Nowych czytelników proszę o jedno - zanim zabierzecie się za pierwsze rozdziały, przeczytajcie ten najaktualniejszy (KLIK). Jeśli się Wam nie spodoba, nie zmarnujecie czasu, jeśli wręcz przeciwnie, będziecie mieć motywację do przebrnięcia przez fatalne początki. Z góry dziękuję.

środa, 28 listopada 2012

55. Your skin so wet black lace on sweat

Josh:

        - Mary, wszystko w porządku? Dobrze się czujesz?
- Kręci mi się w głowie - odpowiedziała blondynka, z powrotem opadając na krzesło. Oparła głowę o blat stolika i wtedy na moje usta wkradł się uśmiech triumfu.
- Mary? - Delikatnie ją szturchnąłem, a ona tylko mruknęła coś pod nosem.  - Zabrać cię do domu?
- Tak. 
Wstałem z miejsca i podszedłem do kompletnie odurzonej przyjaciółki. Złapałem ją za ramiona i delikatnie podniosłem do góry.
- Znów się wstawiła? - usłyszałem głos szefa Mary, gdy mijaliśmy się w drzwiach.
- Jak widać. Odwiozę ją do domu, niech się prześpi.
- Pewnie. - Mężczyzna posłał mi lekki uśmiech, po czym dowlokłem prawie że nieprzytomną Mary do auta. Ulokowałem ją na tylnym siedzeniu, a sam usiadłem za kierownicą. Spojrzałem w lusterko i znów się uśmiechnąłem. Miałem kilka godzin...



***


Dwie godziny wcześniej:

        Zanurzyłem dłoń w kieszeni spodni i wyciągnąłem z niej kilka zgniecionych banknotów.
- Nie sądziłem, że musisz odurzać panienki, żeby sobie poużywać.
- Zwykle nie muszę, to wyjątkowy przypadek - odpowiedziałem, wymieniając gotówkę na drobną tabletkę, która mimo niepozornego wyglądu miała naprawdę piorunujące działanie.
- Planujesz zaciągnąć do łóżka jakąś cnotkę?
- Gorzej. Ostrą laskę, która stała się cnotką.
- Nie chyba nie mówisz o...
- Tak, chodzi o Mary Jane - przerwałem mu, gdyż wiedziałem, że myślimy o tej samej osobie.
- Oj stary, stary, ale gdyby coś poszło nie tak, nie masz tego ode mnie.
- A co miałoby pójść nie tak?
- Nie słyszałeś o Lopezie? 
Pokręciłem przecząco głową. 
- Zabawiał się z nią wbrew jej woli i King tak go urządził, że przez miesiąc leżał w szpitalu.
- Kiedy to było?
- W kwietniu bodajże - odpowiedział mi po chwili namysłu Lefty.
- No to widzisz, wtedy Żyleta mieszkała z tatuśkiem, teraz mieszka sama.
- Z chłopakiem.
- Wyjechał. Wszystko pójdzie jak po maśle.
-  A nie możesz jej uwieść na trzeźwo?
- Próbowałem, ni cholery. Nawet po trawce, świeżo po kłótni z tym swoim kutafonem, nie chciała się ze mną przespać, więc jak widzisz, nie mam innego wyjścia.
- To nie możesz puknąć kogoś innego?
- Pewnie, że mogę, ale żadna nie jest w tym tak dobra jak Mary. A tobie co, szkoda się jej zrobiło? Sam ją przecież dymałeś, jak była nawalona.
- Nie no, chodzi mi tylko o to, żeby w razie jakiegoś kwasu mieć czyste ręce.
- Spokojnie, jak coś kupiłem to od jakiegoś łepka na ulicy. Zresztą wiesz, jak ten szajs działa, doba i nie ma po nim śladu.
- Wiesz, ja wolę nie popadać w żadne konflikty z prawem, bo mam zawiasy. Jeden fałszywy ruch i idę garować, a tego nie chcę.
- Wiem, wiem, bracie, ja jestem na warunkowym, więc gdyby to było ryzykowne, na pewno bym tego nie robił. Po prostu chcę zerżnąć jej seksowny tyłek i spuścić się na tę jej śliczną buźkę, i tyle. 
Nick się zaśmiał, po czym się pożegnaliśmy i opuściłem warsztat jego szwagra, w którym mój kumpel prowadził swoją działalność. Po tym, jak wsadzili Moore'a, dilerów wyrosło jak grzybów po deszczu. 
Naciągnąłem na głowę kaptur i ruszyłem w stronę baru, w którym pracowała Mary. Gdy myślałem o tym, co ten palant z niej zrobił, robiło mi się gorąco z nerwów. Przez niego King stała się grzeczniutką dziewczynką i on miał jeszcze czelność mówić, że ona taka była naprawdę. Wolne żarty. Znałem Mary od wielu lat, nigdy nie była grzeczna. Nawet gdy była jeszcze dziewicą, nie miała oporów przed zabawami z teoretycznie obcymi ludźmi. Ten cały Leto był kretynem, który chciał mieć ją na własność, a ona tego nie widziała. Latała za nim jak jakiś piesek i twierdziła, że ten ją kocha. Mary była ładną dziewczyną i niesamowitą partnerką seksualną, ale nikt jej nigdy nie kochał, no może oprócz Courtney. Ravin była w niej zakochana na zabój, ale tylko ona, nawet Oliver był z nią tylko dla seksu. No bo do tego, Mary Jane nadawała się najlepiej i ja zamierzałem znów tego doświadczyć.



***


         Zamknąłem za sobą drzwi i ledwo co utrzymałem Mary w pionie. Była kompletnie nieświadoma, co działało oczywiście na moją korzyść. 
Poszalejemy, a rano nie będzie nic pamiętać. 
Złapałem ją w pasie i zaprowadziłem do sypialni, gdzie od razu opadła na łóżko. Pochyliłem się nad nią i zgarnąłem jej włosy z twarzy. Była śliczna, jak zawsze.
- Co będziemy robić? - zapytała, patrząc na mnie nieprzytomnym wzrokiem.
- Kochać się. - Przyłożyłem swoje wargi do jej ust i zacząłem ją zachłannie całować. Szybko odpowiedziała na ten pocałunek, w sposób, który niezwykle mi się podobał. Przeniosłem dłonie z materaca na jej biust i ściskałem go przez materiał białej koszulki. Objęła moją szyję, a ja przeniosłem prawą kończynę na nieco niższe rejony. Wsunąłem ją pod bieliznę King i gdy wyczułem wilgoć, uśmiechnąłem się. Mimo wszystko na nią działałem. Moja palce zaczęły intensywnie pieścić jej łechtaczkę, na co głośno jęknęła. Uwielbiałem słuchać jej pojękiwań, ale chciałem już ją widzieć nago.
- Chcę tańczyć - mruknęła, gdy wyjąłem dłoń spod jej majtek.
- Tańczyć?
- Tak, chcę zrobić dla ciebie striptiz. 
Ta propozycja wydała mi się bardzo kusząca, więc wstałem z łóżka i podszedłem do stojącego na szafce odtwarzacza. Wcisnąłem play i po pomieszczeniu rozniosły się dźwięki jakiegoś rockowego kawałka. Nie miałem pojęcia, co to było, gdyż taka muzyka to była zupełnie nie moja bajka, ale Mary zaczęła się już seksownie poruszać, więc już dłużej nie myśląc, usiadłem na pościeli. King znalazła się tuż przede mną i kręciła tyłkiem tak, jak tylko ona potrafiła. Jej dłonie wędrowały po ciele, z którego powoli zaczęło znikać ubranie.
- You shook me all night long - zaśpiewała razem z wokalistą i w samej bieliźnie usiadła na mnie okrakiem. Położyłem dłonie na jej bardzo kobiecych, mimo szczupłości biodrach, a ta zaczęła rozpinać stanik, cały czas poruszając się w rytm piosenki. Nie było wątpliwości, co do tego, że zrobiłaby furorę jako zawodowa striptizerka. 

Kiedy jej biustonosz upadł na ziemię, przycisnęła piersi do mojej twarzy. Jedną udało mi się chwycić w usta. Najpierw okrążyłem ją językiem, a potem zacząłem mocno ssać, co bardzo podobało się mojej towarzyszce. Zresztą zawsze to lubiła. Ravin robiła to nawet wtedy, gdy patrzyli na nie inni. Oczywiście tylko wtedy, gdy były nagrzane, na trzeźwo nawet się publicznie nie całowały. Courtney była tak zakochana, że nie chciała, by inni mogli oglądać to, jak okazywała Mary swoje uczucie. Zawsze ciężko ją było namówić na zabawę w trójkącie. Robiła to dlatego, że King ją o to prosiła. Mary nigdy nie była rasową lesbijką jak Court, ona nie była nawet biseksualna. Była normalną, heteroseksualną dziewczyną, która wdała się w romans ze swoją przyjaciółką i tyle. Żyleta zawsze lubiła, jak się ją porządnie zerżnęło, najlepiej wielkim kutasem. Ja owego posiadałem, więc często mi się oddawała. Co prawda na początku niezbyt chętnie, ale gdy już nabrała doświadczenia, tylko ja potrafiłem ją zaspokoić. Inni mieli zbyt małe ptaki, by dać tej ostrej suce, to czego naprawdę chciała. 
King odsunęła mnie od swojej piersi, wstała i zsunęła ze swojej zroszonej potem skóry czarne, koronkowe figi. Położyła dłoń na swojej cipce i znów się do mnie zbliżyła. Chwyciłem jej nagie pośladki i przysunęłam twarz do wilgotnego krocza. Przesunąłem po nim język, co wywołało u niej dreszcz. Przyssałem się do warg sromowych blondynki, która dosłownie piszczała z rozkoszy. Mogłem się założyć, że ten jej chłoptaś nawet nie potrafił jej zrobić porządnej minety. 
King zacisnęła palce na moich ramionach i zakołysała biodrami, podczas pierwszego tej nocy orgazmu. Opadła na materac, a ja zdjąłem ubranie, które nadal na sobie miałem.
- Szerzej nóżki, ptaszynko, mały Jo musi mieć miejsce.
Mary posłusznie rozchyliła uda i wtedy bez zbędnych ceregieli wbiłem się w jej rozgrzane krocze. Jak ona jęczała! Chwyciłem jej prawą nogę i posuwałem ją ile sił w biodrach. Szkoda, że Leto nie widział tego, jak jego dziewczyna leżała pode mną, omdlewając z rozkoszy w jego pościeli. Szlag by go trafił na miejscu. Pewnie by się rozpłakał i poleciał do mamusi, ale nie robiłem tego, by się na nim zemścić. Robiłem to, bo miałem ochotę na Mary i jej boskie ciało. Zresztą nie tylko ja. Wielu by zabiło za to, by być teraz na moim miejscu. Każdy w mieście marzył o tym, by posunąć Mary King, nawet jeśli jej nienawidził. 
Wykonałem jeszcze jedno pchnięcie i wtedy silny skurcz wymusił na mnie rozładowanie amunicji. Nie zabezpieczyłem się, bo i po co, Mary brała pigułki, a seks bez gumki jest o wiele przyjemniejszy. Wysunąłem z niej wilgotnego od spermy i jej płynów penisa, odczekałem chwilę i kazałem jej się położyć na brzuchu. Nie protestowała. Szajs, który wrzuciłem jej do drinka otumaniał i podnosił poziom podniecenia. Mary była napalona jak stado byczków. Złapałem ją za biodra i znów zacząłem ostro rżnąć. Nie bawiłem się z nią, bo to była konkretna laska. Jej pośladki odbijały się od mojego ciała z niesamowitą prędkością. Słyszałem tylko chlapanie jej krocza i głośne jęki. Sąsiedzi dostawali pewnie białej gorączki.
Klepnąłem ją w pośladek, tak mocno, że został na nim czerwony ślad. Mary pisnęła, a ja znów się w nią spuściłem. Korzystając ze swojego położenia, zrobiłem jej wjazd w drugą dziurkę, przy czym było trochę marudzenia. Zapewne byłem pierwszym, który się tam zapuścił. To tak, jakbym rozdziewiczył ją po raz drugi.
- Josh, to boli.
- Cicho. Rozluźnij się i będzie dobrze.
Rozluźniła i dalej poszło gładko. Gdyby była trzeźwa, prawdopodobnie rzuciłaby się za to na mnie z pazurami. Mimo iż była boginią seksu, nie akceptowała analu, co dla mnie osobiście było bardzo dziwne.
         Po kilku pełnych i dwóch oralnych stosunkach, ubrałem ją w piżamę, okryłem kołdrą i opuściłem jej mieszkanie. Rano obudzi się z myślą, że całą noc spędziła sama, bo przecież ja ją tylko podwiozłem do domu, nie tknąłem jej nawet palcem...
 






Jared:

          Wyprostowałem się i cały mokry wszedłem na zaplecze baru. Nie mogłem uwierzyć w to, jak entuzjastycznie przyjęli nas tutejsi goście. Bawili się przy coverach i przy naszych autorskich kawałkach.  Pierwszy raz graliśmy poza Bellingham, więc nie wiedzieliśmy, czego się mamy spodziewać. To było naprawdę ogromne zaskoczenie. 

Pozbyłem się mokrej koszulki, obmyłem i wróciłem do garderoby, gdzie siedzieli Shannon, Daniel i Max. Max doszedł do naszego zespołu dwa miesiące wcześniej i pełnił rolę gitarzysty. Dlaczego zdecydowaliśmy się na jego przyjęcie? Nie miałem zbyt dobrej techniki, grałem w swoim stylu, ale to jednak było za mało. Chcieliśmy robić to na poważnie, więc musieliśmy znaleźć kogoś, kto potrafił więcej niż ja. Taką osobą okazał się Max.
- To był dopiero czad, wszyscy bawili się przy naszych kawałkach! - ekscytował się mój brat.
- Szczególnie ta brunetka w żółtej bluzce.  - Dan wyszczerzył zęby i spojrzał na mnie dwuznacznym wzrokiem.
- O co ci chodzi? - zapytałem, podnosząc jedną z butelek wody, w które zaopatrzył nas właściciel klubu.
- Leciała na ciebie jak nic!
- Przestań.
- Co przestań? Laski lubią wokalistów, szczególnie takich ładniutkich.
- Mam dziewczynę - rzuciłem, przykładając butelkę do ust.
- Której tutaj nie ma. Jared, nie bądź sztywniakiem, rozerwij się trochę. Poflirtuj z nią, przecież Mary się nie dowie.
- Daj spokój.
- Korzystaj póki możesz. 
Pokręciłem głową i wstałem z miejsca. Nie miałem ochoty wysłuchiwać ich bezsensownego gadania. Zamknąłem za sobą drzwi i wmieszałem się w tłum gości. Kilku z nich poklepało mnie po plecach, gratulując świetnego występu, kilku posłało mi szerokie uśmiechy, a jeden facet postawił mi piwo.
Byłem właśnie w trakcie odpalania papierosa, gdy poczułem woń delikatnych perfum. Spojrzałem w bok i zobaczyłem dziewczynę, która podczas naszego występu skakała jak szalona. Brunetka się uśmiechnęła i wysunęła dłoń w moją stronę.
- Tori.
- Jared - odwzajemniłem się tym samym i uścisnąłem jej rękę.
- Byliście świetni. Długo razem gracie?
- Rok, a gitarzysta doszedł dwa miesiące temu.
- Rozumiem. Zaintrygowała mnie jedna rzecz.
- Jaka? - zapytałem zaciekawiony.
- Piosenka, w której śpiewałeś o Mary. To prawdziwa osoba, czy wymyśliłeś ją na potrzeby tekstu?*
- Prawdziwa. Mary to moja dziewczyna.
- Nic dziwnego, przystojny z ciebie chłopak.
- A ona jest piękna. Ma śliczne niebieskie oczy, blond włosy sięgające ramion, długie nogi i piękny uśmiech. Jest idealna. 
Moja towarzyszka delikatnie się uśmiechnęła, więc kontynuowałem swój wywód. 
- Jej włosy zawsze pachną szamponem waniliowym i papierosami. Ma najwspanialszy śmiech na świecie. Dużo przeklina i mimo dziewczęcego wyglądu jest trochę taką chłopaczarą. Niczego się nie boi. Kiedyś była baletnicą.
- Chyba bardzo ją kochasz, co?
- Najbardziej na świecie. Już nie mogę się doczekać powrotu do domu.
- Urocze. - Przyłożyła słomkę do ust i spojrzała na mnie uważnie. Była ładna, ale nie tak bardzo jak Mary.
        Po kilku minutach przenieśliśmy się do stolika, tam wypiliśmy kilka drinków, a mi całkowicie urwał się film. Kiedy odzyskałem świadomość, leżałem na bardzo wygodnej kanapie pozbawiony koszulki. Szybko zerwałem się z miejsca i rozejrzałem dookoła. To zdecydowanie nie był ani klub, ani nasz pokój motelowy. Przetarłem twarz, starając się sobie przypomnieć zdarzenia z zeszłej nocy, jednak w głowie miałem czarną dziurę.
- Skup się, debilu, skup - wycedziłem przez zęby, klepiąc się w czoło.
- Dobrze, że już wstałeś. Przygotowałam śniadanie - usłyszałem i podskoczyłem. Moje przerażenie było jeszcze większe, gdy zobaczyłem przed sobą dziewczynę ubraną jedynie w sięgającą kolan koszulkę z logiem jakieś drużyny piłkarskiej. Przez chwilę nie mogłem się ruszyć, zastanawiając się, kto to jest i co ja tu robię. Dopiero po paru sekundach przypomniałem sobie, kim była ta osobniczka. Tori, dziewczyna z baru, nasza fanka. Tylko co ja robiłem w jej mieszkaniu? Brunetka odstawiła tacę na stolik i przysiadła na stojącej na przeciwko mnie pufie.
- Skąd się tu wziąłem? - zapytałem nieco niepewnie. Sam nie wiedziałem, czy chcę znać odpowiedź na to pytanie.
- Piliśmy razem w klubie, trochę się zalałeś, chciałam cię zaprowadzić do twoich kolegów, ale już ich tam nie było. Pomyślałam o odstawieniu cię do hotelu, ale nie wiedziałam, gdzie się zatrzymaliście, ty też nie, więc przyprowadziłam cię do siebie - odpowiedziała, podając mi kubek z gorącą kawą.
- Czy my... - zacząłem, jednak nie miałem odwagi skończyć. Tej odpowiedzi bałem się jeszcze bardziej, niż tej poprzedniej.
- Czy uprawialiśmy seks? Broń Boże, znamy się przecież kilka godzin. Przyszliśmy tu, a ty cały czas opowiadałeś o swojej Mary.
- Naprawdę?
- Naprawdę - rzuciła z szerokim uśmiechem. - To naprawdę wielka szczęściara. Każda dziewczyna chciałaby, by ktoś mówił o niej w taki sposób.
- Nie, to ja jestem szczęściarzem. Mary mogłaby mieć każdego, a wybrała właśnie mnie. To chyba największy zaszczyt, jaki mnie spotkał w życiu.
- Planujecie się pobrać? - spytała, poprawiając zsuwający się z kanapki plasterek sera.
- Tak, ale jeszcze nie teraz. Mary to wyjątkowa osoba, jeśli nie z nią, nie ożenię się z żadną inną. - Przystawiłem kubek do ust i wziąłem spory łyk kawy. 

         Dwie godziny później, byłem już w motelu, w którym załatwiono nam nocleg. Nie był obskurny, ale do luksusu też mu było daleko. Dostaliśmy dwa dwuosobowe pokoje na pierwszym piętrzę. Ja swój dzieliłem z bratem, co bardzo mnie cieszyło, bo w końcu mieliśmy okazję pobyć ze sobą nieco dłużej niż zwykle. Cholernie mi go brakowało, mimo iż czasami miałem ochotę rozwalić mu łeb o ścianę.
Podszedłem do odpowiednich drzwi, nacisnąłem  klamkę i dosłownie mnie zamurowało. Mój brat posuwał jakąś babkę. Nie była to dziewczyna, to była kobieta. Kobieta, która jęczała, gdy ten zapinał ją od tyłu. Shannon nawet się nie przejął moją obecnością, jego partnerka też nie. Pomachał mi i kontynuował. Szybkim krokiem ruszyłem do łazienki, tam odkręciłem wodę i starałem się nie myśleć o tym, co działo się za ścianą. Pierwszy raz widziałem brata w akcji, więc trochę mnie ścięło. Rozmawianie o seksie to jedno, ale patrzenie, jak robi to twój brat i to z osobą, która na dobrą sprawę mogłaby być twoją matką, to już coś zupełnie innego. Nie wiedziałem, czy mam się śmiać, czy może wymiotować. Pobudka w obcym miejscu, kac i taki widok, to jednak za dużo wrażeń, jak na jeden poranek.
     Stałem oparty o zlew, gdy usłyszałem delikatne pukanie. To zdecydowanie nie był mój brat. Odwróciłem się i otworzyłem drzwi. Przede mną stała zupełnie naga kobieta, która trzymała w ręku swoje rzeczy.
- Mogę skorzystać?
- Jasne - wydukałem i szybko opuściłem łazienkę. Na łóżku leżał mój brat z papierosem i penisem na wierzchu. - Zakryj się, zboczeńcu. - Z obrzydzeniem rzuciłem bratu jego bokserki, które leżały na podłodze.
- Kutasa nigdy nie widziałeś? - zapytał z głupkowatym uśmieszkiem, a ja zmierzyłem go morderczym wzrokiem. - Trzymaj. - Podał mi papierosa, po czym naciągnął na siebie bieliznę. - Zadowolony?
- Powiedźmy. - Już chciałem go o coś zapytać, gdy otworzyły się drzwi i stanęła w nich rudowłosa, tym razem ubrana.
- Dzięki za użyczenie łazienki. A to pewnie twój braciszek, co? - Podeszła do mnie i dotknęła mojego policzka. - Ładniutki. Może chcielibyście zabawić się we trójkę, co? Gratis.
- Nie, dziękuję - rzuciłem, wzdrygając się. Ja i Shannon w jednym łóżku ze wspólną kochanką? Po moim trupie!
- No szkoda. Gdzie kasa?
- Na stoliku - odpowiedział jej mój brat, a mnie ogarnęło niemałe zdziwienie. Kobieta zgarnęła leżące na blacie banknoty, z niewiadomej przyczyny cmoknęła mnie w policzek i wyszła.
- Shannon, tylko mi nie mów, że to była dziwka.
- A co ty myślałeś, że zakonnica?
Wykrzywiłem się i szybko wytarłem polik. Nie wiadomo, co miała w ustach, zanim mnie pocałowała. 
- Ale nie mów, niezła była.
- Jak ktoś lubi przechodzony towar.
- No akurat ty nie powinieneś się tego czepiać. 
Spojrzałem na brata pytającym wzrokiem. 
- Twoją Mary miała połowa miasta, więc...
- Nie przeginaj, Shannon! - warknąłem, automatycznie tracąc w miarę dobry nastrój.
- Nie przeginam, mówię jak jest. Do świętości jej daleko.
- Tobie też.
- Ale ja jestem facetem, więc ze mną jest inaczej.
- Dobra, skończ, bo jeszcze cię uderzę i tyle będziesz miał z tego swojego gadania.
- Drażliwa z ciebie bestia. - Zaśmiał się pod nosem.
- Ciekawe czy ty byś się nie wkurzał, gdybym to ja tak mówił o twojej dziewczynie.
- Cassie się nie puszcza. Jestem jej jedynym partnerem seksualnym.
- Ale nie zapominaj, kto ją rozdziewiczył.
- Do końca życia mi to będziesz wypominał?!
- No. Wiesz jak płakała? Mówię ci, zmoczyła mi całą poduszkę, a potem błagała o jeszcze, ale kazałem jej spadać. Później też ją bzykałem. Na ulicy, za barem. Nawet mi obciągnęła. Ładnie wygląda, kiedy klęczy.
- Zamknij ryj, kutafonie! 
W tym momencie na mojej twarzy wylądowała poduszka, którą Shannon wyjął spod głowy, a po chwili on sam. Chyba miał zamiar mnie bić, ale skończyło się na tym, że obaj wybuchnęliśmy głośnym  śmiechem.
- Dobra, ale zejdź ze mnie, bo jesteś w samych gaciach, a do tego jeszcze ci dobrze nie opadł i ktoś wejdzie i pomyśli, że my razem, tego no, wiesz.
- Jezu! - Shannon zeskoczył ze mnie jak oparzony i spojrzał na swoje krocze. - Nigdy nie wsadziłbym cię w tyłek tego chudzielca, nigdy. 
Zrobiłem wielkie oczy. Mój brat gadał do swojego penisa, nie ma co, niezła rodzinka.  



***


        Wysiadłem z windy i żwawym krokiem ruszyłem w stronę swojego mieszkania. Fakt, że zobaczę swoją Mary, napełniał mnie ogromną radością. Wyciągnąłem dłoń i nacisnąłem klamkę, jednak ta postawiła opór. Jako że nie brałem ze sobą kluczy, zapukałem do drzwi. Po kilku sekundach usłyszałem przekręcany klucz i ściągany łańcuch. Pierwszym, co zobaczyłem, była nienaturalnie blada twarz King. Wszedłem do środka i nawet się nie rozbierając, położyłem dłonie na jej ramionach.
- Dobrze się czujesz?
- Nie bardzo. Boli mnie głowa, jajniki i mam mdłości - odpowiedziała zmarnowanym tonem.
- Może to przed okresem, co?
- Zacznie mi się dopiero za dwa tygodnie.
- Biedactwo moje. - Przytuliłem ją do siebie i przesunąłem dłoń po jej plecach. Kiedy przypadkiem zjechałem na prawy pośladek, głośno syknęła. -Co jest? - Ta reakcja nieco mnie zaniepokoiła.
- Wczoraj się zalałam i musiałam gdzieś upaść. Mam wielkiego siniaka na tyłku, boli jak cholera, szczególnie gdy siedzę.
- Trzeba było od razu mówić, że masz kaca. - Bałem się, że tamte objawy mogły być związane z jakąś chorobą. Informacja o tym, że to kac, bardzo mnie uspokoiła. - Byłaś dzisiaj w pracy?
- Tylko chwilę. Stevie widział mój wczorajszy stan i dał mi wolne. Oczywiście będę musiała to odpracować.
Wysłuchałem jej, po czym zdjąłem kurtkę i buty. Wszedłem do salonu, a Mary wstawiła mleko. Wiedziała, czego mi było trzeba, zdecydowanie wiedziała.
Wróciła z kuchni i usiadła w fotelu obok. To znaczy próbowała usiąść, ale przeszkadzał jej w tym jej uraz.
- Wypiję kakao i zrobię ci okład, powinno pomóc. 
Jak powiedziałem, tak zrobiłem; po odłożeniu kubka do zlewu wyjąłem z zamrażarki pojemniczek z lodem i wydłubałem z niego kilka kostek. Wsadziłem je w niezbyt gruby materiał, po czym udałem się do sypialni, gdzie kazałem się położyć swojej dziewczynie. Mary leżała na brzuchu w samych majtkach, co nieco rozpaliło moją wyobraźnie, ale musiałem się pohamować, w końcu nie po to się rozebrała. Usiadłem na skrawku łóżka i powoli przyłożyłem lód do pośladka blondynki, na którym faktycznie znajdował się ogromny siniak. Nie wyglądał zbyt ciekawie.
- Musiałaś nieźle przywalić.
- Wiem - syknęła i przycisnęła czoło do materaca. Ja cały czas trzymałem okład przy jej ciele i robiłem wszystko, by nie odchylić czarnej koronki na bok i nie powędrować kostką lodu po jej waginie. Korciło mnie strasznie, ale wiedziałem, że nie była w formię. Nie czerpałaby z tego żadnej przyjemności, a przecież nie o to mi chodziło. - Nie czuję pośladka - oznajmiła mi po dłuższej chwili.
- O to chodziło. - Uśmiechnąłem się pod nosem i odłożyłem przemoczony materiał. Stopiły się wszystkie kostki prócz jednej i jako że nie mogłem się już dłużej powstrzymać, chwyciłem ją w palce, położyłem się obok Mary i przesunąłem bryłkę wzdłuż jej kręgosłupa. Zapiszczała, a jej ciało przeszedł dreszcz.
- Weź to ode mnie.
- Nie mogę się pohamować.
- To wsadź to sobie, wiesz gdzie.
- Jaka małpa złośliwa. To ja ci tu robię okłady, martwię się o ciebie, a ty mi się tak odwdzięczasz? - Zanurzyłem twarz w jej włosach i delikatnie kąsnąłem szyję. Zaśmiała się i zaczęła przepraszać. Po chwili przewróciła się na plecy i nasze usta złączyły się w pocałunku.
- Słyszałeś to?
- Co? - zapytałem, odrywając wargi od jej szyi.
- Płacz.
- Zdaje ci się  - mruknąłem i wróciłem do pieszczenia jej skóry.
- Nie, Jared, nie zdaje mi się. Ten śmieć znowu jej coś zrobił.
- Jaki śmieć, komu? - zapytałem i zrezygnowany odsunąłem się od swojej dziewczyny.
- Nasz sąsiad swojej córce.
- A ty znowu swoje.
- On ją bije!
- Ale co cię to obchodzi?
- Jak to co? Przecież to niewinne dziecko! Łatwo ci to ignorować, bo nad tobą nigdy nikt się nie znęcał.
- I tak nic z tym nie zrobisz. Co, pójdziesz do niego i powiesz, żeby jej nie bił? Myślisz, że cię posłucha?
- Wiesz co? Czasami jesteś okropny. - Mary chwyciła leżącą na podłodze koszulkę, narzuciła ją na siebie i wyszła z sypialni, trzaskając drzwiami. Pokręciłem głową i położyłem na plecach. Też mi było szkoda tej dziewczynki, ale co ja mogłem? Nic...


*Chodzi oczywiście o piosenkę, którą Jared napisał podczas pobytu w mieszkaniu Heather. Piszę to w razie gdyby ktoś pomyślał o BFM.
.........................................................
Tytuł: Twoja skóra tak mokra, czarna koronka na pocie.

 
Utwory wykorzystane w rozdziale:
*AC/DC - You shook me all night long 


Data pierwotnej publikacji: 8.10.2011 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz