. Skoro Jared chce ciszy, to mu ją damy - powiedziałam i wyłączyłam radio.
- Kochana jesteś - zwrócił się do mnie chłopak i musnął wargami mój policzek.
- Ale za to idziesz ze mną na imprezę do mojego starego znajomego.
- Jakiego znajomego?
- Josha - odpowiedziałam, biorąc do ręki mandarynkę. 
- No dobra, pójdę.
- Mogę iść z wami? - zapytał Shann.
- Pewnie.
- A nie zapomniałeś o czymś?
- O czym? - Spojrzał zaskoczony na Jaya.
- Dzisiaj jedziesz na noc do Cassie.
- No tak, na śmierć zapomniałem. - Shannon uderzył się otwartą dłonią w czoło, a Jared wrócił do swojego pokoju. - Cholera jasna.
- Chyba lepiej jest spędzić noc z dziewczyną, niż na imprezie.
- No niby tak, ale od kiedy straciła dziewictwo, ciągle chce się ze mną bzykać. Na początku mi się to podobało i to nawet bardzo, bo chciała koniecznie wypróbować wszystkie pozycje i sposoby. Ale z czasem zaczęło mnie to już męczyć, bo w końcu ile można?
- Mówiąc sposoby, co masz na myśli?
- No klasykę, oral, anal...
- Czekaj, czekaj. Posuwałeś ją w tyłek?
- No.
- Pozwoliła ci na to? - spytałam nieco zaskoczona.
- Sama chciała.
- O człowieku.
- Nie mów, że ty, wyzwolona, aktywna, wręcz nad-aktywna seksualnie laska, nigdy nie dałaś żadnemu facetowi zapakować w drugą dziurkę.
- Nigdy. To jest obrzydliwe. I gejowskie.
- Gejowskie?
- Tak. Jestem kobietą i do zabaw seksualnych mam odpowiedni otwór i tego się trzymajmy.
- Dziwnie się tego słucha z twoich ust, naprawdę. Bzykałaś się z laskami, a to cię obrzydza?
- I na pewno przeleciałam ich więcej niż ty.
- Akurat w to jestem w stanie uwierzyć. - Leto się zaśmiał i zabrał mi kawałek mandarynki.
- A trójkąt ci proponowała? - zapytałam, gdy przełknęłam ostatni kęs.
- Nie, a co, byłabyś chętna?
- Wybacz, ale ani ty, ani Cassie nie jesteście w moim typie. Ale założę się, że chciałaby mieć w łóżku dwóch Leto na raz.
- Słucham?
- W końcu kiedyś leciała na Jaya. On pozbawił ją cnoty, więc pewnie chciałaby się znaleźć między wami dwoma. Lubi anal, więc moglibyście ładować obaj w tym samym czasie.
- Jezu, jaka ty jesteś zboczona.
- Ty pierwszy fantazjowałeś o mnie w łóżku z tobą i Cassie.
- Wcale, że nie!
- Wcale, że tak. Ale nawet jeśli bylibyście w moim typie, nie zrobiłabym tego, a wiesz dlaczego?
- Nie i nie interesuje mnie to.
- Ale i tak ci powiem. Gdybym zrobiła twojej laseczce minetkę, zmieniłaby orientację seksualną. Już nigdy w życiu nie przespałaby się z żadnym facetem. Zakochałaby się we mnie na zabój.
- Weź idź, ty zbereźnico. Jesteś naprawdę powalona.
- To przez to, że zbyt często z tobą przebywam, szwagierku mój kochany - rzuciłam i cmoknęłam go w policzek.
- Nie całuj mnie, bo pewnie w nocy miałaś w ustach penisa mojego brata.
- Skąd wiedziałeś?
- Obleśna jesteś - wydukał i z obrzydzeniem wytarł twarz. 



***


        - Znalazłeś coś? - zapytałam, siadając na rogu biurka Jaya.
- Wszystko albo dla ludzi po studiach, albo dla takich z doświadczeniem. Jak tak dalej pójdzie, na pewno nic nie znajdę - odpowiedział zrezygnowanym tonem.
- Znajdziesz na pewno tylko musisz wiedzieć, gdzie szukać.
- Wątpię. Chodź do mnie. - Wyciągnął dłoń w moją stronę, a ja wstałam z blatu i usiadłam mu na kolanach. - Przepraszam cię za rano, byłem zły.
- Wiem. - Uśmiechnęłam się i musnęłam jego wargi ustami. - Ale zrewanżujesz się wieczorną imprezą.
- A po co czekać, aż tak długo? - Jego spojrzenie mówiło wszystko. Zsunęłam bieliznę i usiadłam na nim okrakiem. Gdy jego członek znalazł się tam, gdzie powinien, zaczęłam zmysłowo się poruszać. Moje włosy opadały na jego twarz, a palce muskały ramiona. - Przyspiesz trochę - mruknął mi do ucha.
- Nie. To ty odwdzięczasz się mnie, więc robimy to tak, jak ja chcę - rzuciłam i zamknęłam jego usta pocałunkiem. Nadal nie zmieniałam tempa. Tego dnia miałam ochotę na coś wolnego. 

        Zakołysałam kilka razy biodrami i wygięłam się do tyłu. Blat biurka wbił mi się w plecy, jednak nie było to wtedy istotne. Oboje szczytowaliśmy i cały otaczający nas świat był bez znaczenia. Liczyliśmy się tylko my i nasza rozkosz.
- Jak ty to robisz, że za każdym razem doprowadzasz mnie do takiego stanu?
- Po prostu mam do tego talent - odpowiedziałam, odpalając papierosa. W dalszym ciągu siedziałam na nim bez majtek. Podawaliśmy sobie fajkę i szeroko uśmiechaliśmy. Jego penis ocierał się o moje nagie krocze, doprowadzając mnie tym do chichotu.
- A Steve nie ma jakiegoś wolnego etatu? - spytał Jay, gasząc papierosa.
- Niestety nie.
- Cholera.
- Kotku, przestań już myśleć o pracy.
- Nie mogę. Jeśli nie znajdę pracy, nie będziemy mieli kasy na własne mieszkanie.
- No wiem, ale chociaż przez chwilę o tym nie myśl - powiedziałam i złapałam jego dłoń. Przez chwilę bawiłam się jego palcami, a potem skierowałam je pod swoją koszulkę. Jared chwycił mnie za prawą pierś i zaczął się nią bawić. - Widzisz? Są przyjemniejsze rzeczy, niż myślenie o pracy.
- Byłoby jeszcze przyjemniej, gdybyś zdjęła koszulkę.
- No proszę, jakie wymagania. - Zaśmiałam się i pozbyłam sięgającej kolan koszulki, z której zrobiłam sobie sukienkę. 

Do jednej z obnażonych piersi przylgnęły wargi Jerry'ego, a do drugiej dłoń. Objęłam jego głowę i rozkoszowałam się ruchami jego języka. 
- Auć! - pisnęłam, gdy Jay delikatnie kąsnął mój sutek. - Co ty robisz, wariacie? - Mówiłam i śmiałam się jednocześnie, jednak on nie przerywał swoich pieszczot. Ssał moja pierś i wolną dłonią masował łechtaczkę. Poruszałam swoim ciałem w rytm narastającej rozkoszy, aż w końcu zdobyłam kolejny szczyt. Nie tak spektakularny jak ten pierwszy, ale nadal nieziemski.
- Wystarczy - mruknęłam, gdy doszłam do siebie. Jared musnął wargami moje czoło i czule objął. Zaraz po tym zeszłam z niego i zakryłam świecące się od śliny piersi materiałem koszulki. - Gdzie są moje majtki? - zapytałam, rozglądając się po podłodze.
- Tutaj. 
Bladoróżowe figi kręciły się wokół palca wskazującego Jaya.
- Daj mi je.
- Poczekaj chwilę, bo fajnie się nimi bawi.
- Żeś sobie zabawkę znalazł.
- I ładnie pachną.
- Świntuch! - Szybkim ruchem zabrałam mu majtki, które właśnie przysunął do nosa. Zaśmiał się i zapiął spodnie. - Czasami bywasz naprawdę obrzydliwy.
- Niby czemu? Ja nie widzę nic obrzydliwego w wąchaniu bielizny swojej ślicznej dziewczyny.
- I właśnie dlatego jesteś obrzydliwy.
- Oj tam zaraz obrzydliwy. Całe twoje ciało ma cudowny zapach, więc to czysta przyjemność.
- Z kim ja się związałam? - rzuciłam i nałożyłam z powrotem bieliznę.
- Z kolesiem, który wielbi cię ponad wszystko...  






 Jared:

        - Dobra, słońce, ja lecę do pracy. Będę po ósmej i masz być gotowy.
- Jasne. - Cmoknąłem jej usta i wstałem z krzesła. Nie miałem zbytniej ochoty na tę imprezę, ale musiałem zrekompensować Mary swój poranny wybuch złości. 

Nie uśmiechało mi się przebywanie w towarzystwie jej starych znajomych, głównie dlatego, że będę patrzył na każdego i zastanawiał się, czy Mary z nim spała. 
Z tego, co opowiadała, te ich imprezy często kończyły się orgiami. Lubiłem seks, ale nie wyobrażałem sobie, by robić to z kilkunastoma osobami na raz i kiedy wyobrażałem sobie Mary w takiej scenerii, robiło mi się niedobrze. Nie zniósłbym widoku innego faceta posuwającego moją dziewczynę w otoczeniu innych bzykających się ludzi. Wyglądało na to, że nie byłem, aż takim hardcorem, jak mogłoby się wydawać. 



***


        - O czym chciałeś porozmawiać? - usłyszałem głos mamy, gdy właśnie miałem wychodzić z łazienki.
- O Jaredzie, a dokładniej o jego dziewczynie - odpowiedział męski głos, który, jak się okazało, należał do mojego ojca. Byłem ciekaw, co ten dupek ma do mojej dziewczyny, więc przyłożyłem ucho do drzwi.
- O Mary? - spytała zaskoczona.
- Tak. Ponoć bardzo jej nie lubisz. Chciałbym wiedzieć, dlaczego.
- Bo to narkomanka, która chodzi do łóżka z kim popadnie.
- A więc miałem rację.
- Z czym? - W jej głosie usłyszałem zaciekawienie, sam czułem się zaintrygowany.
- Zaraz po tym jak od was wyszedłem, poszedłem do baru. Była tam też Mary. Zaczęliśmy rozmawiać no i ona... Nie no, trochę głupio mi to mówić.
- Mów.
- Zaczęła mnie podrywać. Na początku myślałem, że po prostu jest miła, ale wtedy położyła mi dłoń na spodniach.
- Co ty pierdolisz?! - rzuciłem poirytowany, wychodząc z łazienki.
- Jared!
- Nie wtrącaj się, mamo. Co ty w ogóle, człowieku, wygadujesz?! - zwróciłem się ponownie do swojego ojca. 
- Nie moja wina, że masz puszczalską dziewczynę.
- Dobrze ci radzę, zamknij się!
- Jak ty mówisz do ojca?! - wtrąciła się mama.
- Rozumiem go, nie wierzy mi. Constance, proszę cię, wyjdź. Załatwimy to sami - mówił takim tonem i przy tym tak na nią patrzył, że jak zahipnotyzowana opuściła mieszkanie. - Muszę przyznać, że świetnie obciąga. - Kiedy to usłyszałem, mało co nie wyszedłem z siebie. Byłem w takim szoku, że nie bylem w stanie nic powiedzieć. - No co tak patrzysz? Dobrze wybrałeś. Co ta dziewczyna potrafi...
- Kłamiesz.
- To ciekawe, dlaczego nie wróciła na noc. 
Nie, to nie mogła być prawda.
- Zamknij się!
- Możesz mi nie wierzyć, twoja sprawa, ale takie są fakty.
- Wypierdalaj stąd - wycedziłem przez zęby.
- Ciesz się, że nie dała obcemu.
- Wypierdalaj! - wrzasnąłem i pchnąłem tego zasrańca. Bez słowa obrócił się i wyszedł, a zaraz po tym pojawiła się mama.
- Mówiłam ci, że to zwykła dziwka, a ty nie wierzyłeś. Teraz masz.
Ledwo co, powstrzymałem cisnące się do oczu łzy. 
- Dalej chcesz z nią mieszkać? Wiedziałam, że to się tak skończy, wiedziałam.
- Nic nie mów. Proszę cię, nic nie mów. - Rozluźniłem zaciśnięte pieści i wszedłem do swojego pokoju. Sam nie wiedziałem, czy wierzyć w to, co powiedział, czy nie. Przecież Mary mówiła, że widziała, jak podrywał jakąś małolatę w barze, ale z drugiej strony nie było jej przez całą noc. 

Nie wiedziałem, sam już nie wiedziałem, co myśleć. Przecież ona nie mogłaby mi tego zrobić, nie mogłaby. Nie przespałaby się z moim ojcem.  



***


        - Stary, pożycz gumkę - rzucił Shannon, wchodząc do mojego pokoju.
- Puka się - warknąłem na niego.
- Puk, puk. Zadowolony?
- Dureń z ciebie.
- A ty, co taki cięty? Słyszałem, jak zabawiałeś się z Mary, więc powinieneś mieć dobry humor.
- Nie denerwuj mnie.
- Dobra, a teraz na poważnie, co się dzieje?
- Nie słyszałeś?
- Dopiero co wszedłem do domu.
- Ojciec był tu przed chwilą.
- To wszystko wyjaśnia. Dlaczego ty, aż tak bardzo go nienawidzisz?
- Daj mi dokończyć. Przyszedł tu i wiesz, co powiedział?
- Co? - zapytał zaciekawiony.
- Że spał z Mary.
- Co?! Z twoją Mary?
- Tak, z moją Mary.
- Nie wierzę. Nasz ojciec z twoją dziewczyną?
- Ja już mam totalny mętlik w głowie. Wiem, że Mary by mi tego nie zrobiła, ale wtedy nie wróciła na noc. Ponoć spotkali się w barze, a wiesz, że kiedy Mary za dużo wypije, robi się bardzo nakręcona.
- No to się porobiło.
- Weź nic nawet nie mów.
- Pogadaj z nią.
- Nie wiem, czy dam radę. Sam wiesz, że ojciec lubi młode dziewczyny.
- No, ale tak wprost ci to powiedział?
- Najpierw rozmawiał z mamą, a potem zostaliśmy sami i powiedział, że Mary mu dobrze obciągnęła i zasugerował, że robił to z nią przez całą noc - odpowiedziałem, czując zbierające się pod powiekami łzy.
 



***


        - Gotowy? - usłyszałem głos swojej dziewczyny, która właśnie weszła do mojego pokoju i zdjęła bluzkę.
- Pieprzyłaś się z moim ojcem?  - rzuciłem, zupełnie ignorując jej pytanie.
- Słucham? - spytała zaskoczona.
- Pytam, czy pieprzyłaś się z moim ojcem.
- Ja z twoim ojcem? Żarty sobie stroisz?
- Nie. Jestem zupełnie poważny. Gdzie tak naprawdę spałaś dwa dni temu? - zapytałem, zrywając się z łóżka.
- Mówiłam ci już, że u Lisy.
- A to ciekawe, bo tak się składa, że Lisa do mnie dzwoniła i pytała o ciebie, bo nie widziała cię już od tygodnia, a miałaś u niej nocować. Więc pytam jeszcze raz, gdzie ty, do cholery, byłaś?!  - Nie wytrzymałem i ścisnąłem jej ramię.
- To boli - syknęła.
- A myślisz, że to, że mnie okłamujesz nie boli? Boli i to jak cholera!
- Nie przespałam się z nim, nie dociera to do ciebie?! - krzyknęła, wyrywając się z mojego uścisku. - Owszem, poszłam z nim do hotelu, bo nie miałam gdzie nocować. Było już za późno, by iść do Lisy, a tu też nie chciałam przychodzić. On zaproponował mi pomoc, więc się zgodziłam. Kiedy byliśmy już w jego pokoju, zaczął mnie wypytywać o nasze życie seksualne i zanim się zorientowałam, wsadził mi łapę pod spódniczkę. Odepchnęłam go od siebie i wstałam. Przycisnął mnie do ściany i rzucił jakiś świński tekst. Kopnęłam go w jaja i wyszłam. Resztę nocy spędziłam w twoim samochodzie.
- Świetna bajeczka.
- Bajeczka?
- Gdyby to była prawda, od razu byś mi o tym powiedziała.
- Nie chciałam nic mówić, żebyś jeszcze bardziej go nie znienawidził.
- Jakaś ty wspaniałomyślna - rzuciłem ironicznie.
- Nie wierzysz mi, tak? Nie wierzysz dziewczynie, którą rzekomo kochasz, a facetowi, którego nienawidzisz owszem? Właśnie widzę, za kogo tak naprawdę mnie uważasz - powiedziała i nałożyła świeżą koszulkę. - Myślałam, że mi ufasz, ale z tego, co widzę, wcale tak nie jest. - Wzięła z biurka paczkę papierosów i trzasnęła drzwiami. 

        Myślałem, że po rozmowie z nią wszystko stanie się jasne, ale stało się jeszcze bardziej skomplikowane. Powoli zaczynałem skłaniać się ku wersji Mary. To by nawet do siebie pasowało, bo przecież zaraz po powrocie do domu nazwała mojego ojca dupkiem. Gdyby wersja taty była prawdziwa, Mary nic by o nim nie mówiła, albo przynajmniej by go nie obrażała. Był tylko jeden sposób, by poznać prawdę.
- Mamo, mogłabyś mi podać adres hotelu, w którym zatrzymał się tata?
- A na co ci on?
- Chciałbym go przeprosić. Nie byłem dziś zbyt miły. Przyda nam się taka rozmowa od serca.
- Pewnie, że się przyda. Proszę, tu masz adres i numer pokoju. - Podała mi kartkę i delikatnie poklepała po policzku. W odpowiedzi posłałem jej ciepły uśmiech i poszedłem pod wskazany adres. 


 ***



        - Możemy pogadać? - zapytałem, gdy tylko drzwi z numerem dwieście dwadzieścia dwa się otworzyły.
- Jasne. Dobrze, że wpadłeś, bo właśnie przynieśli mi schłodzoną wódkę. Napijesz się ze mną?
- Mogę się napić. - Na to właśnie liczyłem. Z tego, co mówiła mama, ojciec miał słaby łeb, a gdy był pijany, rozwiązywał mu się język. To był jedyny sposób, by dowiedzieć się, co tak naprawdę zaszło między nim, a moją dziewczyną.
- W tym roku skończyłeś szkołę, tak?
- Tak - odpowiedziałem, po czym obaj wlaliśmy w siebie pierwszą kolejkę.
- No to teraz czekają cię studia. Jaki kierunek cię interesuje?
- Póki co, żaden. Nie chcę na razie studiować. 
        Po kilku dziwnych pytaniach, w końcu zacząłem dostrzegać u niego oznaki upojenia alkoholowego. Ja się wycwaniłem i wypiłem tylko dwa kieliszki. Resztę, kiedy nie patrzył, wlewałem do stojącego obok stolika kwiata.
- A gdzie masz swoją ślicznotkę? - zapytał, patrząc na mnie nieobecnym już wzorkiem. Dobrze, że sam zaczął temat Mary.
- Jest w domu.
- Mam nadzieję, że rżniesz ją ile wlezie. Taka fajna z niej dupcia, że nawet impotentowi by przy niej stanął. Pewnie nigdy nie ma dosyć, co, synu? Założę się, że w łóżku jest dzika i ostra.
- Przecież byłeś z nią, to wiesz.
- A gdzie tam byłem. Chciałem, ale ona nie chciała. Mam nadzieję, że się za to nie gniewasz. W rodzinie powinno dzielić się wszystkim. - Słysząc to, poczułem ulgę. Jednak Mary tego nie zrobiła. Nie zdradziła mnie. Jak ja w ogóle mogłem ją o coś takiego posądzać?! Dupek ze mnie i tyle. Pieprzony dupek i nawet wiem, po kim to mam.  



*
Weź mnie teraz, skarbie, jak tu stoję. Przytul mnie do siebie, spróbuj i zrozum.
**Bo noc należy do kochanków. Bo noc należy do pożądania. Bo noc należy do kochanków. Bo noc należy do nas.
.....................................................
Tytuł rozdziału: Twoja szczerość jak plecy, za którymi schowany jest nóż.

Utwory wykorzystane w rozdziale:
*Patti Smith - Because The Night 

Data pierwotnej publikacji: 2.07.2011 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz